MRiRW zapowiedziało, że do 30 listopada br. populacja dzików powinna zostać zredukowana, odpowiednio do 0,1 osobnika na km kwadratowy na wschód od Wisły i 0,5 osobnika na km kwadratowy w pozostałej części kraju. Czasu pozostało więc niewiele. Czy te założenia są realne?
Przecież odstrzał dzików jest obecnie utrudniony ze względu na żerowanie znacznej części populacji dzików w kukurydzy.
ASF, jako choroba zwalczana z urzędu, pochłonęła wiele środków publicznych. Jednym z elementów walki z ASF jest redukcja pogłowia dzików, którą zapowiadają od wielu lat rządzący. Tymczasem dziki stopniowo przenoszą się z lasu do miast, gdzie łatwiej pozyskują pożywienie. Dziki żerujące w miastach są odławiane i wypuszczane do lasu. Wydajemy najpierw środki publiczne na odławianie dzików w miastach, aby potem zapłacić po raz drugi myśliwym za ich ostrzał sanitarny. Nie wydaje nam się to racjonalnym rozwiązaniem w sytuacji rozprzestrzeniania się ASF.
Procedury postępowania z odstrzelonym dzikiem są dla myśliwych „hobbystów” kłopotliwe, co nie sprzyja zainteresowaniu myśliwych strzelaniem do dzików. Pozyskany z odstrzału sanitarnego dzik winien być przewieziony do chłodni i tam wypatroszony. Patrochy powinny zostać umieszczone w solidnym i szczelnie zawiązanym worku. W chłodni po powieszeniu tuszy, pod którą powinna być umieszczona własna mata i postawieniu patrochów na macie obok tuszy, myśliwi muszą wypełnić dodatkowo odpowiednie formularze. Tuszę myśliwy może odebrać po uzyskaniu wyników badań na włośnicę i ASF, co zwykle trawa kilka dni.
Nie należy się więc dziwić, że myśliwi niechętnie strzelają do dzików. Grozi za to wypowiedzenie umowy dzierżawy kołu łowieckiemu. Wydaje się nam, że takie sankcje nie przybliżą nas do celu, jakim jest redukcja pogłowia dzików. Kto będzie strzelał do dzików po rozwiązaniu umowy z kołem łowieckim?
Źródło: Aleksander Dargiewicz - KZP-PTCH