- Rozumiem, że ze względu na duży napływ świń z zagranicy, zakłady widzą szansę na zwiększenie sobie marży i zakup o wiele tańszego materiału, jednakże jest to droga donikąd na dłuższą metę. Po pierwsze, cena ta nie zapewnia hodowcom nawet minimum opłacalności produkcji, a w takiej chwili większość rolników zaczyna liczyć, w jak długim okresie może pozwolić sobie na dokładanie do interesu czekając na lepsze czasy – opisuje aktualną sytuację rynkową Bartosz Czarniak z Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.
- Po wtorkowej licytacji ISW (7 lipca – przyp. red.), gdzie nie sprzedano ani jednej wystawionej sztuki, i to pomimo wystawionej niskiej ceny (1,53 Euro za kg w klasie E), spodziewaliśmy się wysokich obniżek na tzw. dużej giełdzie. Tak też się niestety stało i na ostatniej sesji zrzeszenie VEZG obniżyło cenę rekomendowaną aż o 13 eurocentów do poziomu 1,47 euro za kg w klasie E. Spoglądając na wykres, stawki takie oferowane były ostatnio w 2018 roku, który należał do najgorszych dla branży. Przyczyną jest oczywiście problem ze zbytem niemieckich tuczników w związku z niedziałającymi dużymi zakładami ubojowymi u naszych zachodnich sąsiadów, które zmagają się z chorobą COVID-19 wśród pracowników ubojni. W ślad za Niemcami poszły niestety i nasze zakłady. Tam, gdzie obowiązuje mityczna już właściwie tzw. "cena niemiecka", oferuje się rolnikom 6,35zł za kg w klasie E (faktyczna cena w Niemczech wynosi w naszej walucie 6,58). Cena ta, choć sporo niższa od tej 3 miesiące temu, to zapewnia dochodowość produkcji. Niestety, już jakiś czas temu mówiło się o tym, że umowy na "ceny niemieckie" są skasowane i zakłady nie są obecnie zainteresowane odnawianiem ich. W efekcie zmuszeni jesteśmy sprzedawać swoje zwierzęta po cenie wolnorynkowej, która jest niższa o 75 groszy i wynosi zaledwie 5,6zł! Mało tego, cena ta obowiązuje przy pełnych samochodach i do tego gwarantowana jest tylko do piątku (do wczoraj – przyp. red.). Rozumiem, że ze względu na duży napływ świń z zagranicy, zakłady widzą szansę na zwiększenie sobie marży i zakup o wiele tańszego materiału, jednakże jest to droga donikąd na dłuższą metę. Po pierwsze, cena ta nie zapewnia hodowcom nawet minimum opłacalności produkcji, a w takiej chwili większość rolników zaczyna liczyć, w jak długim okresie może pozwolić sobie na dokładanie do interesu czekając na lepsze czasy. Wszystkie sygnały napływające ze Świata, mówią póki co o dużym zapotrzebowaniu na wieprzowinę, szczególnie na rynku chińskim, jednakże nowe ogniska koronowirusa skutecznie zaburzają przepływy surowców i towarów oraz nienaturalnie zbijają ceny. Trzeba też zauważyć dziwne zachowanie samych Chin, gdzie wystąpiły pierwsze przypadki COVID-19 i kraj ten nadal boryka się z tą chorobą, a przy okazji blokuje import mięsa z rejonów, gdzie leżą zakłady mięsne z wykrytymi przypadkami koronawirusa. Niestety, nie można też jednoznacznie stwierdzić w jaki sposób się przemieszcza wirus - czy na mięsie również, czy też nie. Należy mieć jednak nadzieję, że szybko stworzą się nowe kanały handlowe prowadzące do Państwa Środka i ponownie powrócą opłacalne stawki - Bartosz Czarniak z Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.