Czas wspomnień, czas refleksji….

prof. Piotr Tryjanowski
fot. pixabay.com

Czy należy poznawać historię, która ponoć – przewrotnie dodaję - nigdy nikogo niczego nie nauczyła, bo i tak nic nie zdarza się dwa razy? A jednak historia nas dopada, nawet w badaniach naukowych.

 

Jakiś czas temu, kiedy z kolegami baczniej przyglądaliśmy się temu, co praktycznie zostało po owcach w Wielkopolsce, z zaskoczeniem zauważyliśmy, że może nawet nie być owiec i owczarstwa, a efekt użytkowania terenu przez owce pozostał. Jest zapisany w glebie i roślinności. Zapewne też w zwierzętach, na przykład niektórych gatunkach ptaków, ale te badania ciągle pozostają na liście prac do wykonania. Nasze wyniki opublikowaliśmy w specjalistycznym międzynarodowym czasopiśmie Plant, Soil and Environment nadając nieco przewrotny tytuł nawiązujący do pop-kultury: Milczenie owiec?

 

Dlaczego miałyby milczeć? Ano dlatego, że ich praktycznie nie ma, albo jest znacznie mniej niż przed laty. W latach 80-tych Polska była owczarską potęgą i niektóre źródła wspominają nawet o 5 mln owiec, z czego dziś zostało nieco ponad 200 tys. sztuk. W porządnym owczarskim gospodarstwie, oprócz budynków i pastwisk, znajdował się okólnik - ogrodzony teren, na który spędzano stada, np. dla ich przeglądu. W praktyce oznaczało to stłoczenie zwierząt na niewielkiej przestrzeni, tratowanie i zgryzanie roślin do gołej ziemi, i bardzo intensywne nawożenie. Czy po latach braku owiec jest jakiś ślad ich przyrodniczej działalności? Postanowiliśmy to sprawdzić (autor tego tekstu i dr hab. Ryszard Steppa z Uniwersytety Przyrodniczego w Poznaniu) wraz z kolegami z Instytutu Botaniki PAN w Krakowie (dr Przemysław Kurek, obecnie pracujący na UAM w Poznaniu) i z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie (dr Grzegorz Grzywaczewski). Opuszczone miejsca po owcach okazały się oazami bioróżnorodności, choć nieco zdominowanymi przez kilka gatunków, takich jak szczaw i pokrzywa, czy przytulia czepna. Stare okólniki są zapuszczone nieużytkowane, a to służy roślinom dwuletnim oraz bylinom, które nie tolerują koszenia i orki, podstawowych zabiegów agrotechnicznych na okolicznych polach i łąkach. Wypowiadając się na temat naszych badań dla serwisu http://naukawpolsce.pap.pl podkreśliłem także szersze konsekwencje zmian roślinności i ich znaczenie na przykład dla ptaków: Jeśli zdąży tam wyrosnąć tarnina, od razu pojawi się gąsiorek. Jeśli są rośliny ruderalne, to będzie kląskawka. Uznałbym ją za gatunek typowy i mam wrażenie, że owczarnie pomogły w jego ekspansji. Jeśli w granicach takiego gospodarstwa znajduje się duży plac, to można tam spotkać i dzierlatkę, i białorzytkę. Zaskoczyło nas jeszcze, że blisko starych owczarni prawie wszędzie pojawia się lęgowa kania ruda.

 

Ta stara owczarsko-środowiskowa historia we mnie żyła. W zasadzie przez przypadek trafiła do mnie książeczka Witolda Alkiewicza Wspomnienia starego owczarza (Drogi Dziekanie, Mój Imienniku – bardzo dziękuję za trafiony prezent!). A choć staram się krytycznie czytać praktycznie wszystko co dotyczy owiec w Polsce o zacięciu przyrodniczym, to się zastanawiałem czy wydawanie takich wspomnień po latach, bez zupełnego nawiązania do teraźniejszości ma sens? Od razu odpowiem – ma, i to ogromny! Po prostu pokazuje drogę jaką przeszło nie tylko owczarstwo, zootechnika, ale i cały krajobraz rolniczy. Cieszy, że książka dotyka problemów owczarstwa na nizinach, konkretnie w Wielkopolsce. Świetnie uzupełnia wizję podejścia ekosystemowego i może być wykorzystane do promocji coraz dynamiczniej rozwijającej się działki ekologii historycznej. Omówiono historię owczarstwa, głównie merynosowego, ale spoglądając na ludzi, naukowców i praktyków, ale i zwierzęta, ich możliwości reprodukcyjne, łatwość w hodowli, współpracę z owczarzami. Alkiewicz sięgając aż do wydarzeń sprzed I Wojny Światowej przeprowadza nas do złotego wieku owczarstwa w latach 70-tych XX wieku. Załączone zdjęcia umożliwiają sobie wyobrażenie sytuacji sprzed lat.

 

Dla porządku dodam, że książkę uzupełniono informacjami o jej Autorze, jego dorobku i podejściu do pracy! Alkiewicz kończy książkę cytatem zasłyszanym od Moczarskiego: Hodujcie hodowców! Wysoko postawiona poprzeczka, ale wiem, że dobry hodowca – nie tylko owiec – to skarb dla nas konsumentów i skarb dla środowiska przyrodniczego.

 

Omawiana książka:

Alkiewicz, W. (2017) Wspomnienia starego owczarza. Polskie Towarzystwo Zootechniczne, Warszawa.

Dodatkowa literatura:

Kurek, P., Steppa, R., Grzywaczewski, G., &Tryjanowski, P. (2016). The silence of the lambs? Plant diversity in abandoned sheep pens. Plant, Soil and Environment62(1), 1-8.

prof. Piotr Tryjanowski
Autor: prof. Piotr Tryjanowski
Dyrektor Instytutu Zoologii w Poznaniu; zajmuje się funkcjonowanie krajobrazu rolniczego. Bada przede wszystkim ptaki, płazy i ssaki. Szczególnie zainteresowany interakcjami zwierząt dzikich i udomowionych. Miłośnik tradycyjnego pasterstwa, owiec, serów i win Środkowej Europy.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.   Wszystkie artykuły autora
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz