Bydło w tym tygodniu delikatnie traci na wartości. Warto pamiętać, że ubiegły tydzień był krótki i sytuacja w zakładach dopiero wraca do normy po zamieszaniu świąteczno-noworocznym.
Styczeń przyniósł wyhamowanie spadków cen bydła. Pośrednicy i ubojnie oferują producentom stawki z ubiegłego tygodnia. Warto przypomnieć zapowiedzi specjalistów, którzy wskazywali, że początek roku zazwyczaj przynosi sezonowe podwyżki z uwagi na małe zainteresowanie rolników odstawą zwierząt.
Jak wynika z najnowszych prognoz Komisji Europejskiej unijna produkcja wołowiny do 2030 r. zmniejszy się o 7% w porównaniu z 2017 r. i wyniesie 7534 tys. t (w ekwiwalencie tuszy).
Według danych MRiRW w tygodniu 4-10 grudnia br. przeciętnie żywiec wołowy skupowano po 6,81 zł/kg, czyli o blisko 10% więcej w ujęciu rocznym. Był to najwyższy poziom od blisko 10 lat. W dużym stopniu taki wzrost cen wynikał ze zwiększenia popytu importowego na polską wołowinę.
W wyniku pozytywnej oceny statusu Polski jako kraju o znikomym ryzyku występowania BSE, władze irackie zniosły zakaz importu bydła oraz mięsa wołowego.
Stan pogłowia bydła w Polsce ma lekką tendencję zwyżkową, ale od dekady utrzymuje się na poziomie ok. 6 milionów sztuk. Co ciekawe, od kilku lat zaobserwowano spadek udziału krów w całkowitej liczbie utrzymywanego bydła w kraju.
Nowa ustawa o ochronie zwierząt skutecznie ograniczy możliwość przeprowadzania uboju rytualnego na terenie naszego kraju. - Polskie bydło pojedzie za granicę i tam będzie ubijane na potrzeby związków wyznaniowych - mówią rolnicy i zaznaczają, że pieniądze zagranicznych klientów nie będą trafiać do polskich ubojni.
Według danych pochodzących z opublikowanego (30.11) przez GUS raportu „Charakterystyka gospodarstw rolnych w 2016 r.” w 2016 r. chowem i hodowlą krów zajmowało się 267 tys. gospodarstw. Oznacza to zmniejszenie o 89,6 tys., czyli o 25%, wobec 2013 r.
Bydło rzeźne jest bardzo drogie. O ile trzodziarze martwią się jak związać koniec z końcem, producenci bydła mięsnego od wielu tygodni mogą przebierać w ofertach skupów i rzeźni.
Hodowcy bydła mówią, że drożej już być nie musi. Oby tylko obecny poziom cen utrzymywał się jak najdłużej. Mała ilość żywca i duży zbyt, zwłaszcza na "bogatych" rynkach eksportowych - te dwa kluczowe czynniki wpływają na sytuację rynku bydła w naszym kraju od wielu tygodni.
Wartość hodowanego w Polsce bydła nadal rośnie. Wprawdzie podwyżki nie są już tak dynamiczne, jak wczesną jesienią, ale należy pamiętać, że po żniwach zazwyczaj przychodziły obniżki, które w tym roku nie nastąpiły.
Od sierpnia br. na rynku wołowiny utrzymuje się tendencja wzrostowa cen skupu. Według danych MRiRW w październiku br. przeciętnie za kilogram skupowanego żywca wołowego rzeźnie płaciły 6,56 zł, czyli o 6% więcej niż w lipcu br. i o 8% więcej niż przed rokiem.
Rynki zagraniczne nakręcają koniunkturę - powiedział portalowi CenyRolnicze.pl Józef Wojewódzki z Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. - Odbiorcy z takich krajów jak Izrael, Liban są w stanie zapłacić za najlepsze sztuki rasy Limousine nawet i 11 zł netto. Tymczasem na rynku towaru jest mało, dlatego w cennikach obserwujemy stabilizację z trendem zwyżkowym - tłumaczy nasz rozmówca.
Bydło drożeje z każdym tygodniem. Zamówienia z rynków zagranicznych nie maleją, ale polskie zakłady mają ogromny problem z pozyskaniem surowca. Rolnicy nie chcą odstawiać zwierząt do skupów, licząc na jeszcze lepsze warunki cenowe. Część bydła jeszcze jest także niegotowa do odstawy.
Ceny bydła na początku nowego tygodnia wydają się stabilizować. Odnotowane wzrosty rzędu od 0,01do 0,03 zł/kg to nic w porównaniu z ostatnimi, wręcz skokowymi podwyżkami.
W tej chwili na stabilizację w cennikach bydła się nie zanosi. Ceny wciąż rosną. W tym tygodniu zyskuje przede wszystkim rozliczenie poubojowe. Stawki są wyższe średnio nawet o 10-14 gorszy w porównaniu z poprzednim wtorkiem.