Człowiek człowiekowi hejterem, czyli o hejcie na rolników - cz. II

Hanna Krugiełka

Homo homini lupus (est) czyli ,,człowiek człowiekowi wilkiem”, głosi starożytna łacińska sentencja. Chociaż od starożytności dzielą nas całe epoki, jest cały czas aktualna. Mamy też inne współczesne powiedzenia, na przykład to, że ktoś utopiłby kogoś w łyżce wody, co jak wyjaśnia nawet słownik języka polskiego, znaczy: ktoś żywi do kogoś niechęć lub nawet nienawidzi kogoś i chętnie zrobiłby mu coś złego. Jakie to znajome, prawda?

 

Polscy rolnicy jako grupa społeczna, codziennie doświadczają oznak niechęci, nienawiści, a nawet agresji. Problem istnieje nie tylko w hejtowaniu w przestrzeni Internetu, ale także w realnym życiu. W społecznościach lokalnych, kontaktach biznesowych, nawet w szkołach. W polskiej świadomości ciągle tkwi obraz biednego rolnika w gumiakach na zniszczonym i brudnym ciągniku. To obraz akceptowalny przez większość społeczeństwa, bo po prostu tak się utarło.

 

rower foto krugielka cenyrolnicze pl

 

My, lepsi, z miasta i wy, gorsi, ze wsi. Nieważne jak kto się czuł, ale wtedy wszystko było na swoim miejscu. Tymczasem już dwadzieścia lat temu weszliśmy w XXI wiek. Kilka lat wcześniej, bo w latach dziewięćdziesiątych, które niektórzy dobrze pamiętają, nastąpiły w Polsce znaczące przemiany społeczno-polityczne i gospodarcze. Były one spowodowane upadkiem komunizmu w Polsce w roku 1989. Potem już nastało nowe. Nowe dla całego społeczeństwa. Upadki PGR-ów, przejmowanie ziemi przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa oraz możliwość odkupienia sporych powierzchni gruntów przez rolników indywidualnych. Część farmerów kosztem kredytów zdobyła się na ten krok i przekształciła swoje gospodarstwa w wielkoobszarowe. Czy w zamian otrzymała podziw społeczeństwa? Wręcz przeciwnie! Potem, w 2004 roku Polska weszła do Unii Europejskiej, która przyniosła kolejne zmiany. W końcu polski rolnik stał się rolnikiem europejskim, w pełnym tego słowa znaczeniu. Dawno „odkleił” się od obrazu wideł i gumofilców. Duże gospodarstwa, nowe ciągniki, maszyny zagranicznych producentów, pełna mechanizacja i automatyzacja. Zagraniczne wyjazdy. Do tego często samochód dobrej marki i buty powyżej marki straganowej. To cios w serce hejterów. Po prostu polski farmer „kłuje w oczy”. Szczególnie wyjeżdżając owym kolorowym, czystym ciągnikiem, na ulice miast i w dodatku domagając się czegoś. Prawa rolnika to oczywiste prawa człowieka, prawa obywatela. Każdy chce żyć spokojnie, godnie i nie bać się o przyszłość dla siebie i rodziny. Przecież to zupełnie normalne. Nikogo nie dziwiły strajki górników, nauczycieli, pielęgniarek oraz innych grup, jednak w społecznym przekonaniu rolnik nie ma takiego prawa. Czyżby nie był częścią naszego narodu?

 

Właśnie konflikty pomiędzy grupami społecznymi są typowe i nie są niczym nowym. Natomiast stosunek ludności napływającej na wieś z miasta do rolników to dość świeży problem. Ludzie, którzy „emigrują” z miast w poszukiwaniu spokoju i wymarzonej sielanki, przeważnie nie zdają sobie sprawy, że wieś to praca maszyn, zapach zwierząt i obornika, ujadanie psów, odgłosy zwierząt gospodarskich, a nawet owady oraz pył i kurz. Brutalne starcie z rzeczywistością rodzi frustrację i agresję. Do tego poczucie, że sytuacja jest prawie nieodwracalna, bo dom już postawiony, a kredyt zaciągnięty. Nie pozostaje nic, jak tylko wyładować złe emocje w stosunkach sąsiedzkich. Zadzwonić na policję ze skargą, że maszyny na polu pracują po godzinie 22-giej, że pies pilnuje gospodarstwa i ujada. Powodów i przykładów można dopowiedzieć całe mnóstwo. Zawsze winny jest rdzenny mieszkaniec wsi, nigdy nowoprzybylski, któremu przeszkadza sama wieś, na którą się wyniósł. Do tego ta bolesna obserwacja wyjeżdżającego z gospodarstwa dobrego samochodu czy samego wizerunku współczesnego, europejskiego farmera, który znacznie odstaje od mitu sprzed lat.

 

ursus stary pole cenyrolnicze pl

john deer krugielka cenyrolnicze pl

 

Tylko chwytać za słuchawkę i dzwonić gdzie się da z donosami, otruć psa, przebić opony, podpalić coś. Taka agresja bezpośrednia to poważne zagrożenie. Do tego jeszcze codzienne słowne utarczki. Czy jest lekarstwo na ten problem? Rolnicy próbują się bronić, zapobiegać, uświadamiać. Przykładem jest jeden z farmerów, który na swoim polu postawił tablicę z informacją dla osób chcących nabyć w pobliżu jego pola ziemię pod zabudowę jednorodzinną. Treść tablicy brzmiała: „Tu wylewam gnojówkę”. Może da się znaleźć inne sposoby i wypracować kompromisy. Z pewnością wystarczy trochę zwykłej tolerancji, otwarcia na potrzeby drugiego człowieka, szacunku dla ciężkiej pracy rolnika, a z pewnością ludzkiej życzliwości.

 

Zazdrość i zawiść to typowo ludzkie, zwyczajne, lecz niechwalebne cechy. Są powszechne i zdarzają się często, niezależnie od wieku, wykształcenia, zamieszkania. Jednym słowem w każdej społeczności. Czyli to, że i rolnik może zazdrościć drugiemu rolnikowi nowego ciągnika, dokupionych właśnie hektarów czy kolejnego budynku gospodarskiego jest tak samo normalne jak mieszkaniec bloku, który z balkonu obserwuje  sąsiada wsiadającego do nowego samochodu. Zazdrość międzyludzka była, jest i będzie. Żyjemy z nią i w niej. Przeważnie boli tylko zazdroszczącego. Dopiero wyjście z nią dalej staje się niebezpieczne, to co dalej z nią zrobimy i do czego zdolny jest człowiek wiedziony zawiścią czy zazdrością. Wyzbycie się tych cech jest możliwe, wymaga tylko trochę pracy nad sobą, swoim charakterem. O ile świat byłby piękniejszy, gdyby zamiast pełnego grozy spojrzenia ofiarować sąsiadowi gadżet do nowego samochodu czy ciągnika lub chociaż gratulacje zakupu. Jesteśmy skrajnie zmęczeni. Zmęczeni ekonomią, polityką, pandemią, pracą, etc. Czy stać jeszcze kogoś na miłe, zwyczajne i tak ludzkie gesty?

 

Właśnie polityka, bieżące wydarzenia, „szczucie” jednych mas na drugie, to celowe doprowadzanie do konfliktów. Eskalacja tego teraz tak częstego zjawiska, to ogromne niebezpieczeństwo. Ruszyła maszyna samozapłonów. Czy ktoś oprzytomnieje zanim nastąpią kolejne tragedie?! Nie zmienimy pór roku ani porządku świata, ludzkich charakterów i mentalności. Myśl może uzdrowić i myśl może zabić. Podobnie słowo. Czasem wystarczy jeden zjadliwy komentarz mniej i jeden pozytywny gest czy uśmiech. 

 

Pierwsza część publikacji dostępna jest tutaj - kliknij. 

 

 

 

Hanna Krugiełka
Autor: Hanna Krugiełka
Hanna Krugiełka - absolwentka Akademii Rolniczej w Poznaniu, kilkuletni pracownik jednostek państwowych związanych z rolnictwem. Entuzjastka rolnictwa ekologicznego, miłośniczka przyrody. Pasjonatka sztuki słowa i praktykująca ją w różnych dziedzinach..

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.   Wszystkie artykuły autora
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz