Niespełna dwa tygodnie temu w Jasieńcu (woj. mazowieckie) gościł premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu przyjechał, by spotkać się z seniorami. Czekali na niego pikietujący sadownicy, którzy domagali się rozmowy z premierem. Zdaniem tamtejszej wójt, wizyta była zagrożona, bowiem manifestujący przynieśli ze sobą m. in. cegły zawinięte w papier. Protestujący stanowczo zaprzeczają i kategorycznie domagają się przeprosin.
Jeden z radnych podczas kwietniowego posiedzenia Rady Gminy, podzielił się refleksją na temat wizyty premiera Morawieckiego w Jasieńcu. Jego zdaniem mieszkańcy nie są zadowoleni z faktu, iż w spotkaniu uczestniczyła tylko „wybrana grupa ludzi”.
- Dostaliśmy jasną informację. To premier decydował, kogo ja mam zaprosić – wyjaśniała wójt Marta Cytryńska. - Proszę zrozumieć, że to nie wójt decyduje kogo ma tutaj zaprosić. Ja jedyne co mogłam, to zrobić delegację z Rady, aby powitać. Nie mogliśmy wyjść na zewnątrz ze względów bezpieczeństwa, więc witaliśmy wewnątrz. Także proszę zrozumieć, że to nie było spotkanie otwarte w formule dla mieszkańców, że mamy jakieś spotkanie, konferencję. Nie, tak to nie miało wyglądać. Ja niestety nie mogę narzucać premierowi, bo ja jestem tylko wójtem. Tutaj premier i marszałek niestety wyznaczają te kierunki. Także ja ze swojej strony starałam się reprezentować gminę i Radę w osobach przewodniczącego i wiceprzewodniczącego. Więcej nic nie mogłam zrobić, ja miała jasne wytyczne. Nawet pan przewodniczący nie siedział z seniorami i nie miał możliwości porozmawiać, bo było to spotkanie na zupełnie zamkniętym terenie. Dla seniorów i z seniorami to była rozmowa. Jak społeczeństwo to odbiera? Na pewno znajdą się ci, którzy będą to krytykować i ci którzy docenią to co się stało. To już pozostawiam państwu do przemyślenia. Ja jedynie uważam, że wykonałam swoje zadanie i chyba nie najgorzej. (…) Zanim pan premier się tu znalazł, dwie godziny wcześniej był tutaj sztab ludzi, który sprawdzał bezpieczeństwo. Muszę panu powiedzieć, że rolnicy bardzo ładnie się zachowali, chociaż znaleziono cegły zawinięte w papier, w folię, znaleziono narzędzia i w ogóle cała ta wizyta miała być odwołana, bo się tutaj bano o bezpieczeństwo. Mnie osobiście pokazywali te rzeczy. Także mogę tylko powiedzieć, że premier wykazał bardzo dużo dobrej woli, że jednak mimo wszystko zdecydował się na to wszystko i na to spotkanie, które było w ekspresowym tempie przygotowywane. Takie były wytyczne i ja nie mogę postanowić inaczej – mówiła Marta Cytryńska.
Jak przypominają członkowie Agro Unii z okolic Jasieńca, wizyta była trzymana w tajemnicy do niemalże samego końca. - Krytycy partii rządzącej głoszą tezę o celowości takiego działania z punktu widzenia politycznego PR’u. Przebieg całego wydarzenia zapewne doskonale znacie z wielu artykułów, telewizji i transmisji na żywo przez uczestników. Wszyscy uczestnicy spontanicznej manifestacji, a było nas ponad dwieście osób, czujemy się oczernieni po wypowiedzi pani Marty Cytryńskiej, która padła podczas piątej sesji Rady Gminy Jasieniec – czytamy na facebook'owym profilu „Agro Unia Sadownicy- Warka, Góra Kalwaria, Grójec”.
- Szanowna pani Wójt. Stanowczo dementujemy te słowa! Nie mieliśmy żadnych “narzędzi” czy cegieł owiniętych w papier. Nikt ze zgromadzonych nie miał na celu okaleczenia premiera. Żądamy pokazania dowodów, na przykład w postaci policyjnych notatek, raportów służby ochrony państwa itp. Jeśli nie ma takowych dowodów, żądamy oficjalnych przeprosin – napisano w oświadczeniu sadowników z Agro Unii.
Zdjęcie: Facebook Agro Unia Sadownicy- Warka, Góra Kalwaria, Grójec