- Mam gospodarstwo o powierzchni 31 ha. W latach 2017, 2018 i 2019 zmagaliśmy się z klęskami żywiołowymi, a teraz przyszedł czwarty kataklizm, czyli COVID. Zamknięto nam restauracje, do których dostarczałem warzywa i sam zainicjowałem współprace z nimi. Te lokale odbierały ode mnie od 150 do 200 ton warzyw: buraki, pasternak i pietruszka. Wszystko mi zgniło. Zero odpowiedzialności naszych rządzących, zero pomocy – żali Andrzej Lipiński z województwa pomorskiego.