- Ja nie pchałem się do tego żeby zostać ministrem rolnictwa. To mnie o to poproszono. Jestem w związku z tym w sytuacji dość korzystnej. Mogę w każdej chwili, nawet dzisiaj zrezygnować. Poziom zmęczenia fizycznego i psychicznego jest tak duży, że nikomu tego życzę. Ale widziały gały co brały – mówił niedawno Jan Krzysztof Ardanowski na spotkaniu z rolnikami z powiatu toruńskiego.
- Jeżeli jestem współautorem programu rolnego Prawa i Sprawiedliwości i bardzo szanowany przeze mnie premier i szef mojej partii prosili mnie o to bym został ministrem rolnictwa... Czy miałem odmówić, powiedzieć, że się boję, że stchórzyłem i zdezerterowałem? Zacisnę zęby i będę walczył. Będę walczył o to, żeby polscy rolnicy uzyskiwali przyzwoite dochody. Nie tylko z pieniędzy z dopłat i innych, tylko z tego co wyhodują w gospodarstwach, co zarobi ciężką i uczciwą pracą. To powinno być godziwie wynagrodzone. To jest dla mnie sens. Chodzi o to, żeby ludzie zaradni i przedsiębiorczy mieli lepiej niż ci, którzy mają dwie lewe ręce. Ci drudzy pytają tylko gdzie jest kasa, a jak go zapytasz o jego gospodarstwo, to lepiej żeby nie odpowiadał – stwierdził szef resortu rolnictwa.