Stado „wolnych krów” z Ciecierzyc koło Gorzowa Wielkopolskiego zostało przeniesione do gospodarstwa w Lipkach Wielkich. Gdy wydawało się, że zamieszanie związane z ta sprawą ucichło, o swoje pieniądze upomniał się dotychczasowy opiekun stada, który wycenił swoją fatygę na 423 tys. zł.
Takich pieniędzy domaga się Grzegorz Piotrowski, rolnik, na którego polu przez siedem miesięcy przebywało stado krów z Ciecierzyc. Jak informuje Gazeta Lubuska, w ostatnią środę rolnik wziął udział w konferencji prasowej, którą zorganizował „detektyw” Krzysztof Rutkowski. Twierdził na niej, że został oszukany przez Biuro Ochrony Zwierząt z Zielonej Góry. Ono właśnie zajmowało się tzw. przepadkiem stada, które wcześniej należało do niepotrafiących sobie z nimi poradzić braci z Ciecierzyc.
Jak podaje Gazeta, Piotrowski miał podpisaną umowę z Biurem na dokarmianie i opiekę nad krowami. Za każdy dzień miał dostać 2 tys. zł plus VAT. Umowę miał podpisaną na lipiec i sierpień zeszłego roku. Biuro już niemal w całości zapłaciło całą należność za ten okres (zapłaciło 130,2 tys. zł., zalega jeszcze 3,9 tys. zł). Krowy na jego polu żyły jednak do końca stycznia.- Biuro nie podpisało ze mną umowy. Oni porzucili to stado 1 września – uważa rolnik.
- Pan Piotrowski sam nie chciał podpisywać umowy. Twierdzi, że ta jest niepotrzebna, bo będą poczynione starania o przepadek od Skarbu Państwa – mówi w rozmowie z Gazetą Lubuską Izabela Kwiatkowska, szefowa Biura Ochrony Zwierząt. Biuro jest zdania, że za przepadek zwierząt powinni zapłacić jego były właściciel, którym formalnie był jeden z braci. Ponieważ nie są oni wypłacalni, BOZ zwrócił się do sądu, by to państwo zwróciło Biuru koszty związane z przepadkiem zwierząt. BOZ wycenia je na 170 tys. zł. Sąd rejonowy w Gorzowie na to się nie zgodził. Sprawa trafiła już do sądu okręgowego, który zażalenie na decyzję sądu pierwszej instancji ma podjąć 4 marca.
Źródło: Gazeta Lubuska