Czy grupy producenckie powoływane są tylko w celu uzyskania dofinansowania? Coś z tym trzeba zrobić

Redakcja

Rolnicy zakładający grupy producenckie powinni mieć znaczący udział w rynku. Tak się jednak nie dzieje. Jak twierdzi nasz rozmówca, przyczyn jest wiele. Przede wszystkim wielu osobom wystarczy pięcioletnie dofinansowanie z budżetu państwa. Gdy mija ten czas, grupy wygasają. Nie ma też zachęt ze strony rządzących, które wpływałyby na tworzenie silnych, licznych i trwałych grup.

 

- W 2013 r. zakładaliśmy grupę producencką. Korzystaliśmy z przewodnika krajowej rady spółdzielczej. Były tam wszystkie podstawowe rzeczy. Na bazie tego przewodnika założyliśmy grupę. Czego nie wiedzieliśmy, to pomógł nam doradca rolniczy. Były też szkolenia prowadzone przez ODR-y i dodam, że były bezpłatne. Zakładając grupę można było skorzystać z pomocy szeregu instytucji, począwszy od Urzędu Marszałkowskiego, poprzez ARiMR po ODR. Naprawdę, założenie grupy producenckiej nie było trudne. W tej chwili nie ma szkoleń, które by nakierowywały rolników jak tę grupę założyć i jak ją prowadzić. Zamiast bezpłatnych szkoleń mamy firmy, które biorą za prowadzenie grupy ok. 10 proc. jej rocznego dofinansowania. To są duże pieniądze. Biorą to firmy prywatne, bo nie można skorzystać z doradztwa ODR, gdzie grupami już się nikt nie zajmuje. Wprawdzie udzielają informacji, ale są one ogólne. ARiMR też jest gotowa podjąć tylko szkolenia w ogólnym zakresie. Nie ma czegoś w rodzaju urzędowego asystenta, który pomaga założyć grupę. Rolnicy w takiej sytuacji skazani są na prywatne usługi i później nie do końca mają wpływ na działalność grupy. Te firmy często oddalone są od siedziby grupy o kilkaset kilometrów. Takiej firmie głównie zależy na tym, aby grupa przetrwała pięć lat, a później zobaczy się co będzie – wyjaśnia Janusz Terka, przewodniczący izby rolniczej powiatu piotrkowskiego.

 

- Podstawowy błąd jest taki, że przy tworzeniu grupy zakłada się wyłącznie pozyskanie dofinansowania. Przychodzą doradcy z firm komercyjnych i mówią, że pomożemy wam się zorganizować, a wy weźmiecie tyle i tyle pieniędzy. Jak rolnik przekalkuluje, to dojdzie do wniosku, że będzie miał dodatkowe pieniądze na gospodarstwo i chętnie bierze w tym udział. Tylko że po pięciu latach kończy się dofinansowanie. Ten czas szybko ucieka i kończy się żywot tej grupy. Dodam, że po tym czasie rolnik nie może wstąpić do innej grupy producenckiej, która będzie ubiegała się o dofinansowanie. Także na samym początku jest wiele błędów przy tworzeniu grup – wskazuje działacz z woj. łódzkiego.

 

- W tej chwili ustawa, która dotyczy grup producenckich reguluje maksymalny obrót grupy producenckiej, do którego przyznawana jest dotacja. Rolnicy świetnie potrafią liczyć i nie opłaci się im robić licznych grup. Najczęściej są one 5-6 osobowe. To już na starcie osłabia grupy, które powinny być silne. Dofinansowanie powinno być powiązane z liczebnością członków grupy. Niestety ustawodawca nie wyciąga wniosków. Pieniądze idą na grupy, a efektów tego nie ma. Głównym założeniem tworzenia grup było wzmocnienie pozycji rolników na rynku. Jeżeli grupa ma pięciu członków i jeżeli są to gospodarstwa w miarę dobrze zorganizowane, to robią. np. 20 tys. sztuk tucznika rocznie. Jak to jednak ma się do tego, że są zakłady, które biją kilka tys. sztuk dziennie. Trzeba tworzyć zachęty aby rolnicy tworzyli duże i silne grupy. Ponadto ODR-y powinny wrócić do tego co było kilka lat temu, gdy pomagały, szkoliły i doradzały w tym zakresie. Trzeba się przyjrzeć temu dlaczego te grupy są tak słabe i nie mają większego wpływu na rynek – kończy Janusz Terka.

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz