- Domagam się tego, aby wszystko co pochodzi z importu było szczególnie kontrolowane pod względem pozostałości pestycydów i glifosatu. Jeżeli zostaną wprowadzone odpowiednie normy, to polski rolnik nie będzie miał problemu ze sprzedażą żywca wieprzowego – uważa Marcin Bustowski, działacz Związku Zawodowego Rolników RP "Solidarni".
20 stycznia w jednym z warszawskich sądów odbędzie się rozprawa z aktu oskarżenia Animeksu o szkalowanie dobrego imienia spółki przeciwko Marcinowi Bustowskiemu. – Animeks jest grupą kapitałowa Smithfield Foods. To są filmy, o których mówił Andrzej Lepper, przestrzegając przed wejściem do Polski tej korporacji. Te filmy to „Świński interes” i „Świnia trojańska”. Andrzej Lepper pokazywał jak wygląda system hodowli i produkcji zwierzęcej, który będzie odbywał się ze szkodą dla polskiego konsumenta. Spółki Animeksu wytoczyły mi procesy cywilne jak i karne. Skarżący odnoszą się jedynie do zwartości azotanów i azotynów w ich produktach, a nie odnoszą się do raportu Najwyższej Izby Kontroli, który wykazał przekroczenie norm różnych substancji chemicznych zawartych w produktach. (…) Zadałem podstawowe pytanie: z jakich świń są robione parówki? Czy te świnie są karmione paszami GMO, zakazanymi przecież, bo są szkodliwe? Czy te świnie są karmione soją transgeniczną z Argentyny, żeby zmniejszyć koszty hodowli zwierząt, a zwiększyć zyski? Skąd w moczu świni, który skierowałem do laboratorium, było duże stężenie glifosatu? Do dzisiaj ministerstwo rolnictwa nie wszczęło postępowania w tej sprawie i nie wprowadziło obowiązku badania pod kątem glifosatu świń i innych zwierząt przed ubojem? Nikt nie bada czym te świnie są karmione. To wszystko trafia do środowiska z gnojowicą. Zgodnie z opinią dr Brygidy Adamiak, Polacy konsumują w systemie przetwórstwa rolno-spożywczego, należącym w dużej mierze do korporacji zagranicznych, od 6 do 8 kilogramów chemii w żywności. Każde dziecko w Polsce zjada rocznie około 6 kg chemii w żywności. Tymi dodatkami nie da się popsuć surowca, tych świń z tuczu nakładczego. Tam wręcz trzeba dodać tej chemii, żeby z tego w ogóle zrobić produkt spożywczy, bo tego po prostu się nie da jeść. Te fakty producenci pomijają. Dlatego domagam się dla polskich konsumentów zdrowej żywności od polskich rolników. Domagam się utworzenia Agencji Bezpieczeństwa Żywnościowego i kontroli tego z czego jest robiony jest produkt finalny, który trafia do konsumenta. Domagam się tego, aby wszystko co pochodzi z importu było szczególnie kontrolowane pod względem pozostałości pestycydów i glifosatu. Jeżeli zostaną wprowadzone odpowiednie normy, to polski rolnik nie będzie miał problemu ze sprzedażą żywca wieprzowego. Niech Animeks odpowie od jakich podmiotów bierze świnie hodowane w cyklu nakładczym i gdzie trafia gnojowica z tych gospodarstw – mówi Bustowski w nagraniu opublikowanym na Facebook’u.
- Dlaczego aktywiści Vivy czy Otwartych Klatek nie idą do ferm przemysłowych tuczu nakładczego? Dlaczego nie pokazujecie ludziom jak to jest chowane i czym to jest karmione? Dlaczego Greenpeace w tej sprawie nie atakuje? Dlaczego nikt nie zapyta pyta o to co jedzą Polacy? Staliśmy się śmietnikiem, zwykłym bakutilem. Polacy dla Zachodu są zwykłym utylizatorem. Jesteśmy miejscem utylizacji odpadów. Niemcy śmieją się nam w twarz i mówią, że Polacy zeżrą wszystko. U siebie musieliby zapłacić za utylizację tych odpadów, a w Polsce doda się chemii, zrobi się promocję i Polacy zjedzą – snuje smutną refleksję aktywista z Jeleniej Góry.