Kapitał zagraniczny traktuje Polskę jak kraj kolonialny. Fermy przemysłowe zabijają polskie rolnictwo

Redakcja
fermy przemysłowe, kolonializm

- Dla mnie nie ulega żadnej wątpliwości, że fermy wielkoprzemysłowe to jest ślepa uliczka rozwoju polskiego rolnictwa. O wpływie na zdrowie ludzi już była mowa. Trzeba również wspomnieć o negatywnym wpływie na gospodarstwa rodzinne. Duże fermy często stanowią nieuczciwą konkurencję dla gospodarstw rodzinnych, chociażby przez to, że taka produkcja jest skoncentrowana, schemizowana, prowadzona z używaniem dużej ilości antybiotyków – uważa poseł Prawa i Sprawiedliwości, Zbigniew Dolata.

 

- Wszystkie negatywne zjawiska, które obserwowaliśmy w Europie Zachodniej, wraz z rozwojem ferm trafiły również do Polski. Niestety, ta eksplozja powstawania ferm w latach ubiegłych bardzo często odbywała się z naruszeniem prawa, bo znamy liczne kontrole NIK, które wskazywały właśnie na to, że podmioty, które tworzyły fermy, bardzo często obchodziły przepisy prawa – mówił poseł Dolata podczas niedawnego posiedzenia komisji rolnictwa.

 

- Na przykład sztucznie dzielono fermę tak, żeby nie było konieczności występowania o pozwolenie zintegrowane, więc tylko na papierze te fermy dzielono, żeby tego obowiązku nie było. Teraz następuje pewna poprawa, ale mimo wszystko ja bym apelował o to, żeby wzmocnić nasze inspekcje; wzmocnić w sensie kadrowym i w sensie płacowym, tak aby te inspekcje rzeczywiście pełniły swoją rolę. Rzecz w tym, żeby nie było tak, że podmioty – a bardzo często inwestują w fermy podmioty zagraniczne, kapitał zagraniczny (znam liczne takie przypadki) – traktują Polskę jak kraj kolonialny, gdzie można stosować tego typu triki i różnego rodzaju obejścia prawa bądź wręcz takie bezczelne łamanie prawa, które w kraju pochodzenia właściciela byłoby zupełnie niemożliwe. Nie możemy do tego dopuszczać i nie możemy na to pozwalać, a kontrole powinny być systematyczne, bardzo szczegółowe i z wyciąganiem konsekwencji. Nawet wiele razy sprawdzałem właśnie efekty wystąpień pokontrolnych i nie były one dobre. To znaczy wskazywano w wynikach kontroli na naruszenie prawa i nic się nie działo bądź też kary były symboliczne. Dla takiego kapitału, który w tym obszarze się przewija, to kary były symboliczne, właściwie nie pełniły funkcji odstraszającej. Nie egzekwowano polecenia, żeby naruszenia zostały zlikwidowane i aby została tam dokonana sanacja tych nieprawidłowości. A więc wzmocnienie inspekcji jest niezwykle ważne. Niestety bardzo często to są wybitni fachowcy, którzy mało zarabiają. Na rynku pracy ci ludzie są w stanie znaleźć takie źródła zatrudnienia, które powodują, że z inspekcji po prostu odchodzą, na przykład w Wielkopolsce było to zjawisko jeszcze kilka lat temu dość powszechne. To jest mój twardy postulat, żebyśmy w budżecie na rok 2023 zapewnili chociażby podwyższenie płac, tak aby większa była atrakcyjność pracy w inspekcjach, żeby rosła motywacja, żeby rzeczywiście te kontrole były właściwe i aby kończyły się konkluzjami, które dla łamiących prawo byłyby dokuczliwe - podkreślał poseł PiS.

 

- Krytyka ferm nie jest żadnym szkalowaniem rolnictwa. Absolutnie opowiadam się za rozwojem polskiego rolnictwa, ale jak to jest zapisane – gospodarstw rodzinnych. Myślę, że nie da się uzasadnić tezy, iż fermy wielkoprzemysłowe to jest przyszłość polskiego rolnictwa, bo przyszłością polskiego rolnictwa jest zdrowa żywność, która jest wytwarzana w gospodarstwach rodzinnych. Również w interesie właścicieli ferm jest bardzo ścisłe kontrolowanie, bo jeśli okaże się, że chociażby z tych ferm drobiu kurczaki czy jajka będą zawierały jakieś środki, które są zakazane, to upadnie nam cały eksport, a z tego eksportu mamy ogromne zyski. Jest to taka piramida, która jeśli się zawali, to będzie miało to wpływ na całe polskie rolnictwo, na całą polską gospodarkę. W interesie nas wszystkich jest więc to, żeby karać tych, którzy ewentualnie chcieliby obchodzić przepisy prawa i osiągnąć większe zyski, stosując niedozwolone środki. Rzecz w tym, żeby to po prostu podlegało bardzo ścisłej kontroli i było karane, bo w przeciwnym wypadku stracą wszyscy. Stracą również ci, którzy przestrzegają przepisów, a może zwłaszcza stracą ci, którzy ich przestrzegają. Mówiłem o tej nieuczciwej konkurencji. A więc na pewno produkcja wielkoprzemysłowa nigdy nie będzie produkcją zdrową, to nie będą artykuły spożywcze, które byśmy polecili własnemu dziecku czy własnemu wnukowi. Dlaczego bardzo często mówimy tak: „Tylko nie kupuj drobiu fermowego czy jajek fermowych, sprawdzaj oznaczenia na jajkach”? To przecież nie jest irracjonalne, to jest racjonalne. Pójście właśnie w takim kierunku jest tak naprawdę na szkodę polskiego rolnictwa. Nie muszą powstawać fermy na 5 tys. tuczników, 20 tys. tuczników, bo polscy gospodarze mają chlewnie, które stoją puste, nie trzeba nic budować. Dlaczego polscy gospodarze mają puste chlewnie? Dlaczego? Nie mówię, że wyłącznie, ale między innymi dlatego, że duży kapitał zainwestował i produkuje masowo, w związku z tym oczywiście produkuje taniej. Więc taki rolnik, który ma, powiedzmy 20 ha nie jest w stanie utrzymać takiego gospodarstwa – tłumaczył Zbigniew Dolata.

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz