Wg posłanki Doroty Niedzieli, Polska ewidentnie traci na prowadzonym na ogromną skalę tuczu nakładczym. Bezpowrotnie tracimy rodzimą genetykę, cierpi środowisko naturalne, a ekonomicznych korzyści dla rolników czy branży paszowej szczególnie nie widać.
- W sytuacji, w której w Polsce mamy tak ogromny, na niespotykaną skalę, przyrost tuczu nakładczego, to należy się zastanowić czy nie trzeba zmienić podejścia do tego tematu? To wiąże się z dużym importem trzody chlewnej. Ponosimy ogromne koszty środowiskowe tego procederu. Rolnicy w sytuacji ASF-u i w ogóle w trudnej sytuacji dla rolnictwa, godzą się na tę usługę jaką jest hodowanie prosiąt sprowadzanych z zagranicy. Wraz z nimi sprowadzana jest karma. Jest podpisany kontrakt i ten proceder uprawiają głównie zakłady przetwórcze. Skala tego odchowu tuczników w Polsce jest ogromna. Problem polega na tym, że żadne służby w Polsce nie monitorują tej sytuacji – mówiła podczas wczorajszej, sejmowej komisji rolnictwa Dorota Niedziela. - Raport Greenpeace o rolniczych zanieczyszczeniach środowiska zupełnie pomija tę grupę producentów. Niektórzy powiedzą, że sytuacja na wsi jest tak dramatyczna, że dla bezpieczeństwa niektórzy wolą przyjąć do odchowu warchlaki i nie zastanawiać się co będzie z ich obsługa weterynaryjną, z górką czy dołkiem świńskim, tylko za pewną stawkę odchowam i mam spokój. Problem jest bardzo duży. Po pierwsze to problem środowiskowy, a po drugie mamy do czynienia z dużym spadkiem stada naszych macior i materiału genetycznego. Wydaje się być absolutnie nieszczelna siatka inspekcji, które nadzorowały ten proceder. Od wielu lat zwracam się z interpelacjami, z prośbami o to żeby zmienić zapisy, albo kontroli, albo nadzoru na granicach, żebyśmy wiedzieli jaki procent trzody chlewnej w Polsce pochodzi z rodzimej hodowli, a jaki wjeżdża z zagranicy. Z moich interpelacji i odpowiedzi na nie wynika, że jest to ok. 8 mln importowanych prosiąt. Większość mięsa znajdującego się u nas na rynku to mięso pochodzące od sprowadzanych prosiąt, z którego w zasadzie polski rolnik ma niewiele i jest tylko pracownikiem obsługi tych świń i nic więcej. Ani polski przemysł paszowy, ani polski przemysł przetwórczy nic z tego nie mają – stwierdza posłanka Koalicji Obywatelskiej.