Gustaw Jędrejek: Nie ma bezpieczeństwa żywnościowego na granicy Unii Europejskiej

Redakcja
import zboża z Ukrainy, tanie zboże z Ukrainy

- Ukraina jest ogromnym zagrożeniem. Ta kukurydza, te zboża i rzepak, które sprowadzamy, to nie jest pomoc Ukrainie. Proszę mi wierzyć. Ja tam jeździłem co 2-3 miesiące i byłem w tych gospodarstwach. Proszę mi wierzyć, to nie są gospodarstwa ukraińskie, ale jest to własność zachodnich podmiotów – przekonuje Gustaw Jędrejek, prezes Lubelskiej Izby Rolniczej, który uczestniczył w dyskusji na temat aktualnej sytuacji w polskim rolnictwie w świetle rosyjskiej agresji na Ukrainę. 

 

- Przez wiele tygodni nagłaśniałem tę sprawę. Dobijałem się do rządzących, żeby nie popełnić pewnych błędów. Wspomniano tutaj o korytarzu solidarnościowym. Tak, wszystkie zboża powinny trafić do portów i pojechać dalej. Nikt jednak nie mówi, że jest kontyngent bezcłowy na Europę. Tak się nieszczęśliwie składa, że Tomaszów, Hrubieszów i Zamość są przy granicy. Te okolice zostały „zasypane” jako pierwsze, później całe woj. lubelskie, a teraz cała Polska została zasypana. Jeśli chodzi o kontrolę, to byłem na granicy ze służbami wojewody. Kontrolowaliśmy to. To się nie nazywa kontrola. Będę o tym rozmawiał z panem premierem, nie chcę tego na forum wyciągać. Naprawdę nie ma kontroli. Jeśli chodzi o zboże techniczne, to monitowałem od samego początku. Mam maile, które w tej sprawie wysyłałem do brata wicepremiera, posła Leszka Kowalczyka. Sygnalizowałem ten problem. Zostałem poinformowany, że jest to zboże dobrej jakości i nie mam się co martwić. Proszę zobaczyć jak to brzmi. Jeżeli nasi kontrahenci, a wiecie, że jesteśmy potentatem w produkcji drobiu, produkujemy ogromne ilości mleka na eksport i jeśli ktoś się dowie z naszych potencjalnych kupców, że używamy produktów technicznych do paszy, to od nas już nie kupi, albo kupi za pół ceny. I co wtedy powiecie rolnikom, że ceny spadły? Naprawdę, jest ogromny problem i trzeba o nim rozmawiać – nawoływał Gustaw Jędrejek podczas debaty na temat aktualnej sytuacji w polskim rolnictwie w świetle rosyjskiej agresji na Ukrainę, która odbyła się 18 stycznia br.

 

- Jeśli ktoś nie wierzy, to wystarczy pojechać na protest. Jest część polityczna tych manifestacji, ale są też rolnicy, którzy oczekują jakiegoś posunięcia ze strony rządu. Zboże techniczne wchodziło różnej jakości. W ostatnich dniach wjechały 24 wagony. Weterynaria przepuściła, bo była to kukurydza paszowa. Kontrahent nie chciał odebrać, bo było złej jakości – zielone i nie nadawało się do przerobu. Poinformowałem o tym wojewodę mailem, podpisując się pod tym osobiście, że ten transport zostanie przeładowany i zmieszany z naszą kukurydzą albo suchą kukurydzą ukraińską i wjedzie na nasz rynek. Dlatego uważam, że nie ma bezpieczeństwa żywnościowego na granicy Unii Europejskiej i żeby się to nie odbiło czkawką dla nas i dla rządu. Około 9 stycznia wysłałem zawiadomienie o tym przeładunku i wiecie co się stało? To zostało przeładowane… Tam na granicy pracują rodziny naszych delegatów, naszych rolników… Czy mam wziąć media i pokazać, co nasze służby przepuściły, czy rozmawiać i pewne wnioski wyciągać? O to bardzo proszę i będę rozmawiał z panem wicepremierem – mówił szef Lubelskiej Izby Rolniczej.

 

Składamy też propozycję odnośnie bioetanolu. U nas jeszcze stoi kukurydza na polu, bo nie miał kto kupić, ponieważ magazyny były załadowane ziarnem ze wschodu. To są fakty i to co mówię można sprawdzić. Złożyliśmy wniosek, że ziarno skupiła Krajowa Grupa Spożywcza i podpisała umowy z podmiotami prywatnymi. Oczywiście była obawa, że w te rękawy nie trafi polska kukurydza, ale ukraińska i trzeba było to brać pod uwagę. Potem zawnioskowaliśmy po tych śniegach i opadach, żeby ta kukurydza, która będzie koszona od naszych rolników i nie nadaje się na paszę, była przetworzona na bioetanol. Są rozmowy w rządzie, żeby Orlen taką linię postawił. To koszt 1,6 mld zł, ale taka inwestycja zwraca się po 3 latach. Z hektara możemy wyprodukować ok. 5-6 ton bioetanolu plus super wysoko białkową paszę. Naprawdę są to rozwiązania, które można wdrożyć, jeżeli myślimy o rozwoju polskiego rolnictwa. Ukraina jest ogromnym zagrożeniem. Ta kukurydza, te zboża i rzepak, które sprowadzamy to nie jest pomoc Ukrainie. Proszę mi wierzyć. Ja tam jeździłem co 2-3 miesiące i byłem w tych gospodarstwach. Proszę mi wierzyć, to nie są gospodarstwa ukraińskie, ale to własność zachodnich podmiotów. To ziarno zostaje w Polsce, bo każdy potrafi liczyć. Łatwiej to zawieźć do woj. lubelskiego, jak zawieźć to do Francji, Niemiec czy Danii. Naprawdę, to co ja mówię, mówię bardzo oględnie – zakończył Jędrejek.

 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz