Obrońcy praw zwierząt odebrali rolnikowi 22 krowy. Kilka dni później zostały przerobione na hamburgery

Redakcja

W 2016 r. rolnikowi spod Szczytna odebrano 22 krowy. Uczyniła to organizacja broniąca praw zwierząt. Aktywiści zarekwirowali wygłodzone zwierzęta, które w ciągu kilku dni... trafiły do rzeźni. Niedawno szerzej o sprawie opowiedział powiatowy lekarz weterynarii, który gryzie się z własnymi myślami, czy taki sposób postępowania w ogóle ma sens.

 

- Powiatowy lekarz weterynarii ze Szczytna ujawnia ciemną stronę głośnych akcji ratowania zwierząt. 22 krowy odebrane okrutnemu rolnikowi zostały przekazane obrońcom zwierząt. Już dwa dni później zwierzęta trafiły do rzeźni – informował kilka miesięcy temu portal wp.pl.

 

Jak przypomina popularne medium, liczące 22 krowy stado głodowało. Bydło stało uwiązane w brudnej oborze. Na posadzce leżał obornik i stratowane cielęta. Ten horror udało się zakończyć dzięki interwencji powiatowych inspektorów weterynarii. - Jaki to ma sens? Trzy instytucje są angażowane przez 4 lata, aby uzyskać sądowy nakaz odebrania zwierząt i skazanie rolnika za znęcanie się nad zwierzętami. Krowy są odbierane i trafiają do pogotowia dla zwierząt. Już 2 dni później zostają zabite w rzeźni - mówi Wirtualnej Polsce dr Jerzy Ryszard Piekarz, Powiatowy Inspektor Weterynarii w Szczytnie.

 

Śmierć zwierząt wyszła na jaw, kiedy zadowolone z efektów interwencji inspektorki postanowiły sprawdzić, co dzieje się uratowanymi krowami. Po kilku miesiącach od przekazania krów pracownikom "Pogotowia dla zwierząt" w Trzciance sprawdziły numery krowich kolczyków. - Przeżyły szok. System rejestracyjny wskazał, że 17 krów zostało zabitych już trzeciego dnia od "akcji ratunkowej". Trzy kolejne krowy przerobiono na hamburgery w ciągu tygodnia – czytamy w publikacji wp.pl.

 

Wydarzenia miały miejsce w 2016 roku. Jak dodają inspektorzy, smutny finał podobnych akcji powtarza się regularnie. - To ciemna strona głośnych akcji ratowania zwierząt. Okazuje się, że głodzone krowy, niezadbane świnie wpadają z deszczu pod rynnę. Nowy opiekun, który od obrońców praw zwierząt dostaje inwentarz za darmo, ani myśli tworzyć szczęśliwą zagrodę. Trochę podkarmi, poprawi kondycję i najbliższym transportem wysyła do rzeźni, inkasując pieniądze - wyjaśnia Wirtualna Polska. - To wypacza sens reagowania na cierpienie. Mam teraz dwa postępowania związane z odebraniem zwierząt gospodarczych. Nie wiem, czy przekazanie ich organizacjom społecznym ma sens. Finał w rzeźni wypacza sens reagowania na cierpienie zwierząt - oburza się w rozmowie z wp.pl dr Piekarz.

 

Jak tłumaczą pracownicy Pogotowia dla Zwierząt w Trzciance, po wyroku sądu zlecono organizacji ich przekazanie od hodowcy do wskazanego nowego właściciela. - Może on swobodnie decydować o dalszym ich losie, bo takie niestety mamy prawo. Pierwsze słyszę, że te krowy trafiły do rzeźni, ale nowy właściciel ma prawo nimi dysponować – wyjaśnia Pogotowie, dodając, że bardzo trudno jest znaleźć rolnika, który przygarnie krowę czy świnię na dożywotnie utrzymanie.

 

W publikacji wp.pl czytamy również, że nad "Pogotowiem dla zwierząt" budzi wiele kontrowersji. Jakiś czas temu starosta powiatowy z Trzcianki złożył wniosek o rozwiązanie stowarzyszenia. Uzasadnia to wieloma skargami na bezzasadne interwencje w obronie dobra zwierząt.

 

Źródło: wp.pl

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz