- Nie chcę nawet myśleć o tym, że sytuacja z ukraińskim zbożem miałaby się powtórzyć po 15 września - a mówię tu nie tylko o zbożu z Ukrainy do Polski importowanym, ale również i o tym, które miało w założeniu jedynie przejechać tranzytem przez nasz kraj, a w rzeczywistości wobec braku jakiejkolwiek kontroli nad tym zjawiskiem, w ogromnej ilości pozostało w Polsce. Mówię także o tzw. zbożu technicznym, które nie podlegało jakiejkolwiek kontroli, bo żadna z inspekcji nadzorujących produkty spożywcze oraz materiał siewny nie ma w swoich kompetencjach kontroli czegoś tak osobliwego, jak zboże „techniczne”, które po tym, jak trafiło do Polski w jakiś przedziwny sposób na terytorium naszego państwa się rozpłynęło, co jest sytuacją niebywale skandaliczną – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski w jednym z niedawnych wywiadów.
- Jeżeli ta sytuacja miałaby się powtórzyć, to mówię zupełnie wprost: polskie rolnictwo tego nie wytrzyma. Trudno mi także sobie wyobrazić, że w kolejnych latach będziemy utrzymywali jako państwo wielkie dopłaty, które miałyby rekompensować rolnikom dochody utracone w wyniku wadliwie funkcjonującego rynku wewnętrznego. Gospodarstwa zaczną upadać i w efekcie upadnie polskie rolnictwo. A przecież to właśnie te gospodarstwa rolne są podstawą naszego bezpieczeństwa żywnościowego - a nie żywność do Polski napływająca z Ukrainy, czy też z innych kierunków. Pamiętajmy natomiast, że bezpieczeństwo żywnościowe jest obok bezpieczeństwa militarnego i energetycznego absolutnym fundamentem polskiej niepodległości i suwerenności. Jednak żeby te gospodarstwa mogły inwestować oraz odtwarzać produkcję, muszą wytwarzać i otrzymywać odpowiednie dochody, ponieważ jednorazowe dotacje na dłuższą metę niczego tutaj nie załatwią – podkreśla były minister rolnictwa w rozmowie z portalem fronda.pl.
Ukraińskie zboże jedzie do nas przez Niemcy?
- Nie przywiązywałbym znaczenia do retoryki naszego obecnego ministra rolnictwa, bo chociaż go lubię, to widać jednak wyraźnie, że jego zachowanie oraz sposób myślenia - coraz bardziej rolników irytuje. Potrzebna jest tutaj jednoznaczna decyzja premiera Mateusza Morawieckiego o tym, że po 15 września, kiedy to najprawdopodobniej Komisja Europejska podejmie decyzję o zniesieniu zakazu wwozu produktów rolnych z Ukrainy do Unii Europejskiej, Polska na tego rodzaju import się nie zgodzi, bo zgodzić się nie może. Taka decyzja państwa polskiego byłaby racjonalna i biorąca pod uwagę interesy polskiego rolnictwa. My oczywiście nie chcemy uniemożliwiać tranzytu ukraińskiego zboża przez terytorium Polski. Na marginesie całej sprawy warto jednak zauważyć, że na tym eksporcie z Ukrainy najbardziej zależy wielkim międzynarodowym korporacjom, a nie żadnym mitycznym rolnikom ukraińskim – wyjaśnia szef prezydenckiej rady ds. rolnictwa.
Należy też podkreślić, że transport lądowy ukraińskich płodów rolnych w zestawieniu z kierunkiem czarnomorskim i tak nie ma istotniejszego znaczenia. Jest znacznie droższy niż transport statkami z Morza Czarnego. W przypadku eksportu do Afryki i Azji Wschodniej niekonkurencyjne są także porty Morza Bałtyckiego, położone w znacznie większej odległości od głównych rynków zbytu. Ponadto w Polsce nie dysponujemy odpowiednią infrastrukturą umożliwiającą skuteczne przeprowadzenie tego rodzaju transportu - więc w sytuacji, gdyby to zboże ukraińskie ponownie miało wylądować w Polsce, będzie to po prostu oznaczało katastrofę dla polskiego rolnictwa. Przypomnijmy, że do momentu wprowadzenia kontroli elektronicznych, tranzyt z Ukrainy w żaden sposób nie był przez polską stronę kontrolowany. Kończyło się to tym, że zboże to ostatecznie, zamiast udawać się w dalszą drogę - lądowało w Polsce, zalewając nasz rynek. Miałem informacje od jednego z przewoźników, że dochodziło nawet i do takich sytuacji, w których importer proponował podstawienie samochodów na granicę ukraińską po to, by załadować je zbożem, następnie oplombowany konwój miał dotrzeć do granicy niemieckiej, a po zdjęciu plomb i zaświadczeniu, że minięto już granicę z Niemcami, na najbliższym rondzie transport ze zbożem miał zawracać i jechać z powrotem np. do Wrocławia – powiedział Ardanowski w rozmowie z Frondą.
Importerzy zarobili kilka miliardów złotych
- Na marginesie mogę przypomnieć, że wielokrotnie postulowałem, iż społeczeństwo ma prawo wiedzieć, co stało się ze zbożem ukraińskim, które pozostało na rynku polskim i kto na tym zbożu zarobił. Niestety z powodów mi nieznanych, nie ma zgody polskich władz na opublikowanie listy importerów tego zboża. Są w tej sprawie przedstawiane jakieś zupełnie bałamutne tłumaczenia, jakoby prawo na to nie pozwalało. A przecież nawet komisarz Janusz Wojciechowski, z którym w wielu sprawach się nie zgadzam, przyznał, że jest zgodne z prawem unijnym publikowanie nazw podmiotów, które zajmują się tego rodzaju handlem, jeśli jest to działalność szkodząca poszczególnym krajom członkowskim. A podkreślmy, że importerzy zarobili kilka miliardów złotych na imporcie produktów rolnych z Ukrainy. Ja, zresztą, kiedyś, jako minister rolnictwa, opublikowałem dwukrotnie listy importerów tuczników i mięsa do przetwórstwa oraz mleka surowego, wychodząc z założenia, że o tych firmach, które korzystały w ogromnym stopniu z pomocy państwa w postaci różnych dotacji i programów wsparcia inwestycji w przetwórstwie, a które nie chciały kupować surowców od polskich rolników, zarówno rolnicy, jak i konsumenci powinni wiedzieć – przekonuje poseł PiS.
- Sprawa dotyczy zresztą nie tylko ukraińskiego zboża, ale również rzepaku, słonecznika, oleju słonecznikowego czy mięsa drobiowego, a w ogromnym stopniu również owoców miękkich - z Ukrainy. Widać gołym okiem, jaki dramat przeżywają obecnie polscy producenci malin, truskawek, porzeczek czy wiśni. Sytuacja jest więc bardzo trudna, a Polska ma nie tylko prawo, ale i obowiązek bronić własnego rynku i polskiego rolnictwa. Wszyscy polscy konsumenci muszą być świadomi faktu, że bezpieczeństwo żywnościowe Polski zależy tylko i wyłącznie od polskich rolników, od istnienia polskich gospodarstw, a nie od zboża sprowadzanego z zagranicy – podkreśla Ardanowski w wypowiedzi dla Frondy.
Źródło: fronda.pl