Krajowa produkcja wieprzowiny spadła w ciągu 10 lat o 13%, a w tym czasie jej import wzrósł 4-krotnie. Bilans handlowy wieprzową jest ujemy na poziomie zbliżającym się do 2 mld., a krajowa produkcja wieprzowiny jest uzależniona od importu prosiąt i warchlaków. Jeszcze kilka lat temu Polska była znaczącym eksporterem wieprzowiny, obecnie jest 5. w UE jej importerem.
- Zmieniające się otoczenie produkcji rolnej wymaga od producentów rolnych nieustannego podnoszenia kwalifikacji, monitorowania zmian zachodzących na rynku żywnościowym oraz reagowania z wyprzedzeniem na zmieniające się uwarunkowania w sferze realnej i instytucjonalnej. Pogarszająca się z roku na rok pozycja konkurencyjna sektora wieprzowego w Polsce wymaga podjęcia szybkich i radykalnych działań ze strony wszystkich graczy na tym rynku. W ciągu kilku ostatnich lat na krajowym rynku trzody chlewnej nastąpiły radykalne zmiany – czytamy w raporcie „Wieprzowina – nowa perspektywa”, który został sfinansowany z Funduszu Promocji Mięsa.
Udział importowanych warchlaków w całej produkcji trzody chlewnej wynosi 40%
Krajowa produkcja wieprzowiny spadła w ciągu 10 lat o 13%, a w tym czasie jej import wzrósł 4- krotnie. Bilans handlowy wieprzową jest ujemy na poziomie zbliżającym się do 2 mld., a krajowa produkcja wieprzowiny jest uzależniona od importu prosiąt i warchlaków. Jeszcze kilka lat temu Polska była znaczącym eksporterem wieprzowiny, obecnie jest 5. w UE jej importerem. Na początku drugiej dekady obecnego wieku import żywych zwierząt do Polski był nieznaczący. Kolejne lata przyniosły odmianę sytuacji. W ciągu ostatnich pięciu lat nastąpił potężny wzrost importu zagranicznych warchlaków – głównie z Danii (ponad 85%), w mniejszym stopniu również z Holandii, Niemiec, Litwy. Udział importowanych warchlaków w całej produkcji trzody chlewnej wynosi 40%.
Producenci nabywający zagraniczne warchlaki podkreślają, że importerzy oferują duże, wyrównane wagowo partie prosiąt o wysokim statusie zdrowotnym. Na zmianę preferencji producentów trzody chlewnej wpływ ma rozdrobnienie produkcji trzody w Polsce, sprawiające trudności z nabyciem dużych partii prosiąt z polskich hodowli. Winę za wzrastający import żywych zwierząt ponoszą również zdarzający się nierzetelni sprzedawcy krajowych prosiąt, sprzedający prosięta o niskim statusie zdrowotnym. Sytuacja ta powoduje, że coraz większa liczba rolników zainteresowana jest kupnem prosiąt z importu, akceptując niejednokrotnie wyższe ceny zakupu niż za prosięta krajowe. Zdaniem hodowców wyższe ceny za zakup materiału z importu rekompensowane są bardzo dobrymi parametrami zdrowotnymi prosiąt, wysoką mięsnością, dużymi przyrostami dziennymi, niskim zużyciem pasz.
Wzrost ilości żywych zwierząt sprowadzanych z zagranicy wpływa na dalsze pogorszenie opłacalności krajowej produkcji, powodując kolejny sukcesywny spadek pogłowia macior i w konsekwencji liczby produkowanych prosiąt. To z kolei jest istotną przesłanką do kolejnego wzrostu importu. Odwrócenie tego trendu wymaga podjęcia działań zmierzających do przywrócenia produkcji wieprzowiny pozycji na rynku krajowym i światowym, jakie zajmowała jeszcze kilka lat temu. Aby to osiągnąć, konieczna jest aktualizacja nierealizowanych strategii i programów odbudowy produkcji trzody chlewnej. Strategia ta musi obejmować zarówno zaplecze techniczne, genetykę, jak i potrzebną do wydajnej produkcji wiedzę. Przyjęta w 2012 r. strategia odbudowy produkcji trzody chlewnej za punkt wyjścia z pogarszającej się sytuacji w hodowli przyjmowała konieczność stworzenia warunków do poprawy konkurencyjności krajowego materiału hodowlanego.
Zbyt duże rozdrobnienie produkcji
Różnice między wynikami rozrodu i odchowu prosiąt osiągane w krajowych gospodarstwach, a w gospodarstwach w krajach głównych eksporterów stale się pogłębiają. W Danii ilość prosiąt odsadzonych rocznie od lochy w przodujących farmach wynosi około 40 sztuk, w większości farm przekracza 33 sztuki. W Polsce jest to wynik niezmiernie rzadko osiągalny nawet przez przodujące gospodarstwa. Przeciętnie w Polsce ilość odsadzanych od jednej lochy prosiąt nie przekracza 20 sztuk. Według danych na czerwiec 2020 r. utrzymywanych jest u nas 794,8 tys. loch. Oznacza to, że efektywność produkcji krajowej jest o około 40% niższa od wyników uzyskiwanych przez duńskich hodowców.
