- Rządzący nawijają nam tylko makaron na uszy. Ostatnio minister obudził się, że trzeba przeprowadzić depopulację dzików. A gdzie jakieś wiążące decyzje, gdzie jakaś specustawa? Przecież można wprowadzać ustawy w jedną dobę. Od tego zależy przyszłość naszych rodzin, gospodarstw i dużych pieniędzy z trzody chlewnej jakie wpływają do budżetu państwa. Władzo, obudź się, bo za chwilę będzie za późno! - usłyszeliśmy dzisiaj w słuchawce telefonu redakcyjnego. To głos rozwścieczonego rolnika z północnej części wielkopolski, który (jeszcze) zajmuje się hodowlą trzody chlewnej.
- Byłem u mnie w powiecie na zorganizowanym przez starostę spotkaniu na temat ASF. Śmiech na sali. Zrobiono nam wykład o bioasekuracji, o której rolnicy wiedzą już chyba wszystko. Później szuka się tylko uchybień w gospodarstwie, żeby tylko nie wypłacono odszkodowań. Mydli się nam oczy o odstrzale sanitarnym, który spowoduje, że tych dzików będzie mniej może o 40 sztuk. Tyle to mi jednorazowo z kukurydzy wylatuje. Tu trzeba wprowadzić natychmiastowy i bezwzględny odstrzał dzików. Myśliwi to hobbyści, którym nie zależy na podjęciu zdecydowanych działań. Jeżeli oni tego nie mogą zrobić, to trzeba wprowadzić do akcji wojsko. Ale jak to wojsko? Pytali mnie. Tak wojsko i bezwzględny zakaz wstępu do lasu dla postronnych, żeby nie roznosić wirusa na wszystkie strony świata. Wojsko ma narzędzia do tego żeby rozprawić się z dzikami. Tu na szali stawia się kilka, może kilkanaście tysięcy dzików, wobec kilkuset tysięcy świń. Jeżeli ktoś będzie przeszkadzał w polowaniach, to trzeba mu wlepić wysoki mandat. Trzeba natychmiast wprowadzić radykalne działania, bo samo stawianie płotów nic nie da. Weźcie się do roboty rządzący, bo przy tym sposobie walki z ASF-em już niedługo świnie w Polsce będzie można tylko zobaczyć w zoo, albo w Danii lub Niemczech. Potrzebne są radykalne i natychmiastowe działania, a nie spotkania, pogadanki i obiecanki o depopulacji dzików – stwierdził rolnik z Wielkopolski.
