14 lipca, w gminach Komorniki i Stęszew (woj. wielkopolskie), policjanci wzięli udział w pościgu za traktorzystą. - W kabinie ciągnika znaleziono butelki po wódce i piwie. Mężczyzna za namową kolegów uciekł do lasu – informują lokalne media. Dwa dni później uciekinier, wraz z adwokatem, zgłosił się na komendę policji. Nie przyznał się do kierowania „pod wpływem”. Okazało się, że wobec niego orzeczony został zakaz prowadzenia pojazdów. Zabrakło zaledwie dwóch dni, by odzyskał uprawnienia.
Jak podają lokalne media z powiatu poznańskiego, we wtorek, 14 lipca, około godziny 23 na drodze do miejscowości Wypalanki (gmina Stęszew) pijany traktorzysta uderzył ogromnym ciągnikiem w drzewo. - Gdy poproszono, aby wyłączył silnik i opuścił pojazd, traktorzysta wsiadł do niego i zaczął uciekać z dużą prędkością przez las, kierując się do drogi krajowej nr 5 Poznań-Wrocław w kierunku miejscowości Trzebaw. Z dużą prędkością przeciął on skrzyżowanie drogi krajowej, narażając inne przejeżdżające pojazdy. Za sobą ciągnął iskrzącą się opuszczoną balociarkę. Po około 2 km zakończył drogę wjeżdżając w pole – czytamy na portalu Nasze Wiry.
Mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji potwierdza – Po godzinie 22 policjanci z gminy Komorniki otrzymali informację, że w okolicach Chomęcic, przy drodze krajowej nr 5, traktorem jedzie prawdopodobnie pijany mężczyzna. Co więcej – traktor miał opuszczoną zwijarkę do słomy, więc jadąc po asfalcie wydobywały się spod niej iskry. Na miejscu szybko zjawili się znajomi traktorzysty. Byli agresywni w stosunku do żony świadka, a koledze doradzili ucieczkę do lasu. Tak też zrobił. Wszyscy zastani na miejscu uczestnicy zdarzenia zostali wylegitymowani. Wśród policjantów był m.in. technik i przewodnik psa tropiącego. Rozpoczęły się poszukiwania traktorzysty w lesie, ale bez rezultatu. W kabinie ciągnika odkryto m.in. jego telefon oraz butelki po piwie i wódce - relacjonuje rzecznik wielkopolskiej policji.
Uciekinier w czwartek sam zgłosił się wraz ze swoim adwokatem na komisariat w Komornikach. – Nie przyznał się do kierowania pojazdem pod wpływem alkoholu. Okazało się, że wobec niego orzeczony został zakaz prowadzenia pojazdów. Zabrakło zaledwie dwóch dni, by odzyskał uprawnienia – dodaje Andrzej Borowiak. W tej sytuacji mężczyźnie grozi nawet do trzech lat pozbawienia wolności.
Źródło: Nasze Wiry, Głos Wielkopolski, gazeta-mosina.pl