Spadek sprzedaży nawet o 80 procent - tak wygląda sytuacja u niektórych podlaskich producentów tradycyjnej żywności. Niektórzy już maja kłopoty, a inni spodziewają się ich w najbliższym czasie.
Marcin Bielec wraz z żoną hodują 40 krów. Codziennie doją około 500 litrów mleka. Nie oddają go do spółdzielni - surowiec w całości wykorzystują do produkcji tradycyjnego sera korycińskiego. - Ser koryciński miał zawsze więcej zamówień niż był w stanie wyprodukować towaru. W tej chwili pierwszy raz spotykamy się z sytuacją, że towar jest, a nie ma klienta – mówi na antenie TVP3 Białystok Marcin Bielec, producent sera korycińskiego ze wsi Aulakowszczyzna.
Jak podaje regionalna telewizja, większość restauracji zrezygnowała z zamówień, podobnie sklepy osiedlowe. Epidemia zmniejszyła sprzedaż regionalnego przysmaku o 80% - produkcja musiała zostać na tym samym poziomie. Ser, chociaż z długim terminem przydatności - nie może dojrzewać w nieskończoność i zalegać na półkach producenta. - Już oddawaliśmy, oddamy na Caritas. Wolę to oddać dla instytucji, która zajmuje się pomocą dla najuboższych, czy wyrzucić albo wołać firmy utylizacyjne, żeby to wyrzuciły – stwierdza Marcin Bielec. - Szansą na utrzymanie opłacalności produkcji w czasie epidemii są zakupy bezpośrednio u producenta, albo przez internet. - Jeśli będziemy kupowali u siebie, to te pieniądze zostaną u nas w kraju – dodaje producent sera.
Bracia Niemyjscy codziennie produkują 400 kilogramów wędlin – w stu procentach z mięsa, od rolników z okolic Brańska. Niewielka skala produkcji pozwala zachować braciom tradycyjną recepturę. Jak mówią – na razie koronawirus nie odciął ich od klientów, na razie…. - Były niedawno święta katolickie, później prawosławne, także popyt na te produkty był. Na tą chwilę jednak to wszystko może się zmienić z dnia na dzień – mówi Błażej Niemyjski – producent wędlin ze wsi Niemyje Stare.
Zarówno wędliny z Niemyj Starych, jak i sery z Aulakowszczyzny można znaleźć w zbiorze lokalnych producentów (www.produkty.podlaskie.eu).
Źródło: TVP 3 Białystok