Co niszczy polski rynek jabłek? Niskie ceny, słaba jakość importowanych owoców i zagraniczni producenci koncentratu

Paweł Hetnał

Sytuacja na polskim rynku jabłek jest niezwykle skomplikowana. Sadownicy otrzymują w skupach pieniądze, które nawet nie pokrywają kosztów produkcji. Jednym z powodów jest zeszłoroczna klęska urodzaju, ale również układ rynkowy, który powoduje, iż producenci koncentratu jabłkowego narzucają swoje reguły gry.

 

- Aktualnie tematem numer jeden jest problem z jabłkami. Wiemy, że wiele osób zagranicą mówi, że Polska to jest taki kraj, który należy do kogoś innego i wiedzą o tym pan minister i pan premier, który całkiem niedawno odnosił się do tych słów. Te słowa na arenie międzynarodowej padały. Niestety pan premier nie robi nic aby zaprzeczyć tym słowom. Jeszcze raz na końcu podkreślę, że my jako Agro Unia wyczerpaliśmy już czas rozmów z ministrami, prezesem UOKiK-i czy Głównym Lekarzem Weterynarii. Formuła tych spotkań nie prowadzi do rozwiązania problemu, a raczej do przeciągania czasu i grania na naszą niekorzyść – mówił podczas czwartkowej konferencji prasowej Michał Kołodziejczak, lider Agro Unii.

 

- Jako sadownicy zmagamy się z bardzo trudnym sezonem. Były bardzo obfite plony. Wszyscy mówią nam, że jest to klęska urodzaju i jest u nas ogromna nadprodukcja. Trzeba jednak zwrócić uwagę na jedną bardzo ważną rzecz. Jest bardzo duża produkcja, ale też jest niekontrolowany import zza wschodniej granicy, z Ukrainy. Wiele podmiotów sprowadza jabłka ukraińskie dopłacając do tego i tak naprawdę sztucznie wykorzystują swoją przewagę na rynku, żeby trzymać tę niską cenę naszego jabłka – mówił jeden z sadowników, który przyjechał na spotkanie z dziennikarzami pod kancelarię premiera. - Dodatkowo kilka przetwórni, które tłoczą koncentrat jabłkowy, zostało w zeszłym roku kupione przez Chińczyków. Nie było reakcji ze strony rządu. Chińczycy tym samym weszli na rynek europejski i oni w tej chwili ściągają swój koncentrat, z Chin. Mieszają go z Polskim i sprzedają go dalej do USA i Europy Zachodniej. Wielokrotnie podnosiliśmy tę kwestię i zwracaliśmy uwagę na zwiększenie kontroli fitosanitarnej tego co wjeżdża do Polski, głównie ze wschodu. Podnosiliśmy kwestię bardzo dużej różnicy jakościowej towaru, który jedzie do nas z Ukrainy, ale również, na czy nam bardzo nam zależy, pozostałości substancji aktywnych ze środków ochrony roślin. Te jabłka, te towary, które jadą z Ukrainy w żaden sposób nie są badane. My jako sadownicy polscy podlegamy bardzo ścisłym restrykcjom. Na własny koszt robimy badania środków i jesteśmy systematycznie przez różne instytucje kontrolowani. Towar, który jedzie z Ukrainy w żaden sposób kontrolowany nie jest – informował sadownik.

 

- To wszystko pokazuje, że państwo mogłoby zadziałać i podjąć odpowiednie kroki. U nas niestety państwo nie działa. Wielokrotnie podnosiliśmy w tym kontekście brak zaangażowania Sanepidu, PIORiN-u i UOKiK-u. Niestety żadne kroki nie zostały podjęte. (…) Inne kraje często wykorzystują słabość naszego państwa i przepisów polskich, kupując koncentrat polski i mieszają go z koncentratem zagranicznym. Wykorzystują go, bo wiedzą, że jakość polskiego koncentratu jest najwyższa. Chcielibyśmy, żeby te koncentraty były sprzedawane w stu procentach z naszego kraju – zakończył Kołodziejczak.

Paweł Hetnał
Autor: Paweł Hetnał
Paweł Hetnał – absolwent Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej. Wieloletni dziennikarz portali i gazet lokalnych z terenu Podbeskidzia.

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Najnowsze artykuły autora:

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz