Mimo że afrykański pomór świń występuje w Belgii jedynie w populacji dzików, to jednak tamtejszy eksport wieprzowiny zmniejszył się o połowę. Spadek cen stanowi duże obciążenie dla lokalnych producentów świń i nie wydaje się, aby istniały szanse na szybką poprawę. W wyniku wybuchu ASF, belgijski przemysł trzody chlewnej jest prawie zrujnowany finansowo. Kraj ten ma wskaźnik samowystarczalności na poziomie 225% i dlatego jest silnie uzależniony od eksportu. Ze względu na restrykcje handlowe, około 80% eksportu pozostanie w Unii Europejskiej, a Niemcy, Polska i Holandia będą największymi partnerami handlowymi. Wywóz wieprzowiny do krajów trzecich (poza UE) praktycznie zamarł.
Data 13 września 2018 r. pozostanie w pamięci wielu belgijskich producentów świń. Był to dzień, w którym wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF) znaleziono u martwego dzika w lesie Ardennes, w południowej prowincji belgijskiej Luksemburg. Głównym pytaniem było „jak”? Początkowo podejrzewano, że stało się to za udziałem żywności wyrzuconej przy drodze przez osoby podróżujące ze wschodniej Europy. Szybko pojawiła się również alternatywna teoria, że jeden z zainfekowanych dzików został sprowadzona z Polski lub Czech, a następnie został wypuszczony do belgijskich lasów. Ta teoria wydaje się teraz bardzo prawdopodobna. Na początku lutego aresztowano leśnika i jego syna, którzy mogli dopuścić się tego czynu. Nie jest jednak łatwo wykazać rzekome polskie lub czeskie pochodzenie dzika przy użyciu technologii DNA. Według Paula Cerpentiera, wiceprezesa belgijskiego General Farmer's Syndicate (ABS), cała populacja dzików w południowej Belgii (znanej również jako Walonia) pochodzi ze stada, które zostało przywiezione z Polski na początku XX wieku.
Na początku 2019 r. wyglądało na to, że całkowita liczba zainfekowanych dzików stopniowo się zmniejsza. Odkrycie jednej zarażonej tuszy na granicy wewnętrznej strefy monitorowania i doniesienie o 79 martwych zarażonych zwierzętach tydzień później, pokazało, że sytuacja nie do końca znajduje się pod kontrolą. W połowie marca było już 668 zainfekowanych dzików, a odłowiono około 1700.
Wouter Wytynck, sekretarz grupy sektorowej Pigs w Belgian Farmers Association, wyjaśnia, że nie wiadomo dokładnie, ile dzików jest w Ardenach. Początkowo oszacowano, że na zakażonym obszarze było 4000 dzików, ale teraz mówi się o 6 000, a obszar na którym występują jest duży oraz trudno dostępny i jest wielce prawdopodobne, że w lasach jest dużo więcej zarażonych tusz. Ponadto Belgowie obawiają się, że część zainfekowanych dzików poradzi sobie z wirusem i będzie odpornym nosicielem.
W wyniku wybuchu ASF belgijski przemysł trzody chlewnej jest prawie zrujnowany finansowo. Kraj ma wskaźnik samowystarczalności na poziomie 225% i dlatego jest silnie uzależniony od eksportu. Około 80% eksportu pozostanie w UE, a Niemcy, Polska i Holandia będą największymi partnerami handlowymi. Jednak w wyniku ASF handel z krajami trzecimi (poza UE) praktycznie zamarł. Wpływ na eksport do Holandii i Niemiec ma również fakt, że nabywcy z holenderskich i niemieckich rzeźni często chcą na piśmie potwierdzenia, że mięso nie pochodzi z Belgii. To powoduje, że rzeźnie nie chcą płacić rynkowych stawek za belgijskie świnie.
Obecna sytuacja jest niezwykle trudna dla wielu producentów świń. Zarówno w Belgian Farmers Association, jak i w ABS, coraz częściej znane są przypadki gospodarstw, które zawarły umowę kredytową z firmami paszowymi, ponieważ nie są już w stanie płacić rachunków. Koen Bernaerts jest przewodniczącym grupy sektorowej Pigs w Belgian Farmers Association. Jest również sekretarzem współpracy przy przetwarzaniu obornika. Zauważa, że gospodarstwa coraz częściej wpadają w tarapaty finansowe. - Kolejne gospodarstwa płacą rachunki z opóźnieniem. Widzieliśmy również pierwsze pytanie o przedłużenie warunków płatności. W tej grupie znajdują się gospodarstwa o dobrej reputacji, gospodarstwa, które zawsze radziły sobie dobrze – stwierdza Bernaerts.
Belgijscy producenci mogą jednak liczyć na wsparcie państwa, W międzyczasie ministerstwo rolnictwa stworzyło tymczasowy fundusz gwarancyjny dla gospodarstw, które mają poważne trudności finansowe. Do 31 maja 2019 r. gospodarstwa mogą ubiegać się o wsparcie, jeśli wykażą oczywiste szkody spowodowane ASF. Maksymalne przedłużenie funduszu wynosi siedem lat, a gwarancja trwa trzy lata. Dla producentów świń zmniejszono w ub. r. o połowę składkę na fundusz zdrowia zwierząt,
Ogniska ASF do tej pory były ograniczone do prowincji Luksemburg na głębokim południu Belgii. Do końca września 2018 r. Obszar ten posiadał 58 gospodarstw, z czego 3 były profesjonalnymi fermami świń. W sumie utrzymywano tam 4150 świń. Wszystkie te zwierzęta zostały zabite, a właściciele gospodarstw rolnych otrzymali rekompensatę z wkładu z funduszu zdrowia zwierząt. Ponadto wypłacono im rekompensatę za to, że ich budynki pozostają puste.
Wraz ze wzrostem liczby znalezionych tusz dzików słabnie nadzieja na poprawę sytuacji w krótkim okresie. Niedawno odbyły się rozmowy między Belgią, Holandią, Niemcami i Chinami na temat warunków, które umożliwią eksport w sytuacji gdy ASF występuje na terenie tych państw tylko u dzików. To może w jakiś sposób uratować Belgów. Będzie to jednak wymagało ogromnego lobbingu, zanim taka umowa zostanie parafowana i pierwszy transport wieprzowiny pojedzie do Państwa Środka. W najbardziej optymistycznym scenariuszu byłby to sierpień. Do tego dochodzą rozmowy na temat regionalizacji.
Dodajmy, że zaraz po wrześniowych wybuchach ceny tuczników w Belgii spadły o 0,08 EUR/kg w porównaniu z zagranicą. Obecnie różnica cen w porównaniu z innymi krajami europejskimi wynosi nadal około 0,04 EUR lub 0,05 EUR.
W świetle powyższego materiału, opublikowanego na portalu Pig Progress, wypada zadać pytanie: w jakie sytuacji są zatem polscy producenci trzody chlewnej, którzy od kilku lat zmagają się z wirusem ASF lub są nim regularnie straszeni? Jeśli Belgowie są w ruinie, to jak swoją sytuację ma nazwać polski hodowca?