Rolników postawiono pod murem i strzela się do nich

Redakcja
protest, Agro Unia, blokada drogi
Agro Unia

- Na naszym terenie mamy do czynienia z problemem ASF i ptasiej grypy. Wszystkie gospodarstwa, które wcześniej jakkolwiek funkcjonowały, od dwóch lat cały czas dokładają do swojej produkcji. To wszystko nie kwalifikuje się do jakiegokolwiek rozwijania się . Zaczynałam prowadzenie gospodarstwa 10 lat temu i zaciągnęłam kredyty. Gdyby nie one, to poszłabym do pracy na etacie. Bank jednak będzie chciał ode mnie spłaty zobowiązań. Pójdę do pracy za 3-4 tys. zł, ale kto spłaci moje kredyty, które są pozaciągane na gospodarstwo? – pyta Beata Ignaczak, prezes Stowarzyszenia Rolników Indywidualnych Warmii i Mazur. 

 

- Jak wszystko szło dobrze to banki współpracowały z nami. W tej chwili, jeżeli rolnik chce wybudować płot wokół gospodarstwa lub spełnić wszystkie wymagania bioasekuracyjne, to musi mieć gotówkę w ręce. Nikt z nas na dzisiaj nie ma tych pieniędzy. Jeżeli ktoś ma wyłożyć 100 tys. zł na wybudowanie płotu do działalności, która nie wiadomo czy będzie funkcjonowała za miesiąc, czy dwa, to tak naprawdę byłby idiotą. Moi koledzy zostali zablokowani ze sprzedażą świń na 60 dni. To jak postawienie nas pod murem i strzelanie do nas – porównuje prezes Stowarzyszenia, która jest obecna na dzisiejszym proteście rolników w Sampławie, gdzie zablokowano drogę krajową nr 15. 

 

 

- Tak samo jest z nami, hodowcami drobiu. Jak my możemy spełniać wszystkie warunki bioasekuracji? O ile jeszcze hodowcy trzody mają refundację połowy kosztów bioasekuracji, tak hodowcy drobiu nie dostają na ten cel nawet złotówki. Jak można dzielić rolników w tak brutalny sposób? To jest karygodne. Koszt bioasekuracji średniej wielkości gospodarstwa hodującego drób to w ciągu miesiąca ok. 10 tys. zł. Jak można długo dokładać do tego z kredytów, bo tak naprawdę tylko w ten sposób można to zrobić. Rządowa pomoc przez dwa lata, od czasu „covida” i ptasiej grypy, to łącznie maksymalnie 30 tys. zł. Dla średnio prosperującego gospodarstwa taka kwota wystarcza na pokrycie kosztów zużycia prądu za cztery miesiące. Teraz mamy inne wybory, bo te 30 tys. musimy przeznaczyć na to żeby przeżyć, żeby nasze rodziny mogły przetrwać. Takie wybory polskie rodziny to miały kilkadziesiąt lat temu, za czasów głębokiej komuny. Ostatnio wszystkie branże miały jakąś pomoc, np. kosmetyczki, czy fryzjerzy, a trzeba pamiętać, że każdy pracownik ma zagwarantowaną płacę minimalną. Ja natomiast pracuję pół roku po to, żeby dołożyć 300-400 tys. zł. Dlaczego nikt nam nie zagwarantuje ceny minimalnej produktów, które wytwarzamy w naszych gospodarstwach? – pyta Beata Ignaczak.

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz