- Mam gospodarstwo o powierzchni 31 ha. W latach 2017, 2018 i 2019 zmagaliśmy się z klęskami żywiołowymi, a teraz przyszedł czwarty kataklizm, czyli COVID. Zamknięto nam restauracje, do których dostarczałem warzywa i sam zainicjowałem współprace z nimi. Te lokale odbierały ode mnie od 150 do 200 ton warzyw: buraki, pasternak i pietruszka. Wszystko mi zgniło. Zero odpowiedzialności naszych rządzących, zero pomocy – żali Andrzej Lipiński z województwa pomorskiego.
- Teraz mam w gospodarstwie obsiane 18 ha. Obecnie jestem bez żadnych środków, bo dopłaty, które dostałem zainwestowałem w zasiewy. Kupiłem też nasiona warzyw na ten sezon, plus zasiałem pszenicę ozima. Nie mam środków ochrony roślin i nawozów na te pszenicę. Nikt mi nie chce też wydać tych środków, bo jestem gdzieś w KRD. Żadna z instytucji państwowych, które mogłyby pomóc, nie bierze pod uwagę klęsk żywiołowych. One dotknęły nie tylko mnie, ale też mojego klienta, który nie wypłacił mi 90 tys. zł za kukurydzę, którą kupił do karmienia krów. Ta sprawa toczy się już od 2015 r. Sąd gospodarczy w Gdańsku zastanawiał się nad tą fakturą pięć lat, żebym miał prawo zwrócić się do komornika. Proszę spróbować nie zapłacić czegoś do Urzędu Skarbowego, to z miejsca będą ścigać. Dopiero w zeszłym roku wygrałem sprawę, a pieniędzy do dzisiaj nie widzę. System jest patologiczny. Zwracałem się z tą sprawą do pana ministra Ardanowskiego. Wcześniej pisałem do niego ws. spłaty ciągnika i klęski suszy. W niczym mi nie pomógł. Niech teraz sobie wezmą tę fakturę i ten wyrok, a niech wypłacą mi te pieniądze. Dłużnikiem jest rolnik, który poszedł w restrukturyzację sanacyjną i ma wstrzymane wszelkie egzekucje. Ja teraz potrzebuje zebrać te plony, bo to będzie piąty rok na stratach. Te restauracje, z którymi współpracowałem, to już też plajtują, więc perspektywy są mizerne. I nie ma za bardzo alternatywy, bo produkcja zwierzęca też ma się źle, a moja chlewnia od wielu lat stoi pusta. Co więcej, nie mogę uzyskać pomocy państwa po klęskach żywiołowych. Mam przedstawiać jakieś ekspertyzy warte 40 tys. zł. Skąd mam na to wziąć? – pyta pan Andrzej.
- Interesuje mnie też dlaczego nikt nie odpowiada za wprowadzenie embarga rosyjskiego. Miałem kontrahentów na kukurydzę cukrową. Ileś lat to hodowałem, zarabiałem i pozostałem nagle bez tych dochodów. Politycy sobie to wprowadzili, ale nikt poza rolnikiem nie ponosi tego konsekwencji. Jak ja mam funkcjonować, skoro polityka mi niszczy gospodarstwo na każdym kroku? Teraz zostaje mi handel na targu, a z restauracji kompletnie nikt do mnie nie dzwoni – żali się rolnik z Pomorza.
- Szukam instytucji, która by zrozumiała sytuację w jakiej się znalazłem, żeby przejrzała papiery i pomogła. Może jakaś firma państwowa, jak choćby Ellewar, wzięła odpowiedzialność za decyzje administracyjne i ich skutki, i żeby zakontraktowała moje plony. Jakaś zaliczka pozwoliłaby mi kupić niezbędne środki i ratować zasianą pszenicę. Zainwestowałem w to całe dopłaty – wyjaśnia Andrzej Lipiński z Mikołajek Pomorskich w powiecie sztumskim.