Producenci ziemniaków totalnie odcięci od rynków zbytu. Minister z troską radzi, by wziąć kredyt

Redakcja

Producenci warzyw, zwłaszcza ziemniaków i cebuli, są zrozpaczeni. Zamknięcie hoteli i gastronomii w dobie pandemii COVID-19 spowodowało, że nie mają gdzie sprzedać swoich produktów, a handel zdominowały supermarkety, które nie są zainteresowane polskimi produktami, a rynek zalewany jest przez warzywa z importu. W takiej sytuacji wielu producentów grozi bankructwo. Oliwy do ognia dolewają słowa ministra rolnictwa skierowane do producentów warzyw: weź kredyt, zrzeszaj się…

 

Krajowa Rada Izb Rolniczych w imieniu dolnośląskiej i pomorskiej Izby, zwróciła się do ministra rolnictwa z apelem o pomoc dla producentów ziemniaków. - Niemal przez miesiąc oczekiwano na odpowiedź. W swoim piśmie minister ograniczył się do dobrych rad: by się zrzeszać, by korzystać z preferencyjnych kredytów i próbować wnioskować o dotacje z tarczy kryzysowej. Ta jednak ma kryteria, które wykluczają wielu rolników. Na koniec pisma, minister stwierdza, że zauważa problemy występujące na rynkach rolnych. W ramach posiadanych możliwości podejmuje działania w celu poprawy warunków produkcji oraz satysfakcji dochodowej w polskim rolnictwie. Ale to tylko piękne słowa, a sytuacja jest dramatyczna - alarmuje Dolnośląska Izba Rolnicza. 

 

- Problemem jest to, że w okresie jesiennym do chwili obecnej zostały zamknięte restauracje, hotele i domy weselne, czyli wszystkie miejsca gdzie mogliśmy zbyć nasze ziemniaki – mówi Zbigniew Dudziński, rolnik z Ruska w woj. dolnośląskim. - Jeżeli chodzi o pomoc, to w okresie kiedy był problem ze zbyciem jabłek, sadownicy otrzymali pomoc. Przed pierwszym listopada, gdy zostały zamknięte cmentarze, producenci kwiatów otrzymali pomoc. Natomiast my, jako rolnicy, nie otrzymujemy nic na dzisiaj. Pomimo to, że na wiosnę zakupiłem materiał kwalifikowany sadzeniaka, gdzie płaciłem 3 tys. zł za tonę, dzisiaj nie mogę sprzedać nawet kilograma. Uzyskałem certyfikat jakości na tego ziemniaka, ale w związku z zamkniętymi podmiotami gastronomicznymi niestety nikt od nas tych ziemniaków nie kupuje. Starty mamy bardzo wysokie, bo sadzeniak był bardzo drogi, a również uprawa jest kosztowna. Ziemniaki zostały wykopane kopaczką i były zbierane ręcznie. Również sortowanie odbywa się ręcznie. Trudno te straty oszacować. Został też sadzeniak, który miał być nasadzony w tym roku. Niestety, ale pole nie zostanie obsadzone ziemniakami, bo nie ma szans, aby mieć informacje o tym czy w przyszłym roku będą restauracje otwarte, czy też nie. Nie mam żadnej gwarancji, że te ziemniaki będą mogły być sprzedane. Pozostałe ziemniaki i sadzeniaki zostaną zutylizowane, wywiezione na pole i przyorane. Nawet do lasu nie można wywieźć, bo okazałoby się, że jest to odpad i zanieczyszczamy lasy. Natomiast sądzę, że problem zacznie się jesienią, gdy wielu rolników, tak jak ja, odejdzie od uprawy ziemniaka, z racji tego, że nie ma szans na ich sprzedaż po normalnej cenie – przestrzega Zbigniew Dudziński.

 

- Są niektóre towary, które można przytrzymać. Natomiast ziemniaka nie można przytrzymać. Przychodzi okres z terminem, po którym pozostaje wywiezienie ziemniaka na wysypisko – mówi Grzegorz Cyrak – prezes zarządu przedsiębiorstwa „Farma”. – We Wrocławiu stoiska są zawalone niemieckim ziemniakiem, a na nasz nie ma zbytu. Nie otrzymujemy żadnej pomocy i nikt się nami nie interesuje. Dotyczy to również rządu. Były dotacje i odszkodowania, np. za chryzantemy, a ziemniak stoi w miejscu i ponosimy olbrzymie straty z tego tytułu. Każdego roku produkujemy 2,5 tys. ton ziemniaków, z czego do miesiąca marca zawsze było sprzedane 80%, a w tej chwili mamy sprzedane 10%. Będą straty i będzie trzeba zmniejszyć zatrudnienie oraz skończyć z uprawą ziemniaka, bo inaczej na tym nie wyjdziemy. Bardzo nie w porządku jest, że z Niemiec, bo tam też mają nadwyżkę ziemniaka, sprowadza się, a nasz dobry towar, nawet jeśli znajdzie się jakiś odbiorca, to jest sprzedawany po 18 groszy. Taka stawka w ogóle nie pokrywa kosztów przebierania, a trzeba je przecież jeszcze zapakować do worków i przetransportować. Zasadniczo dopłacamy do tego. Nie widzę żadnych perspektyw – kończy Grzegorz Cyrak.

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz