- Liczymy na to, że rozpocznie się dyskusja i zostaną podjęte zdecydowane kroki jeśli chodzi o obrót świniami w strefach. To co w tej chwili dzieje się w Polsce z ASF-em można porównać do walca, który jedzie i rozjeżdża tych rolników. To jest walec, który przygotowuje grunt pod drogę wjazdową dla tuczu nakładczego. Nie czarujmy się, że walka z ASF-em prowadzona w ten sposób jak obecnie pozwoli nam zachować hodowlę. Niestety, ale nie – mówi Janusz Terka – hodowca świń i działacz piotrkowskiej Solidarności RI.
Tucz nakładczy przejmuje hodowle świń w Polsce
- To co w Polsce się dzieje od dłuższego czasu, to woła o pomstę do nieba. Ten rok jest szczególnie trudny, bo wirus szaleje nie tylko u nas w regionie, ale w całej Polsce. Przejeżdża walec z ASF-em i wchodzą firmy z potężnym kapitałem, który najczęściej nie jest polski. Tucz nakładczy przejmuje hodowlę. To nie są słowa bez pokrycia, bo takie sygnały otrzymuje z różnych regionów Polski. Jeśli chodzi o Piotrków, to jeszcze ten tucz nakładczy nas nie zdominował. W innych częściach kraju to wygląda już naprawdę bardzo źle. Tam firmy z tuczu nakładczego już w sposób bardzo agresywny namawiają rolników, żeby wchodzili w ten tucz i „będą mieli święty spokój i będą tylko pracować”. Będą tylko zarabiać pieniądze i niczym nie będą się musieli przejmować: ASF-em, bioasekuracją, itd. To nie do końca jest prawdą. Zwracam uwagę ludziom, którzy decydują o rolnictwie w Polsce: przyjrzyjcie się co robią duże firmy z tuczu nakładczego z hodowlą. Przestańcie mówić, a mówicie to od wielu lat, że to jest złe i trzeba z tym skończyć. Ale czy kolejni ministrowie, którzy o tym mówią, to faktycznie coś z tym problemem zrobili? Niestety, ale efektów kolejnych działań ministrów nie widać. My jako rolnicy nie mamy nic przeciwko firmom, które oferują usługę tuczu nakładczego, ale niech to robią na zdrowych warunkach i zasadach. Niedawno UOKiK prowadził dochodzenie w sprawie jednej z takich firm i nie do końca praktyki stosowane przez ten podmiot były zgodne z regułami gry – przypomina Janusz Terka.
Rolnicy (jeszcze) maja wybór
- Chciałbym się zwrócić do rolników, którzy współpracują z tymi firmami w tuczu nakładczym, bo ja też słyszę co mówią takie osoby, które twierdzą, że ich nie interesują nasze sprawy. W tej chwili rolnicy mają wybór i mogą iść na wolny rynek lub mogą podpisywać umowy z firmami oferującymi tucz nakładczy. Jeśli jednak firmy, które oferują takie usługi, przejmą rynek, to jestem pewny, że ci którzy będą w tym systemie, dostaną dużo mniejsze pieniądze. Nie jest to aż tak dobre rozwiązanie jak niektórzy mówią. Nie wyobrażam sobie abym był pracownikiem dla tej czy innej firmy w swoim własnym gospodarstwie. To jest gospodarstwo, na które pracowało ileś pokoleń mojej rodziny i ja sobie cenię niezależność. Nie wyobrażam sobie, żeby w moim gospodarstwie ktoś mi mówił co mam robić i kiedy mam to zrobić, a na koniec zapłaci mi takie pieniądze jakie będzie uważał za słuszne, a nie takie jakie mi się należą – mówi hodowca świń z powiatu piotrkowskiego.
Politycy będą mieli święty spokój
- Kolejni ministrowie, którzy mówią, że zajmą się tuczem nakładczym rzucają jedynie puste deklaracje. Wytłumaczenie jest proste: jeżeli hodowla w Polsce zostanie zdominowana przez tucz nakładczy, to politycy nie będą mieli problemów jak w obecnej chwili z hodowcami trzody chlewnej jeżeli jest problem i kryzys. Rolnicy są niewygodni, bo dyskutują z politykami i dbają o swoje interesy, a jak trzeba to protestują. Politykom jest na rękę, aby tucz nakładczy zdominował polską hodowlę świń, bo będą mieli wtedy spokój z nami. Czy na pewno politycy chcą aby hodowla świń była dla rolników, a nie dla firm? Jeżeli jest tak jak mówią, że dla rolników, to niech nam pomogą, abyśmy mogli hodować świnie na własny rachunek, a nie pod dyktando koncernów – apeluje Janusz Terka.
