Ceny tuczników nie są nadal zadowalające. Podwyżki dla zakładów były zaskoczeniem

Redakcja
ceny tuczników, ceny świń, ceny żywca wieprzowego

- W Polsce, podobnie jak w Niemczech, zakłady nie kwapią się z podwyżkami tłumacząc to nikłym zainteresowaniem ze strony handlu, a z drugiej strony zainteresowani są każdą partią tuczników, jaka pojawi się na rynku. Niestety obecne ceny krajowe nie są zadowalające, ponieważ ich relacja do kosztów jest negatywna – stwierdza Bartosz Czarniak z Pomorsko-Kujawskiego Związku Hodowców Trzody Chlewnej.

 

- Po ostatnich notowaniach małej giełdy w Niemczech, wielu obserwatorów rynku spodziewało się braku zmian na dużym parkiecie w środę. Rynek pokazał jednak, że dalej potrafi zaskakiwać, ponieważ zrzeszenie VEZG podniosło cenę rekomendowaną na najbliższy tydzień o 3 centy do poziomu 1,57 Euro w klasie E, co daje w przeliczeniu na polską walutę 7,01 zł. Co ciekawe, z dostępnej mi wiedzy, zakłady niemieckie również były zaskoczone podwyżką i próbują nie zmieniać aktualnej ceny. Tłumaczą to niskim zainteresowaniem wieprzowiną. Jednakże wydaje się kwestią czasu to, aby ulegli oni trendowi wzrostowemu, ponieważ sezon grillowy i luzowanie obostrzeń wzmagają apetyt na wieprzowinę.

 

Wysokie koszty produkcji nie są zachęta dla młodych hodowców

 

W Polsce, podobnie jak w Niemczech, zakłady nie kwapią się z podwyżkami tłumacząc to nikłym zainteresowaniem ze strony handlu, a z drugiej strony zainteresowani są każdą partią tuczników, jaka pojawi się na rynku. Niestety obecne ceny krajowe nie są zadowalające, ponieważ ich relacja do kosztów jest negatywna i przy tuczu otwartym dokładka do tucznika osiąga nawet 65 zł. Nieco lepiej jest w formule zamkniętej, gdzie wychodzimy na zero lub też na lekki plus. Między innymi to powoduje spadek pogłowia w świń w kraju.

 

Jak zauważa dr Anna Hammermaister, dyrektor biura POLSUS, niepewność i rozchwianie rynku powodują, że młodzi adepci rolnictwa rezygnują z hodowli, a bardziej doświadczeni hodowcy ograniczają inwestycje lub produkcję. Niestety nie jest to pierwszy raz. Zacznijmy jednak od początku. Na Twiterze bardzo popularny stał się wpis, na którym porównano "siłę nabywczą tucznika" w roku 1995 i obecnie. W 1995 roku, za tucznika można było kupić beczkę (200l) oleju napędowego, obecnie jest to około połowa tej wartości, nie wspominając o kosztach produkcji które wzrosły znacząco. Z tego też powodu, po spadku dochodowości jednostkowej, w latach 2005-2010 wielu rolników (najczęściej 5-30 loch w cyklu zamkniętym) stanęło przed wyborem czy produkować dalej, czy się rozbudować aby zachować poziom zarobków, czy też zrezygnować z hodowli zwierząt na rzecz innej gałęzi rolnictwa. Większość wybrało wariant rezygnacji, co przejawiło się spadkiem pogłowia. Obecnie taki dylemat mają rolnicy przy stadach do 70-80 loch w cyklu zamkniętym, którzy nie mają wystarczającej ilości zbóż z własnych źródeł, w tym i ja.

 

W strefach ASF powinno zlikwidować się wszystkie dziki

 

Kolejnym tematem, który trzeba poruszyć to Dania. Od zawsze Duńczycy byli kojarzeni z produkcją warchlaka do dalszego chowu, to się jednak zmienia. Obecnie, producenci świń często zamykają cykl i tuczą trzodę u siebie. Związane jest to z możliwością handlu z Chinami. W wyniku tego 90% tuczników wyprodukowanych w Danii trafia na eksport, natomiast mięso na rynek lokalny trafia z Niemiec, co przekłada się na podwyżki na giełdzie VEZG. To Duńczycy nie boją się ASFu? Boją i to bardzo, dlatego też postawili płot na jedynej granicy lądowej ich kraju z Niemcami, a ich populacja dzików praktycznie została wybita. Czy zatem mamy brać z nich przykład i tak samo postąpić? To jest niemożliwe. Po pierwsze mamy o wiele dłuższą granice z państwami gdzie pomór występuje, poza tym, nie ma gwarancji że nie przyjdzie on z innego państwa, gdzie obecnie ASF nie występuje.

 

To co należy zrobić? Moim zdaniem, tam gdzie zostały wyznaczone strefy czerwone, powinno się je odgrodzić i dziki tam żyjące wybić i zebrać, natomiast w strefie różowej powinno się ograniczyć liczebność osobników do maksymalnego minimum. Taki stan rzeczy powinien trwać do ogłoszenia wolności tych stref od ASF. Dopiero wówczas należy rozpocząć reintrodukcję dzików z terenów, gdzie ASF nie występował. Dlaczego tak drastycznie? Nie tylko dla ochrony gospodarstw trzodowych, ale i dla ochrony samych dzików.

 

Przypominam, iż na ASF nie ma żadnego leku ani szczepionki (są tylko zapowiedzi), co powoduje, że zwierzęta zarażone w 100% umierają, do tego w potwornych męczarniach. Jeśli nie zahamujemy tej choroby (nawet w sposób drastyczny), to zagrozi ona całej populacji dzików w Polsce. Niech to przemyślą ludzie, którzy nie zauważają, że zaniechując odstrzał, narażają cały ekosystem na utratę dzików – przestrzega Bartosz Czarniak. 

Loading comments...
Wiadomość z kategorii:

Obserwuj nas w Google News 

i czytaj materiały szybciej niż inni

Google Icons 16 512

Dołącz teraz