W ostatnich 10 latach, we wszystkich krajach członkowskich UE liczba gospodarstw rolnych spadła z 14 do 10 mln. Taką informacją rozpoczął swoje wystąpienie Janusz Wojciechowski, komisarz ds. Rolnictwa i Rybołówstwa podczas dialogu obywatelskiego zorganizowanego przez Krajowe Stowarzyszenie Sołtysów.
Jak relacjonuje Wielkopolska Izba Rolnicza, zdaniem komisarza ten spadek wynika ze ślepej uliczki, w którą wpadło rolnictwo europejskie, a którą charakteryzuje pogoń za zwiększaniem skali produkcji, koncentracja i globalizacja całego sektora rolno-spożywczego. W jego opinii, jeśli ten trend potrwa dalej to za kilkanaście lat produkcja rolnicza będzie domeną dużych koncernów rolniczych, a małe i średnie gospodarstwa rolne nie będą miały racji bytu. Wg Wojciechowskiego odpowiedzią na to wyzwanie ma być właśnie „zielony ład”, który stał się jednym z najważniejszych, strategicznych celów Unii Europejskiej na kolejne dekady.
- Po pierwsze Komisarz nie widzi potrzeby produkcji na rynki eksportowe. Szczególnie dotyczyć to ma Polski, która ma bardzo duży rynek wewnętrzny, będący w stanie wchłonąć całą naszą produkcję krajową – czytamy w komentarzu Wielkopolskiej Izby Rolniczej do wystąpienia komisarza. Zdaniem WIR, to bardzo odważna teza. - Nie oceniając, czy to dobrze, czy źle, polskie rolnictwo stoi eksportem. Dynamika wzrostu eksportu w 2020 r. przewyższała tempo wzrostu importu, w rezultacie dodatnie saldo wymiany handlowej zwiększyło się w porównaniu z 2019 r. o 11,4%, osiągając 11,7 mld EUR. Jesteśmy największym producentem i eksporterem drobiu w UE czy soku jabłkowego. Eksportujemy duże nadwyżki mleka i jego przetworów, wołowiny czy też warzyw i owoców. Ten eksport nie bierze się znikąd. To efekt pracy i inwestycji poczynionych właśnie przez gospodarstwa rodzinne w Polsce. Te które były aktywne i rozwijały się. Efekt również rozwoju przemysłu przetwórczego, w dużej części krajowego. Te gospodarstwa i firmy rozwijały się poprzez dotacje, ale też, a nawet w większym stopniu, przez kredyty. Teraz słyszą, że mają zmniejszyć produkcję, ograniczyć się wyłącznie do rynku krajowego i produktów wysokiej jakości lub wręcz ekologicznych. Scenariusz ograniczania działalności eksportowej jest dosyć łatwy do przewidzenia. W pierwszym etapie nadwyżki produkcyjne trafią na rynek krajowy obniżając drastycznie ceny skupu. Taki scenariusz w 2020 r. przeżyliśmy w pierwszej fazie pandemii. Lockdown gastronomii, logistyki, zamknięte granice spowodowały rekordowo niskie ceny skupu drobiu, trzody chlewnej i żywca wołowego. W drugiej fazie niechybnie nastąpi spadek produkcji i kłopoty z płynnością gospodarstw rolnych i zakładów przetwórczych. Ten proces już się zaczął na rynku trzody chlewnej, gdzie do skupu zaczęły trafiać maciory. Zdecydowanie należy zgodzić się z komisarzem, że rynek krajowy powinien być priorytetem. Szczególnie dotyczy to produkcji żywca wołowego, który w aż 80% trafia na eksport. Producenci i przetwórcy nie dbają o rynek krajowy a na rynkach zagranicznych narażają się na globalną konkurencję i wahania cen. Jako Wielkopolska Izba Rolnicza, trochę inaczej postrzegamy wyzwania związane z eksportem. Zwracamy uwagę na słabą pozycję Polski na rynkach eksportowych. Polskie marki nie są raczej znane zagranicą a obrotem polską żywnością zajmują się zagraniczni pośrednicy. Musimy również zwrócić uwagę na nadmierny i drogi import środków produkcji. W ubiegłym roku Polska była największym importerem warchlaków z Dani. W ramach konsultacji Krajowego Planu Strategicznego zwróciliśmy uwagę na kompletny brak instrumentów finansowych, które wzmocniłyby krajową produkcję wysokiej jakości materiału hodowlanego. Naszym zdaniem koncepcja przedstawiona przez komisarza, w pierwszej kolejności uderzy w rozwijające się średnie i większe gospodarstwa rodzinne, które produkują surowce rolne. Po prostu przestaną one obsługiwać kredyty i będą bankrutować – czytamy w opinii Wielkopolskiej Izby Rolniczej.
Więcej na temat wystąpienia Janusza Wojciechowskiego przeczytasz tutaj - kliknij.