Najgorsza susza od 70 lat spowodowała, że słona woda z Adriatyku wdzieraj się do Padu, najdłuższej rzeki Włoch, powodując dalsze szkody w uprawach dotkniętych falą upałów na początku lata.
- Napływ wody morskiej do Padu sprawia, że nawadnianie jest prawie niemożliwe w niektórych częściach Italii, ponieważ grozi to dobiciem już wyschniętych upraw – informuje Agencja Reuters.
Jakieś cztery kilometry od miejsca, w którym Pad spotyka się z morzem, w małej wiosce Scardovari w północno-wschodnich Włoszech, fale przebijają się przez bariery przeciwsolne i płyną w dół nurtu rzeki. - Jeśli w ciągu następnych 10-15 dni nie będzie deszczu, plony, które jeszcze nie zostały utracone, znikną. Na tym etapie stopniowo tracimy zbiory – przekazuje w rozmowie z Reutersem Giancarlo Mantovani, dyrektor grupy „Reclaiming the Po”, która stara się chronić rzekę.
Pad rozciąga się na długość ponad 650 km z zachodu na wschód przez północne Włochy, region, który odpowiada za około jedną trzecią produkcji rolnej kraju. Rzeka cierpi z powodu braku zimowego śniegu, potęgowanego przez upalną pogodę. Można zaobserwować duże obszary piaszczystych łach ujawniających się na odcinkach rzeki, gdy poziom wody spada, a jej przepływ zwalnia, co ułatwia wnikanie wody morskiej.
Niedaleko delty Padu 29-letnia Federica Vidali przechodzi przez wyschnięte pole soi. - Bez deszczu przepływ wody Padu znacznie spadł, więc nie wystarczy przeciwdziałać podnoszącej się wodzie morskiej w rzece. Oznacza to, że w naszych kanałach nawadniający mamy słoną wodę, która nie nadaje się do nawadniania - powiedziała. Vidali jest również pszczelarzem, a susza szkodzi również produkcji miodu, ponieważ oznacza to, że kwiaty lucerny i soi nie mają nektaru, którym pszczoły mogłyby się żywić. - Staram się być optymistką, ale w momencie, gdy nie pada i widzisz cały rok straconej pracy, zaczynasz się bać, jesteś smutny – stwierdziła.
Perspektywy są podobnie ponure w głębi lądu w prowincji Pavia, w pobliżu Mediolanu, gdzie po prostu nie ma wystarczającej ilości wody, aby zrekompensować brak deszczu. Idąc przez jedno ze swoich wyschniętych pól ryżowych, rolnik Luigi Ferraris przyjrzał się zniszczeniom. - Ryż zbiera się we wrześniu i październiku, a przed nami jeszcze lipiec i sierpień - dwa gorące miesiące. Martwię się, że jeśli nie będzie padać..." – nie dokończył Ferraris i dodał, że niższa produkcja w tym roku wpłynie na przyszłoroczną podaż i ryż używany do siewu, co spowoduje, że kryzys spowodowany tą suszą będzie trwał przez co najmniej dwa lata.
Źródło: Reuters