Czytelnicy portalu CenyRolnicze.pl sygnalizują ogromny problem z jakim borykają się producenci trzody chlewnej w systemie nakładczym. Nasi rozmówcy mówią wprost o oszustwach na ogromną skalę, jakie są praktykowane od wielu lat. Rolnicy zadłużają się, tracą majątki, a w najlepszym przypadku stają się niewolnikami systemu wytworzonego przez korporacje rolnicze.
Na czym polega ten diaboliczny system? Otóż firmy handlujące warchlakami do utuczenia i paszami, dystrybuują towarem o bardzo niskiej jakości, choć w dokumentach widnieją parametry wysokiej klasy. Świadectwa zdrowia warchlaków są podrabiane, tucz trwa o wiele dłużej niż zwykle, a przyczyniają się do tego kiepskiej jakości pasze. Do ich zakupu od konkretnych dostawców są zobowiązywani umowami rolnicy prowadzący hodowle w systemie nakładczym. Co gorsza, wiele zwierząt przewlekle choruje, a nawet pada. Hodowla prowadzona jest przy dużym udziale leków.
Nasi rozmówcy dowodzą też, że warchlaki dostarczane do producentów trzody mają inne numery kolczyków, niżeli te widniejące w dokumentacji przewozowej. Opisując to prościej, kolczyki są przekładane. W efekcie hodowca otrzymuje zwierzę niewiadomego pochodzenia, co w dobie szalejącego na wschodzie Polski wirusa ASF, powinno wzbudzić żywe zainteresowanie służb weterynaryjnych i nie tylko. Nasza rozmówczyni dodaje, że w dokumentach są inne rażące nieprawidłowości, które formułowane są ze szkodą dla rolników i skarbu państwa. - Warchlaki są przywożone z inną wagą niż to jest zawarte w dokumencie transportowym. Często się zdarza, że prosiak jest lżejszy nawet o 5 kg niż w papierach. Dostawy często są wykonywane pod osłoną nocy. To wszystko dzieje się nie tylko ze szkodą dla rolnika, ale również dla skarbu państwa. Jeżeli ktoś przywozi taniego warchlaka z Litwy, a później sprzedaje go jako drogiego, cięższego duńskiego i odliczy VAT od wyższej sumy, no to mamy do czynienia z wyłudzeniem – alarmują Czytelnicy, którzy niegdyś sami padli ofiarą takich praktyk.
Co zatem zrobić, by nie dać się "wpuścić w maliny”? - Przede wszystkim nie należy podpisywać żadnych weksli. Sprzedający i skupujący mamią rolników, że teraz chów się nie udaje, ale następnym razem będzie lepiej. I tak rolnicy z każdą kolejną dostawą mają większe zobowiązania wobec korporacji. Są w szachu. Sprawdzajmy też, czy waga zwierzęcia zgadza się z tą podaną w dokumentacji i czy numer kolczyka jest zgodny z tym co widnieje w papierach – radzą nasi informatorzy.
Z przekazanych nam informacji wynika, iż poszkodowani rolnicy zaczynają szerzej otwierać oczy i coraz chętniej zgłaszają przypadki oszustw do prokuratur i sądów. Wcześniej tego nie czynili, bowiem nie widzieli możliwości ugrania czegokolwiek w starciu z firmami, które dysponują suto opłacanymi prawnikami. - Jest nadzieja, bo sądy coraz częściej przyznają rację rolnikom. Chcemy się zrzeszyć w stowarzyszenie i zbiorowo walczyć o sprawiedliwość. Jest możliwość dochodzenia odszkodowań. Te praktyki można zaobserwować na rynku od co najmniej 10 lat – przekazują nasi rozmówcy. Wg ich wiedzy obecnie toczy się kilkanaście spraw sądowych przeciwko nieuczciwym firmom stosującym podobne mechanizmy. W kilku przypadkach Temida już opowiedziała się po stronie rolników.
- Nie będziemy rzucać nazwami firm, bo znamy je, ale też za wcześnie na takie informacje. Chodzi nam o zasygnalizowanie nieuczciwych praktyk wobec rolników przez koncerny rolnicze, głównie z zagranicznym kapitałem. Rolnicy zadłużają się na setki tysięcy złotych. Aby spłacić długi, muszą sprzedawać swoje pola, albo stają się niewolnikami firm, z którymi współpracują. Trzeba w końcu coś z tym zrobić – reasumują nasi rozmówcy. Jednocześnie apelują do rolników-hodowców, aby swoje wątpliwości zgłaszać do Izb Rolniczych, które dysponują nazwami podejrzanych firm. Być może to uchroni niejednego hodowcę w systemie nakładczym przed bankructwem...