W chlewni w Osthausen (Turyngia) 28-letni rolnik doprowadził do śmierci ok. 2000 świń, które konały w męczarniach. Sprawa ujrzała swiatło dzienne dopiero w kwietniu ub. r. Pojedyncze martwe świnie pozostawały w chlewni od 2015 roku, ale większość z nich prawdopodobnie padła w miesiącach jesienno-zimowych w 2017 r., o czym świadczą różne stopnie rozkładu. Ślady kanibalizmu wskazują, że większość z nich padła z głodu.
Jak donoszą niemieckie media, prokurator w Würzburgu zdecydował się skierować zarzuty wobec rolnika z powodu naruszenia ustawy o ochronie zwierząt. Maksymalna kara przewidziana przez prawo wynosi trzy lata więzienia. Dopiero niedawno sąd w Ulm zajął się tą sprawą pod kątem tego rodzaju przestępstwa.
Co więcej, w marcu sąd administracyjny w Würzburgu orzekł, że rolnik nie musi płacić za utylizację tusz, ponieważ administracja okręgowa popełniła błąd proceduralny. Pod koniec kwietnia ubiegłego roku lokalny samorząd poprosił rolnika o usunięcie martwych świń i zdezynfekowanie dwóch budynków stodoły, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się chorób zwierząt i szkodników. Gdy hodowca trzody chlewnej ogłosił, że nie jest w stanie tego zrobić, gmina przejęła ten obowiązek i zleciła zadanie firmie zajmującej się gospodarką odpadami, obciążając kosztami właściciela stada. Ze względu na konieczność szybkiej reakcji, samorząd zdecydował się na wyłonienie wykonawcy bez przetargu. Usługę wyceniono na 200 tys. euro, a rolnik odwołał się od tej decyzji sugerując, że kwota ta została zawyżona przynajmniej sześciokrotnie. Sąd Administracyjny zgodził się z punktem widzenia rolnika i przyznał, że urzędnicy dysponowali wystarczającą ilością czasu na znalezienie znacznie tańszego oferenta w drodze przetargu.
Na rozprawie, w której powód nie stawił się osobiście, pojawiło się po raz pierwszy więcej szczegółów na temat dochodzenia policji i pionu weterynaryjnego. Wiadomo między innymi, że pojedyncze martwe świnie pozostawały w chlewni od 2015 roku. Większość z nich prawdopodobnie padła w miesiącach jesienno-zimowych w 2017 r., o czym świadczą różne stopnie rozkładu. Ślady kanibalizmu wskazują, że większość z nich padła z głodu.
Jak takie cierpienie zwierząt mogło pozostać niezauważone przez długie miesiące? Mieszkańcy wsi Osthausen, oddalonej o kilkaset metrów od feralnej chlewni, stwierdzili, że od tygodni nie widzieli nikogo w tym gospodarstwie. Ponieważ z zewnątrz nie było słychać dźwięków, zakładano, że stoi pusty. Gdy skandal ujrzał światło dzienne, rolnik został zmarginalizowany przez lokalną społeczność. Jak relacjonują niemieckie media, gospodarstwo nie cieszyło się dobrą opinią nawet przed wszczęciem postępowania.