Jak podaje Urząd Statystyczny w Bydgoszczy pogłowie trzody chlewnej w woj. kujawsko-pomorskim w grudniu 2020 roku wyniosło 1 142 695 sztuk. Dziesięć lat wcześniej było to aż 1 779 671. W ostatnich miesiącach tempo likwidacji hodowli świń w tym regionie przyspiesza, choć w tej części kraju nie odnotowano jeszcze ognisk i przypadków afrykańskiego pomoru świń, który wraz z niskimi cenami skupu żywca jest główną przyczyną kryzysu w polskiej produkcji trzody chlewnej.
Marcin Skalski w Zielonce (gm. Sośno) prowadzi rodzinne gospodarstwo, w którym zamierzał rozwijać produkcję wieprzowiny w cyklu zamkniętym. - Już nie chcemy zwiększać produkcji, bo nie zamierzamy dopłacać. Mamy 114 loch, chcieliśmy rozbudować chlewnię, by zmieściło się 180 loch. Ale obserwując to, co się dzieje na rynku, zmieniliśmy plany - zwierza się rolnik w rozmowie z Gazeta Pomorską. - Zamierzaliśmy nastawić się na produkcję prosiąt, no ale kto je od nas kupi, jeśli coraz więcej chlewni stoi pustych? – pyta gospodarz z Zielonki w rozmowie z Gazetą Pomorską.
- Rezygnuję z trzody, zboże sprzedam, będę miał mniej pracy i lepiej na tym wyjdę. Ale jest mi przykro, bo produkcją tuczników zajmowaliśmy się od pokoleń. Przyzwyczailiśmy się do świńskich górek i dołków, ale dziś wszystko stanęło na głowie, bo przez globalizację rynków sytuacja w Chinach albo w Niemczech decyduje o cenach za świnie z Kujaw! No i jeszcze zagrożenie afrykańskim pomorem świń sprawia na całym świecie coraz większe komplikacje. Mam tego dość! – stwierdza Marcin Skalski.
Pełna treść artykułu dostępna jest tutaj - kliknij.