Tanie zboże z Ukrainy na Podlasiu. Ceny skupu ziarna są niskie i nikt nie chce go kupić

Redakcja
import zboża z Ukrainy, tanie zboże z Ukrainy

- Jestem rolnikiem z okolic Ełku na Mazurach. Zajmuję się uprawą kukurydzy od siedmiu lat. Nigdy dotąd nie mieliśmy takiego problemu ze zbytem i odbiorem kukurydzy jak teraz – mówi pan Karol, rolnik z okolic Ełka, który alarmuje, że lokalni rolnicy nie mają gdzie sprzedać swoich płodów rolnych z powodu masowego napływu zboża i rzepaku z Ukrainy. Nawet jeżeli byłaby taka możliwość, to proponowane ceny przez podmioty skupowe są tak niskie, że nie zapewniają zwrotu kosztów produkcji.

 

- Jeszcze do niedawna głównym odbiorcą była firma z Grajewa Dzisiaj tych podmiotów skupowych jest więcej, ale największym odbiorcą pozostaje mieszalnia paszy w Grajewie. Na początku sezonu firmy proponowały nam za mokre ziarno 900-950 zł/t przy wilgotności 30%. Na dzisiaj te ceny spadły do poziomu 650-700 zł/t. Początek sezonu dał nam nadzieję, że kukurydzę suchą sprzedamy po 1450 zł/t. Z czasem, tak jak to bywało w minionych sezonach, była szansa, że ta cena wzrośnie do 1500 zł/t. Na dzisiaj stawki są dużo niższe i oscylują wokół kwoty 1150 zł/t. Poza tym te ceny są oferowane, a realnie nikt nie kupuje po takich stawkach. W tym roku grajewski odbiorca w ogóle nie kupuje od nas, bo wciąż jedzie tutaj kukurydza z Ukrainy. Tylko teraz pod zakładem stoi 15 samochodów z ładunkiem typu „wanna”. Stoją też samochody załadowane big bagami z ziarnem. My jesteśmy pewni swojego produktu, który jest produkowany zgodnie z unijnymi standardami. Stosowane są środki ochrony roślin, te które zaleca Unia Europejska. Nie mamy żadnej gwarancji, że kukurydza z importu spełnia te wymagania i czy nie jest to produkt pochodzenia GMO. Jeszcze do niedawna firmy paszowe się tym chwaliły, a teraz nagle konsumenci nie przywiązują do tego wagi? Nikt o tym nie mówi, nikt tego nie kontroluje, bo mieszalnie nie mają obowiązku sprawdzać tych dostaw – wyjaśnia pan Karol.

 

Rolnicy alarmują, że analogicznie rzecz się ma jeśli chodzi o sprzedaż pszenicy i rzepaku. - Pokazując tę sytuację nie chcemy nawoływać do zaprzestania pomocy Ukrainie. Jednak te samochody, które tutaj stoją na ukraińskich rejestracjach są załadowane kukurydzą, pszenica bądź rzepakiem. One docelowo powinny pojechać do portu. Polska miała być krajem tranzytowym, a zboże miało zostać przewiezione do portu i tam statkami miało być transportowane do krajów potrzebujących Afryki czy Bliskiego Wschodu – przypomina działacz Agro Unii Mateusz Kępka. - Tak się jednak nie dzieje i to zboże pozostaje u nas. Są proste rozwiązania, które mogą zapobiec takiemu procederowi. Na granicy powinna zostać uiszczona kaucja, która zostałaby zwrócona w porcie. Wówczas mamy pewność, że ta kukurydza jest w porcie i zostaje tam rozładowana. Tymczasem zboże techniczne, bo tak jest ono klasyfikowane, nie jedzie dalej, ale zostaje u nas, blokując sprzedaż i dobre ceny lokalnym rolnikom – zauważa działacz Agro Unii.

 

 

 
Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz