Łabędzie urządziły sobie narkotyczną orgię w polu maku. Rolnik załamany

Setki łabędzi okupują pole maku na Słowacji. Są tak odurzone, że nie mogą wznieść się w powietrze. Ponieważ zwierzęta są pod ochroną, nie można ich wypędzić. To ogromny problem dla właściciela pola, rolnika ekologicznego, który ma teraz nadzieję, że jego ubezpieczenie zrekompensuje straty finansowe.

 

Dziwaczna impreza narkotykowa trwa od tygodni w południowej Słowacji na granicy z Węgrami. Jednak uczestnikami nie są ludzie, ale łabędzie. Jak donoszą słowackie media, około 200 łabędzi osiedliło się na uprawie maku i żerując tam, zwierzęta popadły w stan odurzenia. Właściciel pola, Balint Pem, nie jest oczywiście entuzjastycznie nastawiony do wizyty łabędzi. Zwierzęta zdewastowały jego rośliny. – Ptaki zniszczyły już pięć hektarów – mówi rolnik.

 

Cztery miesiące temu pierwsze zwierzęta osiedliły się na jego ziemi po intensywnych opadach deszczu. Wkrótce potem zauważył, że łabędzie kręcą się przy jego maku. - Myślałem, że to niemożliwe. Mak w takiej postaci jest trujący, zawiera alkaloidy, tylko nasiona nie. Nigdy nie doświadczyliśmy czegoś takiego – zwierza się słowacki rolnik. Najbardziej znanym alkaloidem maku jest morfina, która jest również stosowana jako środek przeciwbólowy, z substancji można wytworzyć nawet heroinę. Łabędzie jednak o tym oczywiście nie wiedzą i tym samym wyrządzają sobie krzywdę.

 

Obrońcy praw zwierząt przewożą odurzone łabędzie na „odwyk”

Wezwany na miejsce urząd weterynaryjny zbadał łabędzie. Zwierzęta były w stanie przelecieć tylko kilka metrów, a sposób, w jaki się poruszały, sprawiał wrażenie, jakby były pijane lub „pod wpływem narkotyków”. Można było wykluczyć podejrzenie zatrucia i nie wykryto wirusa ptasiej grypy. Jednak od tego czasu niektóre okazy zmarły. Z dalszych informacji podawanych przez lokalne media wynika, że ​​szczególnie chore zwierzęta są obecnie zabierane przez ekologów do stacji ratowniczej na tzw. „odwyk”.

 

Na odwyk nie trafią jednak wszystkie ptaki, bowiem ośrodek ma ograniczoną liczbę miejsc i nie wszystkie łabędzie mogły tam trafić. Nawet latające łabędzie nie powinny być odpędzane. Łabędzie są pod szczególną ochroną. Jedno z możliwych rozwiązań, to odstępstwo od prawa mające na celu odstraszenie chronionych stworzeń. W tej chwili można najwyżej klaskać w dłonie. I problem: takie „zezwolenie na wypędzenie” wymaga czasu, nawet jeśli leży to w interesie zwierząt. Może to potrwać nawet do przyszłego roku.

 

Rolnik wciąż ma nadzieję na odszkodowanie

 

Balint Pem nie ma prawa do odszkodowania z ww. przyczyn. Jego ubezpieczenie za to nie zapłaci. Ministerstwo Środowiska może wkroczyć, ale procedury odszkodowawcze trwają długo, tym bardziej że szkody wyrządzane przez łabędzie są na Słowacji bardzo rzadkie. Dlatego nie ma ich na liście takich zwierząt, za które państwo płaci odszkodowania. Hodowca maku powinien teraz udokumentować zniszczenie pola i mieć nadzieję, że łabędzie zostaną dodane do listy w nadchodzącym sezonie.

 

 

Źródło: Agrarheute