W środowym proteście rolników w Warszawie, przeciwko zapisom ustawy o ochronie zwierząt, nie brał udziału Krzysztof Tołwiński - znany działacz rolniczy z Podlasia. Jego zdaniem zjechali tam przedstawiciele organizacji branżowych, którzy dotychczas spółkowali z Prawem i Sprawiedliwością i zostali wyprowadzeni na manowce. Tołwiński uważa, że ci ludzie przyczynili się swoim poparciem do prowadzenia szkodliwej dla rolników polityki partii rządzącej.
- Dzisiaj kończę kukurydzę i osobiście twierdzę, że ten czas będzie lepiej poświęcony na ta robotę niż przebywanie w miejscu, gdzie przebywają osoby, które skarżą się na swój los. Są tam oczywiście porządni rolnicy i hodowcy, ale w większości są tam ludzie współpracujący dotychczas z PiS-em, którzy zostali potraktowani instrumentalnie i manifestują w miejscu gdzie zostali wykorzystani – mówił o ubiegłotygodniowym proteście rolników w Warszawie Krzysztof Tołwiński, znany działacz rolniczy kojarzony z Konfederacją.
- Ci wszyscy tzw. przedstawiciele rolników, tamte gwiazdeczki i związkowiec z zakrętu są w jednym miejscu i potrafili się zjednoczyć. Są w miejscu, w którym ściśle współpracowali z władzą. Ta ustawa jest antyrolnicza i antywłascicielska, ale zostanie przyjęta. Wszyscy uczestniczyli w tym interesie i cóż, nie wyszło, bo nie miało wyjść. Wiadomo było, że Kaczyński tego nie odpuści i ta sprawa tak się skończy. Ci wszyscy działacze też są winni. Rolnicy, wiecie kogo w pierwszej kolejności macie rozliczyć. Czyli tych, którzy brali udział w tym cyrku i doprowadzili do takiego stanu rzeczy. To że PiS rządzi i dostało te przewagę parlamentarną od rolników, to polityka i politycy, których żeście wybrali, których żeście poparli i zaufaliście im. Od 2016 r. proszę rolników. Już wtedy było widać, że PiS to partia antyrolnicza i antypolska z ustrojem neobolszewickim, który wprowadza. Niszczone są kolejne branże związane z produkcją zwierzęca, a rolnicy nadal ich wybierają. To dlaczego oni maja się reflektować? Ten rząd i kolejne będą walczyć do ostatniego rolnika, do ostatniego wolnego człowieka i do ostatniego właściciela. Rolnik im przeszkadza, bo jest wolny. Oni chcą zbudować model kundla zależnego. Doprowadzają do tego, żeby nas zmienić kulturowo i gospodarczo, żeby sobie nas podporządkować. Walczmy póki jest jeszcze o co walczyć i ratujmy się. Musimy sobie uświadomić, że wszystko zależy od polityki. Gońmy tych, którzy karzą nam być apolityczni. Partie mają krótki termin ważności. Na początku wydają się zdrowe, ale później szybko się psują. My jako Polacy powinniśmy obserwować i stać przy sprawie, a nie przy partii. Jeszcze jest w nas rolnikach siła, jest jeszcze szansa na odwrócenie tego. Rok temu PiS zdobył przewagę parlamentarną. Gdyby tak się nie stało, PiS nie niszczyłby nas, nie pogrywaliby tak z nami. Wszyscy wiedzieli, szczególnie ci, którzy są na tym proteście, wszystkich ich prosiłem, żeby poprzeć Konfederację, żeby PiS nie zdobył przewagi, bo „odwdzięczy się” i było to dla mnie jasne. (…)Nasz los jest już sprzedany i tylko przy otrząśnięciu się z tego letargu można cos zdziałać. Prosiłem, nie głosujcie na PiS i PSL. Prosiłem, ale nie mam teraz z tego satysfakcji. Jeśli nie dokonamy radyklanych kroków, to czeka nas los niewolników. Nie będzie już rolników, będzie tylko stłamszona masa bojąca się urzędników i pozostałych – mówił Krzystzof Tołwiński w nagraniu opublikowanym na Facebook’u.
Zdaniem Tołwińskiego obecny minister rolnictwa przyczynił się do tego stanu rzeczy i wprowadzenia nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, choć teraz jest postrzegany jako bohater, który sprzeciwił się partii. Zdaniem działacza z Podlasia, teraz rzuci tekę ministra rolnictwa i pójdzie „do swojego kumpla” do Belwederu. W jego opinii rolnicy nigdy nie byli tak „rozegrani” politycznie jak teraz. Wskazuje, że ustawa o ochronie zwierząt otwiera ogromne pole do niszczenia produkcji zwierzęcej i gospodarstw rodzinnych.