Farmer, który zdecyduje się na budowę zwłaszcza większej fermy trzody chlewnej, powinien liczyć się z długotrwałą procedurą, koniecznością uzyskania wielu decyzji administracyjnych, a przede wszystkim z protestami społecznymi i organizacji ekologicznych. Taka niestety jest rzeczywistość większości inwestycji w produkcję trzody chlewnej.
Standardowo dla budowy fermy musimy uzyskać decyzję o warunkach zabudowy albo odpowiednie zapisy w miejscowym planie zagospodarowania, decyzję środowiskową, pozwolenia wodnoprawne czy pozwolenie na budowę. Mając zaś na uwadze znaczną ilość procedur, które poprzedzają budowę fermy, to właśnie bardzo długi okres dla uzyskania niezbędnych decyzji, stanowi największą trudność administracyjną dla budowy fermy. Nie zawsze wiąże się ta przewlekłość, wyłącznie z opieszałością urzędników, ale przede wszystkim z blokowaniem inwestycji na każdym etapie przez protestujących przeciwko niej. Każdą bowiem z uzyskanych przez farmera decyzji można zaskarżyć do organu administracji nadrzędnego, a później do sądów administracyjnych. Jeżeli farmerowi zależałoby na 100% pewności, że nie będzie żadnych problemów z wydanymi dla jego inwestycji decyzjami, to powinien czekać, aż każda z uzyskanych przez niego decyzji będzie prawomocna tj. ostatecznie przez sąd uznana za zgodą z prawem. Jeżeli farmer tak bezpiecznie chciałby budować fermę trzody chlewnej to jego ferma powstałaby po kilkunastu latach.
Dlaczego tak się dzieje? Prawo do zaskarżania wydanych dla budowy fermy decyzji jest bowiem wykorzystywane przez przeciwników inwestycji. Celem często jest przeciąganie procedur tak długo, aż zniechęcony farmer zrezygnuje. Farmer musi się bowiem liczyć z akcją protestacyjną społeczności lokalnej, obawiających się emisji z fermy oraz protestami organizacji ekologicznych i „pseudoekologicznych”. Należy przy tym wskazać, iż o ile z sąsiadami oraz prawdziwymi i rozsądnymi organizacjami ekologicznymi w trakcie postępowań, zwłaszcza środowiskowych udaje się osiągać kompromis, to z organizacjami pseudoekologicznymi w praktyce nie jest to możliwe. Celem takich organizacji jest bowiem albo w ogóle uniemożliwienie budowy fermy, jeżeli ideowo sprzeciwiają się wszelkim inwestycją jako zagrażającym środowisku albo uzyskanie korzyści za odstąpienie od blokowania budowy. Dużo łatwiej będzie tych trudności uniknąć, jeżeli przeciwnikiem farmera będą tylko takie organizacje. Często nazwy takich organizacji i ich cele są znane urzędnikom. Gdy nie ma innych protestów społecznych, to z reguły urzędnicy są przychylnie nastawieni do budowy fermy, co znajduje odzwierciedlenie w prowadzonych postępowaniach. Warto więc, jeszcze na etapie koncepcyjnym, rozważyć lokalizację inwestycji w takim miejscu, by, o ile to możliwie, uchronić się przed sprzeciwem społecznym. Chodzi przy tym nie tylko o budynki samej fermy, ale również o lokalizację pól nawożonych gnojowicą.
Z administracyjnego punktu widzenia usytuowanie fermy trzody chlewnej nie w każdym miejscu będzie możliwe. W tym zakresie decydujące pozostaną ustalenia planu zagospodarowania przestrzennego, a w przypadku jego braku, decyzji o warunkach zabudowy. Zlokalizowanie fermy z dala od osad ludzkich przynieść może wymierną korzyść związaną z jednej strony z uniknięciem sprzeciwu społecznego, z drugiej jednak strony – z uwagi na utrudniony dostęp do infrastruktury technicznej – może rodzić dodatkowe koszty czy wiązać się z obowiązkiem pozyskania innych pozwoleń np. na pobór wód podziemnych.
Źródło: Piotr Pogodziński - ekspert KZP-PTCH