- Ja rozumiem, że dla wielkich oligarchów przemysłowego rolnictwa w Ukrainie, którzy mają nieraz po kilkaset tysięcy hektarów, najprościej jest sprzedać zboże na pierwszym z brzegu rynku – a ten pierwszy z brzegu to jest polski, bo to jest najbliżej, najtańszy transport, najłatwiej. No ale my sobie nie możemy na to pozwolić, bo my także mamy swoje interesy – wyjaśnia prezydent RP, Andrzej Duda.
- Komisja Europejska nie przedłużyła zakazu importu ukraińskiego zboża na teren tzw. państw przyfrontowych, w tym Polski. Kilka dni temu w Stanach Zjednoczonych, w ONZ–ecie rozmawiał Pan na ten temat – przypomniała prezydentowi Dudzie redaktorka TVP w rozmowie poprzedzającej Dożynki Prezydenckie.
Andrzej Duda: Rozmawialiśmy na ten temat też z Koleżankami i z Kolegami właśnie z państw tutaj, tzw. przyfrontowych, czyli w istocie tych, które – czy to bezpośrednio, czy blisko – graniczą z Ukrainą. Ukrainą, która wiadomo, że dzisiaj przez Morze Czarne na skutek blokady rosyjskiej, niestety, nie może eksportować swojego zboża. Ten eksport zboża jest bardzo ważny. W szczególności jest ogromnie ważny dla tych najuboższych krajów na świecie, gdzie faktycznie w ogromnym stopniu przyczyniał się do rozwiązywania problemów żywnościowych, z którymi te kraje borykają się co roku. I ten eksport przez wiele lat miał kluczowe znaczenie dla wielu państw Afryki, także dla państw w Ameryce Południowej, w różnych punktach Azji. Na razie nie może być realizowany.
Polska od dawna stara się tutaj wspierać Ukrainę w okresie toczącej się wojny. Otworzyliśmy nasz kraj dla tranzytu, bardzo chcieliśmy pomagać, no ale – niestety – doszło do kuriozalnej sytuacji, że po prostu nieuczciwie postępujący importerzy i eksporterzy z Ukrainy dokonali swoistego zalania naszego rynku zbożem z Ukrainy, co w oczywisty sposób okazało się fatalne dla naszych rolników.
Pamiętajmy, że dzięki pracy naszych rolników my mamy swoje bezpieczeństwo żywnościowe, tzn. dzięki pracy naszych rolników jesteśmy samowystarczalni. My po prostu nie potrzebujemy zboża z Ukrainy ani innych produktów rolnych. Mamy swoje. Natomiast ten zalew zboża z Ukrainy… Proszę pamiętać, że Ukraina jest ogromnym krajem, gdzie są słynne czarnoziemy, więc te plony w Ukrainie są znakomite. Rzeczywiście są to miliony ton zboża. To zboże – niestety – w czasie wojny w bardzo niewielkim stopniu docierało do tych państw, które naprawdę go potrzebują. Tymczasem właśnie było wypychane na takie rynki jak rynek polski.
Rząd Polski musiał podjąć radykalne decyzje wspierające polskich rolników, broniące naszego rynku i broniące polskiego rolnictwa. Podjął te decyzje. Komisja Europejska wspierała nasz rząd i rządy innych państw, które znalazły się w tej samej, bardzo trudnej sytuacji. Właśnie mówimy o tych państwach – jak Pani Redaktor je nazwała – przyfrontowych. A tymczasem nagle okazało się, że Komisja Europejska tydzień temu zmieniła swoje zdanie i nie przedłużyła tego embarga na eksport wewnętrzny do krajów Unii Europejskiej. No i to się stało rzeczywiście ogromnym problemem.
Przy czym co jest najbardziej dramatyczne w tej całej sytuacji? Że w istocie to jest przedstawiane tak, jak gdyby Polska nie zezwalała w ogóle na wwóz ukraińskiego zboża na obszar Polski. Otóż nic bardziej mylnego i nic bardziej dla nas krzywdzącego. Są przygotowane specjalne korytarze tranzytowe, transportowe, dzięki którym zboże może zostać po prostu przewiezione przez teren Polski i wyekspediowane za granicę. Po to, by je eksportować, właśnie po to, by dotarło tam, gdzie naprawdę na nie czekają, i tam, gdzie naprawdę jest ono potrzebne. I ten eksport cały czas się dzieje.
Mało – ja powiem więcej: nasze władze, polskie władze podjęły cały szereg działań, żeby ułatwić ten tranzyt i wielkość tranzytu, czyli ilość tego zboża, które zostało wytranzytowane, które było – powiedzmy – tranzytowane jeszcze w lutym tego roku i w porównaniu z tym, co jest tranzytowane teraz, to jest przeszło dwa razy więcej. Myśmy przeszło dwukrotnie zwiększyli liczbę ton zboża ukraińskiego, które jest tranzytowane przez Polskę, no właśnie starając się pomóc Ukrainie, ale starając się także wspierać te kraje, które potrzebują [tego zboża].
Zamiast tego spotykamy się z atakiem, ze zdumiewającymi dla nas żądaniami tego, żebyśmy się zgodzili, żeby idące z Ukrainy zboże zalewało nasz rynek. Ja powiedziałem kilkakrotnie… To znaczy ja rozumiem, że dla wielkich oligarchów przemysłowego rolnictwa w Ukrainie, którzy mają nieraz po kilkaset tysięcy hektarów, najprościej jest sprzedać zboże na pierwszym z brzegu rynku – a ten pierwszy z brzegu to jest polski, bo to jest najbliżej, najtańszy transport, najłatwiej. No ale my sobie nie możemy na to pozwolić, bo my także mamy swoje interesy.
My chcemy pomagać Ukrainie, chcemy wesprzeć Ukrainę, chcemy wesprzeć też kraje, gdzie to zboże z Ukrainy jest bardzo potrzebne i oczekiwane. My go nie potrzebujemy. Wlewanie go na nasz rynek niszczy polski rynek, doprowadziło do załamania cen płodów rolnych w Polsce wiosną tego roku i na początku zimy. I to jest rzeczywiście sytuacja, która absolutnie nie może się powtórzyć, ona jest fatalna dla polskich rolników. I obowiązkiem polskich władz było to za wszelką cenę zatrzymać. Zrobiły to.
Natomiast decyzja Komisji Europejskiej z tego punktu widzenia – w istocie krzywdząca linię krajów Unii Europejskiej, która jest tutaj, wzdłuż ukraińskiej granicy – no, bardzo trudno jest się nam z nią pogodzić. Tym bardziej że to tak wygląda, jakby Komisja Europejska w ogóle nie brała pod uwagę tego zagrożenia, jakie w istocie dla rynku Unii Europejskiej może z tego wynikać. Bo produkcja rolna Ukrainy jest tak ogromna, że może zalać tak naprawdę produktami rolnymi cały europejski rynek. Ciekawy jestem, co powiedzą na to francuscy i niemieccy rolnicy itd., kiedy by do tego doszło.