- Jesteśmy dzisiaj pod ministerstwem rolnictwa po to, żeby nie wpuścić pracowników do gmachu resortu. My nie możemy pozbyć się świń ze stref czerwonych ASF, a urzędnicy ograniczyli nam sprzedaż z godziny na godzinę. Na rynku krajowym ceny żywca spadają, a import wieprzowiny rośnie. Jadąc tutaj do Warszawy widzieliśmy ciężarówkę za ciężarówką, chłodnię za chłodnią. Wszystko jedzie z Niemiec, zza Odry i wiozą tutaj wszystko czego nie mogą się pozbyć – mówił dzisiaj pod ministerstwem rolnictwa Michał Koszarek, działacz Agro Unii.
- Ceny żywca spadają, ceny pasz są wysokie, a co drugie gospodarstwo jest wygaszane, bo nie opłaca się tego wszystkiego robić – mówił podczas dzisiejszego protestu pod ministerstwem Michał Koszarek z Agro Unii. – Nie wiem dlaczego nie można sprzedawać świń ze stref czerwonych. To mięso jest tak samo zdrowe jak ze wszystkich innych stref, w tym ze strefy białej. Powiatowy lekarz weterynarii wprowadził jednak ograniczenia i wprowadził zakaz sprzedaży, chociaż Komisja Europejska jeszcze nie określiła rejonu zapowietrzenia i dzisiaj jest wszystko zablokowane. Żywiec jest badany przed sprzedażą, przechodzi wszystkie kontrole, a mimo to nie można sprzedać albo ceny lecą gwałtownie w dół. Dzisiaj nawet w białych strefach jest problem ze sprzedażą i trzeba czekać w kolejce po dwa tygodnie, żeby pozbyć się tuczników. W tym czasie świnie przerastają i trzeba je karmić drogą paszą. Jak przerosną, to wtedy cena spada o 0,50 zł/kg, bo to już towar drugiej klasy – jak twierdzą odbiorcy. Tańsza kiełbasa jednak nie jest z nich zrobiona. Wędliny są na tym samym poziomie cenowym niezależnie od tego czy za wagę żywą płacą nam 4 zł czy 6 zł/kg. Jak znowu rosną ceny żywca, to oczywiście w sklepie również.
Polski schabowy szybko zniknie z naszych stołów
- Dzisiaj zyskują tylko pośrednicy i importerzy. Gotowe mięso, gotowe wyroby, trafiają prosto na markety. Portugalia spuszcza do nas swoje szynki i kiełbasy. Niemcy, mając przyblokowany eksport do Chin i wszystko pchają do Polski. Tymczasem my, polscy hodowcy, dusimy się ze swoim towarem, który jest wysokiej jakości. Hodujemy jeszcze tradycyjnymi metodami, na zbożu i z białkiem polskiego pochodzenia, a nie wypędzone na antybiotykach, nienadmuchane. Jednocześnie nikt nie bada tego towaru z importu, podobnie jak warzyw. Coraz częściej zdarza się, że firmy przepakowują wędliny, przyklejają polską flagę i dodają, że towar konfekcjonowany w Polsce.
- Niewesoło robi się w Polsce z produkcją żywności. Będziemy konsumentem, a nie producentem. Polski schabowy szybko zniknie z naszych stołów. Nie dość że ASF, przepisy, które ograniczają hodowców, do tego dobija nas cena i polskich świń nie będzie. Wśród swoich znajomych widzę, że coraz więcej gospodarstw, nawet w cyklu zamkniętym, jest likwidowanych, bo nie spełniają wymogów, które narzucają nam ministerstwo i weterynaria. Dlatego dzisiaj zamknęliśmy bramę ministerstwa. Urzędnicy z tego budynku nam nie pomagają, a wręcz szkodzą – kończy Michał Koszarek.