Jak informuje portal zary.naszemiasto.pl, pod koniec października mieszkańcy Tuplic złapali na gorącym uczynku kierowcę cysterny, który zrzucał z niej na okoliczne pola substancję nieznanego pochodzenia. Natychmiast zaalarmowali policję, władze gminy, straż graniczną i ochronę środowiska.
Portal z Żar podaje, iż cysterny w zgniło- żółtym kolorze od kilku dni krążyły po Tuplicach. Uwagę mieszkańców przykuwały niemieckie numery rejestracyjne. Zaniepokojeni zgłosili swoje spostrzeżenia Katarzynie Kromp, wójt gminy. Dalej sprawy potoczyły się bardzo szybko. Kromp z pracownikami gminy pojechała na wskazane pole. -Z tego co wiemy, wozili to od środy, a złapaliśmy ich w piątek rano. Właściciel nie miał stosownych zezwoleń, dlatego zawiadomiliśmy policję o możliwości popełnia przestępstwa związanego z transportem odpadów. Musimy być czujni, bo zwożą nam tu różne śmieci z Niemiec – mówi wójt gminy Tuplice w rozmowie z portalem zary.naszemiasto.pl.
Okazało się, że właścicielem ziemi jest Niemiec. Na miejsce dotarła też policja, celnicy i służby Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Po oględzinach wyszło na jaw, że to pofermenty z biogazowni w Niemczech. Wg WIOŚ, kierowca wiedział jaki ładunek wiezie, nie miał jednak zezwolenia ministra rolnictwa, zatem potraktowano to jako nielegalny transport. Zdaniem inspektorów ilość pofermentu, która dostała się do gleby nie jest groźna, ale pobrano próbki na zawartość azotanów.
Źródło: zary.naszemiasto.pl