Główną przyczyną tego stanu rzeczy jest wciąż zbyt duże rozdrobnienie produkcji. W małych gospodarstwach bardzo trudno o uzyskanie zadowalających wyników. Wydaje się więc, że wzrost znaczenia polskich prosiąt na krajowym rynku jest możliwy jedynie wtedy, gdy wspierane będą duże fermy nastawione na wysoko towarową produkcję warchlaków. Według szacunków EY poprawienie o połowę efektywności produkcji prosiąt w Polsce w stosunku do Danii, przy niezmienionej ilości loch, uniezależniłoby Polskę od importu warchlaków, przy założeniu utrzymania bieżącej wielkości produkcji wieprzowiny. Istotnym elementem tak znaczącego importu warchlaków przez polskich hodowców jest konieczność akceptacji dużej zmienności cen importowanych zwierząt. Skala wahań kosztów importu jest zależna od wielu czynników makroekonomicznych. Jednakże zagraniczni dostawcy prosiąt dynamicznie modyfikują ceny w zależności od koniunktury – zwiększają w okresach dobrej sytuacji na rynku i obniżają w okresie jej pogorszenia. W efekcie potencjalna dodatkowa marża branży, która mogłaby być wygenerowana w wyniku wzrostu cen surowca, zostaje de facto za granicą u producenta prosiąt. Polska stała się największym importerem duńskich prosiąt, prześcigając w tym Niemcy, co pokazuje, że to uzależnienie z roku na rok się pogłębia.
Kolejną barierą w odbudowie, są trudności w uzyskaniu wszelkich pozwoleń na budowę chlewni, zablokowanie eksportu z powodu afrykańskiego pomoru świń, a także zbyt mała skuteczność w zwalczaniu tej choroby. W wielu krajach na świecie, w tym w Unii producenci trzody chlewnej są wspierani poprzez wszechstronną pomoc państwa. Oferuje się im kursy szkoleniowe, dopłaty, korzystne rozwiązania dotyczące budowy budynków inwentarskich, a także pomoc instytucji naukowych. Według różnych szacunków szybkie opracowanie strategii rozwoju rynku trzody chlewnej i jej wdrożenie przynieść może w ciągu kilku lat wzrost wartości tego rynku nawet od 15 do 50 mld PLN. Poprawiłoby to sytuację dochodową nie tylko producentów trzody chlewnej, producentów pasz, środków produkcji oraz przetwórców. Szacunki te są niewątpliwie przesadzone w górę. Najprawdopodobniej uwzględniają one jedynie stronę przychodową, nie biorąc pod uwagę koniecznych wydatków. Odbudowa pogłowia loch wymaga kosztownych inwestycji, wydatków związanych z pracami nad poprawą genetyki, doradztwem i szkoleniami hodowców itp.
Ograniczyć import warchlaków
Przewidywany wzrost dochodów rolników i wartości eksportu może nastąpić dopiero za kilka lat. Nie oznacza to, że odbudowa pogłowia trzody chlewnej nie powinna stać się jednym z najważniejszych i najpilniejszych priorytetów polityki rolnej. Według analiz EY nakłady inwestycyjne konieczne do budowy nowych obiektów inwentarskich do prowadzenia hodowli zarodowej mogą sięgnąć ok. 3,5 mld PLN. Pozwoliłoby to w ciągu kilku lat znacząco ograniczyć import warchlaków i poprawiłoby strukturę przychodową i bezpieczeństwo polskich hodowców. Podjęte szybkie działania są warunkiem zahamowania tempa upadania gospodarstw, zajmujących się produkcją trzody chlewnej. Brak wdrożenia skutecznej strategii grozi pogarszaniem konkurencyjności tego sektora i szybkim wygaszaniem produkcji w większości gospodarstw produkujących trzodę chlewną. To z kolei spowoduje nie tylko pogarszanie się ujemnego salda handlu zagranicznego tą grupą towarów, ale także przełoży się na niekorzystne zjawiska w sektorach związanych z produkcją wieprzowiny (głównie w przemyśle paszowym i spożywczym). Szybkie działania promujące odbudowę efektywnych stad loch zwiększą także bezpieczeństwo żywnościowe w przypadku zagrożeń epidemiologicznych u naszych partnerów, czy zmian koniunkturalnych na europejskim i światowym rynku trzody chlewnej. Obecnie wysiłek hodowców powinien być skierowany na wypracowanie jak największej wartości dodanej do importowanych warchlaków.
Źródło: „Wieprzowina – nowa perspektywa” (kliknij aby przeczytać cały raport)/ Prof. dr hab. Andrzej Kowalski Instytut Rynków i Konkurencji Szkoła Główna Handlowa