Jak poinformował francuski minister rolnictwa Didier Guillaume, z powodu epidemii koronawirusa w branży brakuje aktualnie ok. 200 tys. pracowników. Dlatego zaapelował do wszystkich, którzy pozostali w domach, m.in. kelnerów i fryzjerów, aby dołączyli do „armii francuskiego rolnictwa”.
- Praca w polu musi zostać wykonana, a do jej realizacji potrzeba siły roboczej – przekonywał Guillaume. - Potrzeba nam narodowej solidarności, abyśmy wszyscy mogli jeść – stwierdził.
Minister nie sprecyzował, czy jego wezwanie jest osobistą inicjatywą, czy też ma zgodę rządu na formułowanie takich zachęt. Jak czytamy w Le Parisien, w obliczu ogólnonarodowej kwarantanny, wydaje się to wyjątkowo skomplikowane i raczej nie sposób zachęcić Francuzów do opuszczenia swoich domów.
- Potrzebujemy 200 000 osób w ciągu najbliższych trzech miesięcy - potwierdziła w rozmowie RTL prezes związku rolniczego FNSEA, Christiane Lambert, która stwierdziła, że deficyt powstał po tym jak zamknięcie granic uniemożliwiło przyjazd pracownikom sezonowym. - Możemy wprowadzić odpowiednie środki bezpieczeństwa - przekonuje prezes FNSEA, która odnosi się do strony (desbraspourtonassiette.wizi.farm), na której wolontariusze mogą zgłosić akces do prac w rolnictwie.
- Czy fryzjer, który nie ma już żadnej działalności, nie może iść do pracy na polach, zbierać owoców, truskawek, iść do firmy rolno-spożywczej, aby umieścić jogurt w pudełkach? Musimy rozważyć takaąewentualność – powiedział minister Guillaume, który rozmawiał już na ten temat z ministrem pracy Murielem Pénicaudem.
W sieciach społecznościowych internauci porównują Didiera Guillaume'a z Mao Zedongiem z Chin. Po rewolucji kulturalnej, pod koniec lat 60. XX wieku, dyktator wysłał miliony młodych Chińczyków na wieś.
Źródło: Le Parisien