Polska polityka rolna wspiera produkcję trzody chlewnej na Zachodzie. Rodzime duże gospodarstwa są dyskryminowane

Redakcja
trzoda chlewna prosiaki3

Od jakiegoś czasu wyraźnie widać, że realizowana polityka rolna nie tylko nie pomaga polskiemu rolnictwu, ale także nie osiągnęła zamierzonego celu politycznego.

Mieszkańcy wsi przestali bowiem głosować na PSL -partię od wielu lat odpowiedzialną za forsowanie tej całkowicie błędnej i szkodliwej dla kraju polityki. Mieszkańcy wsi widzą bowiem to, czego od lat nie dostrzegają politycy tj. że realizowana w Polsce polityka rolna w swej istocie finansuje rozwój produkcji rolnej i produkcji trzody chlewnej w Danii, Niemczech, Belgii, Holandii i Hiszpanii. To tam tworzone są nowe fermy nowe miejsca pracy, które wprost finansuje polski konsument z oczywistą szkodą dla polskiego rolnika. Mieszkańcy wsi widzą bowiem, że pomimo forsowania na polską wieś wielomiliardowych nakładów ogólna liczba gospodarstw w ostatnich kilkunastu latach zmalała o przeszło połowę, a liczba gospodarstw produkujących trzodę chlewną zmalała czterokrotnie.

Czyż nie jest to wystarczający dowód ilustrujący w sposób obiektywny całkowitą klęskę realizowanej dotychczas polityki rolnej? W mijającym roku Polska zaimportowała ok. 1 mln ton w formie żywca i mięsa wieprzowego co w przeliczeniu na tuczniki oznacza import ok. 11 milionów sztuk. Przyjmijmy, że średnia wielkość fermy w krajach z których ten import został zrealizowany to 400 loch i produkcja ok 10 000 tuczników rocznie. Oznacza to, że nasz kraj zakupił całość produkcji z ponad 1000 takich ferm w Unii. Oznacza to, że polscy konsumenci finansują pracę ponad 25 000 pracowników w tych fermach, a co najmniej taką samą liczbę w otoczeniu technicznym tych ferm. Dlaczego te fermy i te miejsca pracy nie mogły powstać w naszym kraju, dla dobra polskiego rolnictwa oraz w trosce o polskiego konsumenta?

 

Dyskryminacja dużych gospodarstw rolnych

Dyskryminacja dużych gospodarstw rolnych realizowana przez kolejne administracje naszego kraju ma wiele form. Gospodarstwa te są wyłączone z programu wsparcia PROW, którym ustalono górną granicę wielkości ekonomicznej gospodarstw kwalifikujących się do skorzystania z dofinansowania na rozwój produkcji prosiąt na 200 tys. euro. Duże gospodarstwa muszą również borykać się z obniżaniem dopłat obszarowych. Dotacje należne tym gospodarstwom przeznaczane są na pomoc gospodarstwom małym, których wkład w zaspokajanie potrzeb polskiego społeczeństwa oraz w eksport jest marginalny. Powodem takiej sytuacji jest to, że rządzący, którzy patrzą na rolnictwo przez interesy partyjne, utrzymują nieefektywne gospodarstwa, które nie są w stanie konkurować z dużo większymi gospodarstwami innych krajów unijnych, a środki z Unii Europejskiej przyznawane na produkcję towarową trafiają do gospodarstw socjalnych.

Z przykrością musimy stwierdzić, że nowy rząd PiS zamierza kontynuować dzieło swoich poprzedników. Świadczą o tym planowane regulacje dotyczące wsparcia sektora wieprzowiny ograniczone wyłącznie do małych producentów, sprzedających w ciągu 1 kwartału od 5 do 2000 sztuk świń. Jeszcze bardziej dziwi fakt kierowania wsparcia do wąskiej grupy producentów produkujących w cyklu zamkniętym, z pominięciem pozostałych gospodarstw produkujących chociażby prosięta czy zajmujących się tuczem. Niezrozumiałe są kryteria dla tak przyjętych zasad wsparcia, gdyż producenci w cyklu zamkniętym ponieśli mniejsze straty spowodowane trudną sytuacją rynkową w stosunku do producentów prosiąt czy tuczników. Mamy do czynienia z lekceważeniem zapisów unijnego rozporządzenia 2015 /1853 z dnia 15 października 2015 r. ustanawiającego tymczasową nadzwyczajną pomoc dla rolników w sektorach produkcji zwierzęcej pod warunkiem, że „państwa członkowskie wykorzystują udostępnione kwoty (..) na podstawie obiektywnych i niedyskryminacyjnych kryteriów” bez „zakłócania konkurencji”.

Podczas, gdy nasza unijna konkurencja nastawiona jest na konsolidację, zwiększanie mocy wytwórczych, poprawę efektywności wytwarzania, w polskim rolnictwie zmiany strukturalne przebiegają bardzo wolno, bowiem działaniami legislacyjnymi dąży się do utrwalenia istniejącego status quo. Programy kolejnych ekip rządowych były nastawione nie na rozwój polskiego rolnictwa, ale przede wszystkim na rozwój programu socjalnego dla wsi. Dotowanie małych – nietowarowych gospodarstw odbywa się niestety kosztem gospodarstw dużych – zabezpieczających absolutną większość potrzeb polskiego społeczeństwa oraz eksportu polskiej żywności.

Poza niewłaściwą strukturą produkcji w Polsce wynikającą z nadmiernego rozdrobnienia dochodzi jeszcze niska efektywność produkcji małych gospodarstw. Sytuację pogarsza brak zaplecza doradczego na wysokim poziomie oraz brak fermy szkoleniowej, gdzie producenci mogliby doskonalić swoje umiejętności.

Wśród polityków od lat utarło się przekonanie, że nie jest ważne to czego potrzebuje przemysł mięsny, a ważne jest budowanie elektoratu wiejskiego. Zakłady mięsne od dawna zabiegają o produkcję dużych, wyrównanych partii tuczników o powtarzalnych cechach, które mogą służyć do produkcji tych samych wyrobów. Nie znajduje to jednak odzwierciedlenia w programach kolejnych rządów, nastawionych na zachowanie rozdrobnienia produkcji zwierzęcej w naszym kraju. Nic dziwnego, że przemysł mięsny coraz częściej rozgląda się za surowcem zagranicznym i sprowadza coraz większą liczbę prosiąt do Polski.W rezultacie z kraju eksportującego w najlepszych latach prawie 500 tys. ton wieprzowiny staliśmy się krajem importującym prawie 1 milion ton w formie mięsa i żywca wieprzowego.

Nasz kraj nie pozostanie przecież zamkniętą enklawą małych producentów żywca wieprzowego, gdyż zostaną oni wyparci przez efektywną konkurencję z krajów unijnych. Miejmy tylko nadzieję, że politycy się przebudzą i pozwolą rozwijać się dużym gospodarstwom, a socjalnym gospodarstwom zapewnią odpowiednie wsparcie pochodzące z innych środków.

Źródło: kzp-ptch.pl

 

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz