Dzik na dzisiaj to nic innego jak ogromne zagrożenie dla wartego miliardy złotych sektora produkcji trzody chlewnej w Polsce. Dla tysięcy rolników dzik od lat to też nic innego jak szkody, które na niektórych terenach potrafią zniweczyć jakikolwiek zysk z uprawy.
Tymczasem w naszym kraju funkcjonuje tak silne lobby myśliwych (których szeregi zapełniają zresztą bardzo wpływowi ludzie), że dzik mnożący się przecież z wielką łatwością i na potęgę, traktowany jest z "honorami" jak żubr w Puszczy Białowieskiej. Pół dzika na kilometr kwadratowy - tak wyglądają oficjalne dane. A jaka jest rzeczywistość? Niech wypowiedzą się kombajniści, co widzą przy młóceniu ostatnich dwóch przejazdów rzepaku. Jeden z rolników z lubuskiego naliczył w tym roku 16 sztuk tego niezwykle rzadkiego zwierzęcia, jak malowniczym truchtem opuszczało łaskawie swoje środowisko naturalne padające pod kosą kombajnu.
Jako kraj ryzykujemy miliardy i tracimy rocznie miliony przez hobby myśliwych. Tak to trzeba nazwać. Dzik nie ma innego gospodarczego znaczenia jak stanowienie celu na polowaniach dla dewizowców. To pokazuje bardzo wyraźnie, że Polska nie jest krajem równości społecznej. Są szaraki do orki i kasta Panów, która krzywdy sobie zrobić nigdy nie dała i nie da i która nawet na Twoim polu, na Twojej ojcowiźnie śmieje Ci się w twarz.
W obliczu takiego zagrożenia dla hodowli trzody chlewnej w Polsce, wyselekcjonowane - najlepsze sztuki powinny zostać pozamykane w ogrodach zoologicznych dla przyszłego odtworzenia populacji ( w razie gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli), a do reszty wypadałoby zacząć strzelać.
Tylko twarde i zdecydowane kroki ochronią nas przed katastrofą, a my ciągle jak baletnica - chociaż widać światełko w tunelu.
Z dniem 24 sierpnia br. wszystkie przepisy ochronne parków narodowych i rezerwatów przyrody (art. 15 ustawy o ochronie przyrody) zostaną wyłączone wobec myśliwych z PZŁ wykonujących odstrzały dzików w ramach zwalczania ASF nakazane rozporządzeniem Ministra Rolnictwa, wojewody lub powiatowego lekarza weterynarii.
Jest to konsekwencja wejścia w życie ustawy z dnia 20 lipca 2017 r. o zmianie ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, która wprowadza przepis o brzmieniu:
W przypadku [zarządzenia odstrzału zwierząt dzikich w drodze rozporządzenia powiatowego lekarza weterynarii, wojewody lub Ministra Rolnictwa w przypadku wystąpienia choroby zakaźnej zwierząt lub bezpośredniego zagrożenia jej wystąpienia], zakazów, nakazów i ograniczeń wynikających z przepisów ustawy z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody oraz wprowadzonych na jej podstawie nie stosuje się w zakresie niezbędnym do przeprowadzenia odstrzału sanitarnego zwierząt, z tym że przeprowadzenie tego odstrzału odbywa się po ustaleniu jego warunków z dyrektorem parku narodowego – w odniesieniu do obszaru parku narodowego lub regionalnym dyrektorem ochrony środowiska – w odniesieniu do obszaru rezerwatu przyrody.
Zgodnie z innym przepisem ustawy o ochronie zdrowia zwierząt oraz zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt, nawet w parkach narodowych odstrzały ma wykonywać PZŁ.
Jeszcze na dziś przepis pozostaje teoretyczny: jak dotąd, odstrzał dzików został rozporządzeniem Ministra Rolnictwa z 19 lutego 2016 r. zarządzony we wschodniej części kraju, ale z wyłączeniem parków narodowych i rezerwatów przyrody. Nowe podstawy prawne dają jednak Ministrowi Rolnictwa, wojewodzie lub weterynarzom powiatowym praktyczną możliwość nakazania odstrzału zwierząt przez PZŁ także w tych parkach narodowych lub rezerwatach, których założenia ochronne zakładają zupełny zakaz polowań. Myśliwi wykonujący taki ostrzał będą mieć z mocy ustawy także np. prawo nieograniczonego wstępu i wjazdu na teren parku narodowego i rezerwatu, czy niszczenia roślinności w zakresie „niezbędnym dla wykonania odstrzału”.
Źródło: Paweł Pawlaczyk, KP, fot. Cezary Korkosz
Autor: MKW