Gdyby nie deszcze, które ostatnio nawiedziły Polskę to już na wielu polach leżałaby konkretna dawka startowa azotu. Piszę "konkretna", bo relatywnie większa niż w ubiegłych latach. Eksperci zgodnie zalecają zwiększenie planowanej pierwszej dawki N o około 20% i to za równo na rzepaku jak i w zbożach.
Te pierwsze nie wyglądają za dobrze na glinach (jeśli w ogóle powschodziły), do tego osłabione przez gradację wszelkiej maści szkodników na jesień i sponiewierane przez niskie temperatury (w wielu przypadkach nadmiernie rozwinięte rozety liściowe zostały całkowicie ścięte przez mróz) potrzebują nawet około 120 kg szybko działającego azotu (np. w postaci 350 kg saletry amonowej), żeby się zregenerować.
Pszenice i pszenżyta nie są znowu zbyt dobrze rozkrzewione, w wielu przypadkach bardzo rzadko powschodziły. Z jednej strony winę ponosi pogoda, z drugiej zaś szczególnie w pszenżycie - bardzo słaba jakość ubiegłorocznego materiału siewnego, gdzie na etykietach kwalifikatu siła kiełkowania oznaczana była często na poziomie około 86% i to na wyrost, co obfitowało bardzo licznymi reklamacjami w firmach nasiennych.
Specjaliści od nawożenia zalecają na tych najsłabszych plantacjach zastosowanie lekko ponad 100 kg czystego azotu w pierwszej dawce.
Jeśli deszcze ustaną i ziemia trochę obeschnie to pewnie od wtorku - środy znowu zaroi się na polach od traktorów z rozsiewaczami.