Czy polska wołowina podbije rynek chiński?

Paweł Hetnał

Według prezesa Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, Jacka Zarzeckiego, sytuacja na krajowym rynku wołowiny jest stabilna, co jest efektem m.in. płynnie przebiegającego eksportu do krajów muzułmańskich. Pojawia się wiele optymistycznych dla branży scenariuszy, które związane są głównie z rosnącym wywozem tego mięsa do krajów azjatyckich. Na celowniku jest m.in. rynek chiński.

 

- Spadł import cieląt do Polski. Część zakładów mięsnych w Polsce nie chce kupować bydła opasowego z zagranicznymi kolczykami. Stawiają na bydło urodzone w kraju. To oczywiście zależy od polityki zakładu. Spotkałem się osobiście z takimi przypadkami, że zakłady wolą kupować bydło, które jest urodzone w Polsce. Często to wynika z jakości towaru. Rolnicy coraz rzadziej kupują cielęta z importu, ponieważ stan zdrowotny tych zwierząt jest często opłakany. To wiąże się z dużymi nakładami na leczenie tych zwierząt i rolnicy wolą opasać bydło urodzone w Polsce – mówi Jacek Zarzecki - prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego, którego poprosiliśmy o ocenę aktualnej sytuacji na rynku bydła rzeźnego:

 

Konkurować nie tylko ceną, ale też jakością

 

Wprawdzie eksport wołowiny nam nieco spadł w zeszłym roku, ale nie jest to spadek na tyle dotkliwy, by miał wpłynąć na oferowane przez zakłady ceny. Rolnicy otrzymali też dopłaty bezpośrednie i wypłacana jest pomoc covidowa dla hodowców bydła. Pamiętajmy, że końcówka roku to był duży eksport wołowiny do Izraela, a ceny eksportowe są lepsze niż w 2019 r. Na rynku pojawiają się tacy gracze jak Uzbekistan, który zamawia żywe zwierzęta, rośnie eksport do Japonii, gdzie wywóz jest większy o kilkanaście procent. Także pojawiają się kolejne rynki zbytu, która na rynku zaczyna konkurować nie tylko ceną, ale również jakością.

 

Ważne na teraz jest dla naszej branży otwarcie nowych rynków lub powrót na rynki, które windują te ceny. Rok 2018 był dla polskiej wołowiny tak dobry, ponieważ potężne ilości wołowiny eksportowaliśmy do Turcji. Niestety, od dwóch lat to są minimalne ilości.

 

Polska wołowina w Chinach?

 

Należy podkreślić działania Głównego Lekarza Weterynarii i ministerstwa rolnictwa w zakresie promocji polskich produktów rolno-spożywczych. Cały czas ustalane są wzory nowych świadectw weterynaryjnych i tutaj współpraca pomiędzy branżą, a urzędnikami jest bardzo dobra. Są reakcje na bieżąco, jeśli trzeba ustalać jakieś nowe świadectwa.

 

Mam nadzieję, że to będzie dobry rok dla polskiej produkcji żywca wołowego. Zmagamy się wprawdzie z różnymi kłopotami, jak choćby Brexit. Są problemy z dokumentami, ale pomimo papierologii nadal eksportujemy tam wołowinę. Ponadto liczymy, że w końcu uda nam się zdobyć rynek chiński. To największy importer wołowiny na świecie. Polityka ministerstwa rolnictwa jest taka, żeby rozmawiać z poszczególnymi regionami i miastami. Tam mieszka po kilkanaście milionów ludzi i to chyba jest dobry kierunek. Ja jestem optymistą patrząc na tempo uzgadniania świadectw weterynaryjnych. Takie uzgodnienia aktualnie trwają z Libią. Pamiętajmy, że spożycie wołowiny w krajach muzułmańskich, tam gdzie wymagany jest ubój religijny jest stałe, stabilne i będzie przynosiło zyski. Kraje Afryki Północnej to niezwykle ważne rynki dla naszej wołowiny.

 

Stabilnie i bez większych zagrożeń

 

Innym czynnikiem wpływającym na aktualny stan polskiej branży wołowej jest stabilne spożycie tego mięsa w kraju. Nie mamy wprawdzie jeszcze pełnych danych za 2020 r., bo brakuje informacji z dwóch ostatnich miesięcy, ale raczej spadku nie będzie, a może być nawet niewielki wzrost spożycia. My musimy skupić się na transparentności i poprawie jakości. Tutaj ważną role będzie odgrywał projekt paszportyzacji żywności.

 

Ceny na krajowym rynku trzyma nam eksport i ubój religijny. Kolejne podwyżki cen wołowiny mogą nadejść wraz z otwarciem branży gastronomicznej w Europie. Tutaj jestem umiarkowanym optymistą, ale to sprawy na które nie mamy wpływu. Większych zagrożeń dla stabilności rynku nie widzę.

 

Pośrednik mógłby podpisać cokolwiek bez żadnych konsekwencji

 

Obecnie rozmawiamy o planie strategicznym dla wspólnej polityki rolnej i próbie połączenia dobrostanu zwierząt z oświadczeniem, że zwierzę nie zostanie poddane ubojowi rytualnemu. Premiowani mają być rolnicy, którzy przedstawią stosowne oświadczenie, że taki ubój nie będzie stosowany. Nie ma zgody naszego sektora na takie połączenia. Rolnik nie może odpowiadać za coś czym się nie zajmuje. Rolnik nie zajmuje się ubojem, a odpowiada wyłącznie za dobrostan zwierząt w swoim gospodarstwie. Hodowca nie ma możliwości decydowania o tym w jaki sposób jego zwierzę zostanie uśmiercone. Takie przepisy doprowadziłyby do spekulacji pośredników, którzy wiedząc, że rolnik oczekuje od nich oświadczenia, mogliby obniżać cenę. Jak wiadomo wołowina pochodząca z uboju religijnego ma wyższą cenę, a takie praktyki mogłyby zwiększyć marżę pośredników kosztem cen uzyskiwanych przez hodowcę. Egzekwowanie takiego przepisu nie jest w żaden sposób weryfikowalne, ponieważ nie ma żadnego rejestru ubojów religijnych. Pośrednik mógłby podpisać cokolwiek bez żadnych konsekwencji. 

Paweł Hetnał
Autor: Paweł Hetnał
Paweł Hetnał – absolwent Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Wieloletni dziennikarz portali i gazet lokalnych z terenu Podbeskidzia.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz