- To jest niedopuszczalne, że lider grupy rolników leży na ziemi, a dwóch policjantów kuje, a reszta się przygląda. Ci policjanci chyba nie wiedzieli jakie konsekwencje taka postawa mogła wywołać, gdyby na miejscu byli bardziej zdecydowani rolnicy. Policja niech się opamięta – apeluje Janusz Terka, rolnik z powiatu piotrkowskiego, który komentuje wydarzenia jakie miały miejsce w środę podczas protestu rolników na drodze krajowej nr 11 w Koszutach. Przypomnijmy, że lider protestu, Michał Kołodziejczak, został wówczas skuty i zaprowadzony siłą do radiowozu.
- Robi się źle, bo policja przestaje myśleć. Policjant to jest człowiek, który jest przeszkolony do tego jak ma się zachować w trudnej sytuacji. A tutaj dwóch postawnych policjantów krępuje kajdankami mizernej postury człowieka. To była gruba przesada. On by ich nie pobił. To był przerost ambicji. To było śmieszne, a zarazem przerażające. Nie wiadomo, czy za kilka dni nie będzie to normą. Proszę mi powiedzieć, co ci policjanci ugrali? Zrobili sobie zadymę. Założyć kajdanki to policja umie, ale takie działania mogły wywołać zamieszki. Sytuacja jest coraz bardziej napięta i czasami wystarczy iskra, by wzniecić pożar. Gdyby tam byli inni rolnicy, to te radiowozy byłyby poprzewracane. Dlatego apeluję do policji, aby nie nadużywała siły i swoich kompetencji. Żyjemy w jednym kraju i w jednym społeczeństwie. To my pracujemy na wasze pensje, które są płacone z naszych podatków. Uszanujcie to. Trzymajmy nerwy na wodzy. Tymczasem policja zachowuje się dziwnie. Na tych protestach wypisuje się mandaty w oparciu o jakieś niejasne przepisy. Mandaty otrzymują rolnicy, którym zarzuca się nielegalne zgromadzenie, choć ci siedzą w ciągnikach i jest ich ledwie 15. Policja jest nadgorliwa. Będą następne protesty, a jesteśmy coraz bardziej negatywnie nastawieni do władzy i policji. Protestujemy już ponad miesiąc i nadal jesteśmy ignorowani. Nikt nie chce poważnie z nami rozmawiać, a manifestuje przecież kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Inaczej było z branżą fitness, z którą spotkał się minister Jarosław Gowin. Protest był w słusznej sprawie i nastąpiła próba rozmów. My jesteśmy natomiast traktowani jak śmieci, które trzeba usunąć – stwierdza Janusz Terka, przewodniczący izby rolniczej powiatu piotrkowskiego.
- Sytuacja w branży trzodziarskiej jest skrajnie zła. Większość gospodarstw ograniczyło hodowlę tylko do poziomu minimum, który pozwala na przetrwanie. Ludzie są zdesperowani i przygnębieni, bo nie widać nadziei na lepsze czasy. Nasze działania mogą być coraz bardziej radykalne. Musi chyba zabraknąć żywności, żeby się politycy opamiętali. Czy musi się wydarzyć coś naprawdę niedobrego? Zamiast wyjść do rolników, to politycy PiS zamykają się w biurach i Sejmie udając, że nic się nie dzieje. (…) Mam też apel do wszystkich rolników. Nie dajmy się rozbić i nie dajmy się skonfliktować – zakończył Janusz Terka.