Czy wegetariańskie tendencje w żywieniu wpłyną na spadek produkcji zwierzęcej?

Hanna Krugiełka

Moda na bezmięsne odżywianie otacza nas coraz silniej, potrawy wegetariańskie stały się nieodłącznym menu każdej restauracji, jadłodajnie dla wegan i wegetarian wyrastają jak grzyby po deszczu, a celebryci podkreślają swoje wege preferencje prawie tak często jak seksualne. Bezmięsne hamburgery kiwają do przechodniów z miejskich bilbordów, a kampanie medialne jednoznacznie przedstawiają mięso jako produkt „be”. Czy wegańska filozofia życia, tak często podejmowana przez coraz szersze kręgi ludzi, spowoduje w końcu spadek produkcji zwierzęcej? Czy spożycie mięsa zostanie ostatecznie obrzydzone, a może wręcz zakazane? Czym może skończyć się ograniczenie lub rezygnacja z dostarczania organizmowi człowieka białka odzwierzęcego? A może w produkcji i konsumpcji mięsa przeważą jednak trendy związane z rosnącym światowym dobrobytem i wegetariańskie oszołomienie wcale nie wpłynie na racjonalne odżywianie większości osób?

 

W czasach królów, złych panów i wyzyskiwanych chłopów, mięso trafiało tylko na stoły bogaczy. Ludzie znajdujący się najniżej feudalnej piramidy społecznej, na co dzień jedli bardzo skromnie, czyli kasze i przetwory zbożowe, dopiero stosunkowo niedawno ziemniaki z kwaśnym mlekiem, w wersji bardziej dostatniej z okrasą. Mięso trafiało na chłopskie stoły rzadko, przeważnie od święta. Jeszcze długo potem pozostał społeczny mit mięsa kojarzonego z bogactwem i dobrobytem.

W chwili obecnej ciągle utrzymują się światowe tendencje wzrostu spożycia mięsa, związane właśnie ze zwiększającym się światowym dobrobytem. Według „BBC News” w ostatnich 50 latach światowa konsumpcja mięsa zwiększyła się aż pięciokrotnie, szczególnie w krajach rozwijających się.

Polska posiada tradycje kulinarne głęboko związane ze spożyciem mięsa. Z okazji i bez okazji spożywamy go dużo, nawet zdecydowanie za dużo. Dietetycy alarmują, strasząc rozmaitymi chorobami, wzrostem cholesterolu itp. Do młodego pokolenia bardzo przemawiają argumenty nie tylko czysto medyczne, ale także humanitarne i ekologiczne. Mówi się, że do uprawy roślin, przeznaczonych do bezpośredniego spożycia przez człowieka, zużywa się dużo mniej gruntów, wody i energii, niż do produkcji mięsa. Żeby wyprodukować mięso potrzebne są najpierw zasoby do uprawy roślin przeznaczonych na wyżywienie zwierząt hodowlanych, a później zasoby do utrzymywania samej hodowli. W związku z tym obliczono, że obszar wielkości dwóch boisk do piłki nożnej wyżywi jedną osobę na diecie mięsnej. Podczas gdy ten sam obszar wykarmi aż czternaście osób rocznie na diecie roślinnej. Ten obrazowy przykład bardzo przemawia do wyobraźni młodzieży, która chce być nie tylko „fit”, ale i „eco”, i „wege”.

Z myślą o nich, do menu popularnych sieciowych fast-foodów dodaje się coraz więcej wegetariańskich, a nawet wegańskich pozycji.

Tak jak jeszcze np. dwadzieścia lat temu mięso na talerzu mogło świadczyć o zamożności, teraz proporcje cen produktów wegetariańskich i mięsa zostały odwrócone. Spożywcze artykuły wegetariańskie są luksusem. Wystarczy przyjrzeć się cenom substytutów produktów bezmięsnych (np. sojowych) i zestawić je z cenami mięsa. Podobnie, choć nie tak bardzo drastycznie, wygląda stosunek cen serów do wędlin. Dieta wegetariańska stała się relatywnie droga, jednak weganin, czy wegetarianin ma większe możliwości nabycia różnorodnych bprodezmięsnych produktów. Nie tak jak jeszcze jakiś czas temu, gdzie na półkach sklepów można było znaleźć tylko kotlety sojowe, ewentualnie sojowy gulasz. Całe stoiska zdrowej żywności kuszą kolorami i całą masą ciekawych, nieznanych produktów.

Mało tego, dla potencjalnego wegetarianina przygotowano specjalne zestawy w cateringu i diecie pudełkowej, dostarczanej do domu. Być wegetarianinem, a nawet weganinem jest modnie, lekko i przyjemnie. Co prawda może drogo, ale ponoć zdrowo.

Informacje o szkodliwości jedzenia mięsa, potencjalnych chorobach i hormonach stresu przenoszących się na ludzi otaczają nas zewsząd. Tak jak kiedyś bycie wegetarianinem wymagało odwagi, np. na represje rodziny, brak zrozumienia na imprezach okolicznościowych i ograniczoną możliwość zastąpienia białka zwierzęcego białkiem roślinnym, tak niedługo prawdopodobnie sytuacja zostanie odwrócona. Nawróceni wegetarianie protestują przeciwko ubojowi zwierząt, mówią o konieczności zaniechania reklam produktów mięsnych, dosłownie wprowadzają wegetariańską presję.

Przy prognozowaniu zmniejszenia lub zwiększenia ilości produktów odzwierzęcych, należy także zwrócić uwagę na to, że coraz większe grono konsumentów preferuje mleka pochodzenia roślinnego. Zazwyczaj młodzi ludzie sięgają po mleka migdałowe, owsiane, sojowe i inne. Ta tendencja nie pozwala snuć optymistycznych prognoz dla rodzimych producentów mleka krowiego.

Wegetariańskie i wegańskie preferencje żywieniowe zwiększają się, jednak nie bardzo drastycznie. Rośnie pokolenie ludzi „fit, wege i eko”, ale wciąż pozostają tradycjonaliści i amatorzy schabowego.

Co wydarzy się dalej? Czy zwycięży, charakterystyczna dla gatunku Homo sapiens, naturalna potrzeba jedzenia mięsa i instynkt drapieżnika-łowcy, czy ludzkość powędruje w kierunku zielonego wege? Prognozy dobrobytu i wzrastającego poziomu spożycia mięsa, a przede wszystkim potrzeba organizmu, której nie umiem oszukać, każą mi skończyć kawałek grillowanej, soczystej karkówki, którą jadłam podczas pisania tego artykułu.

 

Hanna Krugiełka
Autor: Hanna Krugiełka
Hanna Krugiełka - absolwentka Akademii Rolniczej w Poznaniu, kilkuletni pracownik jednostek państwowych związanych z rolnictwem. Entuzjastka rolnictwa ekologicznego, miłośniczka przyrody. Pasjonatka sztuki słowa i praktykująca ją w różnych dziedzinach..

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.   Wszystkie artykuły autora
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz