- Jeśli rolnicy widzą na polskiej granicy niemieckie transporty z tucznikami i innymi żywymi zwierzętami, to wobec braku możliwości sprzedaży, a już nie mówię o cenach w ubojniach, dostają białej gorączki. W tym roku import żywych zwierząt do Polski wyniesie ok. 10 mln sztuk. Jesteśmy największym w Europie importerem netto. To jest kpina – mówi Zbigniew Ajchler, poseł na Sejm poprzedniej kadencji i hodowca trzody chlewnej z Wielkopolski.
- Nie dziwi mnie, że rolnicy jadą na granicę, żeby sprawdzić co się dzieje nocą. To wynika z tego, że w dalszym ciągu jest nierozwiązany problem niewielkiej ilości pracowników weterynarii i służb administracyjnych do tego merytorycznie przygotowanych – mówił podczas grudniowej, sejmowej komisji rolnictwa Zbigniew Ajchler.
- Chciałbym zapytać też pana ministra, dlaczego ta pomoc w związku z pandemią covid-19 dla producentów trzody chlewnej w cyklu otwartym jest tak żenująco niska. Czy pan wie, że 23,8 tys. zł to dobra rekompensata, ale dla producentów z 200 sztukami. Są jednak zakłady, które produkują po 15 tys. sztuk. Jeśli budżet państwa przeznacza 2 mld zł na telewizyjną propagandę, to nie ma wytłumaczenia, że nie ma dla rolników. Swoją potęgę zbudowały ogromne produkcje, wytwórcy pasz i inne, a rolnictwo zostało daleko w tyle. (..) Dodatkowo jeśli teraz, w tak trudnym momencie, narzucicie na rolników dodatkowe wymagania wynikające z Zielonego Ładu, to ci gospodarze chyba oszaleją ze złości. Są opracowania amerykańskiego departamentu rolnictwa, które wprost wskazują, że będzie to wiązało się z ograniczeniem produkcji i mniejszą opłacalnością – mówił Ajchler.
- Dzisiaj w kolejkach do ubojni, w związku z covid-19 i ASF, około miliona sztuk świń czeka na ubój. To efekt zatorów powstałych w łańcuchu dostaw. Dlaczego nie ma jeszcze dopłaty do różnicy cen powstałych w wyniku utworzenia stref ASF? Przecież to są straty, które nie są zależne od rolników. Gdzie jest odpowiedzialność państwa w tym temacie? – pytał ministra rolnictwa były poseł.
- Jeszcze jedna rzecz, którą chce powiedzieć. Chiny – państwo, które rozdaje karty. Robią taką rzecz, że w ciągu najbliższego roku, może dwóch lat, będą samowystarczalni w zakresie produkcji wieprzowiny. Czy wyobrażamy sobie, co nastąpi jeśli oni przestaną importować z innych rynków? Japonia dopłaca do produkcji ryżu gigantyczne środki. Rząd mógłby gdzie indziej kupić, taniej, ale dba o swoich rolników dopłacając duże pieniądze. Nasi rolnicy są w strasznej pozycji. Nie mają udziałów w przetwórniach i spółkach - jesteśmy rolnictwem rozdrobnionym. Dlaczego w Polsce ceny na rynku mięsa zależne są od giełd duńskich i niemieckich, które są wyznacznikiem tygodniowej ceny? Przykładem jest Austria. Państwo zdecydowanie mniejsze od Polski, a utworzyli swoją własną giełdę mięsną. Dlaczego tego nie można zrobić w Polsce? W naszym wielomilionowym narodzie sami musimy sobie tworzyć ceny, a nie patrzeć na to co robią Duńczycy czy Niemcy. Bardzo ważny jest narodowy holding spożywczy. Jest ustanowiony pełnomocnik w zakresie tworzenia tego holdingu, ale prace przebiegają zbyt wolno. Jeśli nie będzie większego wsparcia dla rolników, to po kotlety będziemy jeździć do Berlina, a na golonkę nie będzie nas stać. Po co inne państwa finansują swoje rolnictwo? Dlatego, że nie można uzależnić się od importowanej żywności, która może okazać się w pewnym momencie bardzo droga – zakończył Zbigniew Ajchler.