Wczoraj w Wolborzu (woj. łódzkie) doszło do spotkania lokalnych hodowców świń m.in. z Głównym Lekarzem Weterynarii, Bogdanem Konopką, wiceministrem Szymonem Giżyński i posłem Antonim Macierewiczem. Tematem oczywiście był wirus ASF i konsekwencje jakie mogą wiązać się z pojawieniem się choroby na terenie powiatu piotrkowskiego.
- Wiecie, z mądrości chłopskiej, że głównym wektorem ASF jest dzik. Nie trzeba tu naukowców i uczonych. Wszystkie ogniska ASF zostały przywleczone do chlewni przez dzika. Wszyscy o tym wiedzieliśmy – mówił wiceminister i podkreślał wagę specustawy o zwalczaniu ASF. Mówił, że dzięki rolnikom, „takim jak ci z Piotrkowa”, ta ustawa mogła ujrzeć światło dzienne i wejść w życie. - Ci wrogowie Polski, przeciwnicy tej ustawy doskonale mają świadomość, że w Piotrkowie są tacy ludzie jacy są i te dane znają doskonale. Was się bali, więc pozwólcie nam być z wami. Dla przeciwników odstrzału najważniejsza była bioasekuracja, żeby się na tym skupić. Ale to nie jest wektor, to nie jest podstawa zarażenia. Był bunt uczonych, ekologów i polityków – przypominał Giżyński.
Wiceminister stwierdził również, że na ASF-ie zarabia się „ciężkie pieniądze”. - ASF jest systemem połączonych stref interesów. Zarabiają na tym ciężkie pieniądze przetwórcy. Cześć tych pieniędzy zarabiają w ten sposób, że gdy wchodzą strefy, to ceny handlowe wynoszą po 2 zł, które z łaską są rzucane chłopom przygnębionym, zniszczonym, którzy musieli uciekać ze stadami, a chłopcy sobie robili biznes z tej różnicy, bo cena rynkowa to była 5 zł. Mieli trzy złote na czysto. Kiedy projektowano rynek utylizacyjny w Polsce, wyceniano go na 30 mld zł. To było na parę lat do przodu. Natychmiast pojawił się ciężki kapitał niemiecki. Wtedy zapowiedzieliśmy, że rząd wchodzi w utylizację. Wystarczył taki postrach i się wycofali. Czyli była interwencja na poziomie publicznym, aby to dziadostwo się nie rozlewało. Jaka byłaby teraz sytuacja, gdybyśmy na to spotkanie przyjechali bez specustawy? Sytuacja byłaby tragiczna - i wasza, i nasza. Jest dobrze w tym sensie, że mamy narzędzia – podkreślał wiceminister rolnictwa.
Prowadzący to spotkanie przewodniczący powiatowej izby rolniczej, Janusz Tarka, zauważył, że zakłady wykorzystują sytuację, bo przepisy na to pozwalają. - Proszę się nad tym pochylić - apelował rolnik.