- Jesteśmy pod zakładem mięsnym w Łagiewnikach Kościelnych w Wielkopolsce. To jedna z większych ubojni trzody chlewnej w regionie. W jakim celu tu jesteśmy? To co się dzieje w tej chwili z hodowlą i to co dzieje się z rolnikami, to nie wiem jak to nazwać. W naszym regionie w strefie czerwonej ceny sięgają 3 zł/kg, a nawet i poniżej tej stawki. W strefie białej cena dochodzi już do 4 zł/kg. Nie ma zainteresowania naszymi tucznikami ze strony kupujących. Ten zakład, wg oficjalnych danych, sprowadza naprawdę duże ilości żywych świń z Niemiec – mówi Janusz Terka, hodowca świń, który wraz z grupą rolników protestuje pod zakładem Jutar.
- Jesteśmy tutaj po to aby zadać kierownictwu zakładu kilka trudnych pytań. Mam nadzieję, że nasza obecność tutaj zostanie poważnie potraktowana i będą w stanie nam wyjaśnić, co skłoniło ich do tego aby bardziej dbać o niemieckiego hodowcę niż o polskiego. Dodam, że ten zakład dostał znaczącą pomoc covidową. Sytuacja finansowa tego zakładu, dzięki pomocy państwa, poprawiła się w dużym stopniu. To jest dobry zakład, prężnie działający na rynku od dłuższego czasu. Czemu bazują głównie na surowcu z importu? Nie mamy nic przeciwko zakładom, które korzystają z zagranicznego surowca w momencie gdy brakuje krajowych świń. W Polsce jednak nie ma problemu z zakupem świń z białej czy czerwonej strefy. Towaru jest bardzo dużo, a zakłady patrzą przychylnym okiem na Zachód, a od nas nie chcą kupować. Jak trzeba będzie, to jesteśmy przygotowani na długi protest. Wzięliśmy prowiant. Na razie jest nas niewielu, ale w zależności od rozwoju sytuacji będziemy podejmowali kolejne działania – zapowiada Janusz Terka (na zdjęciu), hodowca świń z powiatu piotrkowskiego.
Większość już nie wpuszcza prosiaka
- Mam nadzieję, że już wszyscy zrozumieli jaką mamy sytuację na rynku. Ceny mówią same za siebie. Większość już nie wpuszcza prosiaczka. Przyjechaliśmy tutaj do Wielkopolski, ponieważ zakład z okolic Gniezna, to podmiot, który jest w czołówce importerów żywca wieprzowego. Może kierownictwo zakładu będzie miało ochotę z nami porozmawiać i wyjaśnią nam dlaczego nie kupują od polskich rolników tylko sprowadzają większość surowca z Zachodu. Jeżeli nie będą z nami rozmawiać, to może podejmiemy jakieś inne kroki. Wielu kolegów już jedzie do nas. W tej chwili jeszcze nie blokujemy zakładu, tylko stoimy na poboczu, na parkingu. Już teraz widzimy, że do zakładu dotarły informacje o naszym proteście i chyba ktoś doniósł o naszej planowanej obecności, bo na teren zakładu nie wjechał jeszcze ani jeden samochód z zagranicy – mówi Czesław Nieśmiałek, hodowca świń z powiatu piotrkowskiego.