Hodowcy świń zastanawiają się ile zakłady mięsne mają wieprzowiny w swoich chłodniach. Jeśli magazyny są pełne, to raczej nie należy spodziewać się rychłego wzrostu cen żywca. Na dodatek z rynku docierają sygnały o wzmożonym imporcie taniej wieprzowiny z Belgii jak również o przymiarkach do przywozu żywca z Niemiec, ze stref dotkniętych wirusem ASF. Są jednak również informacje, które mogą napawać optymizmem.
- Zarówno ceny w Niemczech i w Polsce pozostają bez zmian. Za Odrą płacą minimum 1,42 Euro za kg w klasie E, u nas natomiast stawki maksymalne oscylują w okolicach 6,40 (centralna Polska). Jak spojrzymy w przeszłość, to stawki takie płacone były w kiepskim roku 2018, przy czym ówczesne koszty produkcji, a szczególnie pasz były niższe (zboża paszowe były tańsze o ponad 20%!). Tak niekorzystna korelacja cenowa w tym roku sprawia, iż stawka, z której cieszyliśmy się 3 lata temu, jest dziś poniżej oczekiwań – stwierdza Bartosz Czarniak z Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej. - Dzieje się to dodatkowo w przededniu rozpoczęcia sezonu grillowego, w którym pokładamy duże nadzieje, tym bardziej iż rząd zdecydował się przedstawić harmonogram rozmrażania gospodarki i uruchamiania kolejnych gałęzi, w tym gastronomii. Pytanie zasadnicze: ile zakłady mają zapasów w chłodniach, by utrzymać obecne stawki i z jakim zapotrzebowaniem wyjdzie handel? Wszak rozpoczyna się okres komunijny, a także weselny (co też jest przewidziane w "rozmrażaniu"), co powinno zwiększyć popyt. Do tego bardzo sprawnie zaczyna iść proces szczepień, dzięki któremu mamy nadzieję na brak lub bardzo niewielkie obostrzenia covidowe jesienią – mówi Bartosz Czarniak o tym co może stymulować rynek do podwyżek cen świń rzeźnych.
- Tyle jeśli chodzi o nadzieje na lepsze ceny. Teraz o rzeczach, które co najmniej bulwersują. Stawki za żywiec w Belgii wynoszą obecnie około 0,94 Euro za kg. W krajowych zakładach stawki za żywiec wynoszą w przeliczeniu na europejską walutę 1,015 EUR/kg. Czyli stawki u naszego konkurenta są niższe, co sprawia, że otrzymujemy sygnały, iż zakłady uzupełniają braki nie na naszym podwórku, lecz posiłkują się importem. Jest to dla hodowców bardzo niekorzystna sytuacja, ponieważ jakakolwiek kolejna obniżka w skupach może być dla nas druzgocąca finansowo. Kolejny problem to Niemcy, a konkretnie pomysł minister rolnictwa Brandenburgii Axel Vogel (Zieloni), która zabiega, aby tuczniki ze stref objętych oddziaływaniem wirusa ASF, mogły być przewożone do Polski. Tłumaczy to relacjami między zakładami blisko granicy Polski i Niemiec. Jednakże nie pamiętam, by takie działanie było w drugą stronę... – zauważa hodowca.
- Jak zawsze na koniec coś optymistycznego. Dzień przed sesją VEZG odbyła się tzw. mała giełda, na której cena się nie zmieniła, lecz sprzedano wszystkie wystawione partie tuczników. Oznacza to, że ssanie na rynku jest i w perspektywie miesiąca, dwóch cena powinna znaleźć się na fali wznoszącej. Obyśmy tylko do tego momentu dotrwali i oby te prognozy były prawdziwe – żywi nadzieję Bartosz Czarniak.